wtorek, 31 grudnia 2013

HOMO STYROPIANUS PRZEMÓWIŁ

Wypielęgnowany, tłuściutki, radosny jak szczygiełek raczył poinformować naród o niewyobrażalnych sukcesach. Ten, nie do wiary, optymizm spowodowało prawdopodobnie światło żyrandola.
III RP znowu przoduje. Trzy miliony siedemset tysięcy obywateli pracuje na umowach śmieciowych. III RP plasuje się na pierwszym miejscu w Unii Europejskiej. Takiego wyzysku nie odnotowano nawet w kapitalizmie pierwotnym. Dwa i pół miliona obywateli polskich żyje przez cały miesiąc za 523 złote. Ponad dwa miliony obywateli jest bez pracy. Dwa i pół miliona pracuje w innych krajach. Nie wspominam o głodnych dzieciach, o bezdomnych, o ludziach poniżanych i wykluczonych.
Sukcesy homo styropianowców są zastraszające. A ich zarozumialstwo kosmiczne. Nadejdzie jednak dzień zapłaty!

sobota, 28 grudnia 2013

MICHAIŁ CHODORKOWSKI i KLUB STARYCH KAWALERÓW

Puk, puk... Biegnę do drzwi, bo gość w dom, Bóg w dom. Otwieram, i zamieram z wrażenia, wszak gość nie w porę, jak mawiali przodkowie, gorzej Tatarzyna. Stoi oto przede mną stara znajoma, Kostusia!
Z wymuszonym uśmiechem wyduszam z siebie witaj i szybko dodaję: coś ci się chyba pomyliło w kalendarzu. Przychodzisz nie w porę, właśnie z Renią zamierzamy ubierać choinkę, a ty bez uprzedzenia, co już ci się kilka razy zdarzyło, zjawiasz się właśnie w takim ważnym momencie.
Nie rżnij głupa, wali prosto z mostu Kostucha, dla mojego szefa każda pora jest dobra.
Wiesz, odpowiadam, że z twoim szefem nie mam żadnych związków, choinkę ubieram, bo Renia wierzy więc musisz odpuścić.
Mnie nie przysyła ten z góry, ale ten z czeluści piekielnych, zapomniałeś, że istnieje podział pracy i specjalizacja.
Wybacz, twojemu szefowi też nie podlegam. Proponuję wyjaśnienie sprawy, wpadnij po świętach, a teraz żegnaj. I zatrzasnąłem Kostusi drzwi przed nosem. Renia przejęła się zdarzeniem do tego stopnia, że nie pozwoliła mi  przez całe święta ruszyć się z domu. Trzy razy dziennie mierzyła mi ciśnienie, faszerowała pigułami, wyłączyła komputer, w drodze łaski pozwoliła oglądać telewizję, "niezależną od widzów".
Przez dwa dni bohaterem był Michaił Chodorkowski, "więzień polityczny", którego media wykreowały na męczennika wolności. Uwolniony przez Władimira Putina z gułagu prezentował się na ekranie doskonale, jakby do Berlina przyjechał prosto z Soczi, a nie z łagru. Przez dwa dni dziennikarze, publicyści, przeróżni politycy, a nawet jeden były minister spraw zagranicznych obsypywali go peanami, pomijając, niektóre fragmenty życiorysu bojownika o wolność, demokrację itp.
Nie wspomniano, że ten utalentowany człowiek był aparatczykiem centralnych władz Komsomołu, co mu umożliwiło, pod rządami prezydenta Jelcyna, z rosyjskiego tortu uszczknąć spory kawałeczek słodkości. Dziennikarze, publicyści, przeróżni politycy i jeden były minister nie oświecili nas, jakim sposobem młody komsomolec w tak krótkim czasie doszedł do tak niewyobrażalnej fortuny? Uczciwą pracą?
Nie zająknięto się słowem, że żona odwiedzała go na zesłaniu latając prywatnym odrzutowcem. Nie powiedziano ani słowa na temat warunków, jakie miał w łagrze. Dysponował komputerem, korzystał z internetu, pisywał artykuły i umieszczał je w pismach.
Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że pierwszy proces był niesprawiedliwy, lecz nie był motywowany politycznie.  Według Trybunału zarzuty, jakie postawiono prezesowi Jukosu "były oparte na solidnych podstawach".
Przed Świętami Bożego Narodzenia wzmógł swoją działalność klub starych kawalerów. Biskupi, arcybiskupi i kardynałowie, miast głosić miłość, rozpętali wojnę przeciw gender, feministkom, aborcji usiłując narzucić wyznawcom innych religii i niewierzącym, aby żyli zgodnie z zaleceniami przez klub uznanymi za jedynie słuszne. Prawo naturalne jest jedynie słuszne wołali. Jeśli tak, to dlaczego panowie biskupi itd... nie żyjecie według tego prawa? Wszak najważniejsze w prawie naturalnym jest przedłużanie gatunku, a wy panowie bezżenni, nie stosujecie się do prawa naturalnego = boskiego. Dlaczego?

środa, 18 grudnia 2013

LIST do Владимирa Владимировичa Путинa

Szanowny, Władimirze Władimirowiczu, prezydencie Federacji Rosyjskiej, przyjacielu państw ościennych, zmuszony jestem przez własne uczucia skreślić do Pana słów kilka. Moje przyjazne uczucia do Rosji i Rosjan oraz pięknych Rosjanek wywodzą się z czasów, gdy Pańska ojczyzna nazywała się ZSRR, a ja z Pańskimi rodakami w "Domkino", "Aragwii" i innych siedliskach rosyjskiej duszy pijałem "Posolską", rozkoszowałem się kawiorem i wierszami Puszkina, Jesienina, Majakowskiego i całej plejady cudownych poetów.
Niepokoi mnie Pana postawa wobec mojej ojczyzny. Montuje Pan np. Iskandery u bram III RP i nie konsultuje tego niecnego czynu z prezydentem Bronisławem Komorowskim czy premierem Donaldem Tuskiem. Czyżby Pan się przestraszył zakupem zdezelowanych czołgów niemieckich na wyposażenie dzielnej armii polskiej? Pragnę Panu wytłumaczyć, że nasi prezydenci i premierzy uwielbiają złom. Od Amerykanów kupili F-16, które robią dużo hałasu, a latają jak się uda.
Inny przykład. Nie posłuchał Pan przyjacielskich rad premiera Jerzego Buzka i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy radzili, aby Rosja zbudowała pieremyczkę rurociągu przez Ukrainę, a potem przez terytorium III RP, suwerennej i niepodległej. Dogadał się Pan z Niemiaszkami i wybudowaliście rurociąg na dnie Bałtyku, nie licząc się z kosztami i interesami mojej oj-czyzny. Czy to ładnie?
Na zakończenie jeszcze dwa krótkie przykłady. Organizuje Pan Zimowe Igrzyska Olimpijskie na Krymie nie licząc się z kosztami, co zmusza nasze media niezależne do krytyki, a dwie najważniejsze osoby nad Wisłą (prezydenta i premiera) do bojkotu Igrzysk. Przecież mógł Pan zasięgnąć ich rady.
Panie prezydencie Władimirze Władimirowiczu Putinie, pragnę zapytać po co Panu złom samolotu Tu-154 na lotnisku w Smoleńsku? Dlaczego nie chce go Pan oddać prawowitym właścicielom, którzy pragną go przerobić na relikwie narodowe. Czy zdaje Pan sobie sprawę z tego, że za niespełna dwa lata wybory w Polsce wygra Jarosław Kaczyński? Jarosław Polskę zbaw to człowiek waleczny, wyśle do Smoleńska hufce kiboli i złom odzyska. Nie boi się Pan tej wojny?

sobota, 14 grudnia 2013

NA RAZIE DYKTATURA W PARTII

Zacznę nieskromnie, Rada Krajowa PO wybierając nowy zarząd dostarczyła mi ogromnej satysfakcji, albowiem pan Donald Tusk ogłosił się jedynym władcą partii, która nazwała się Platformą Obywatelską, wbrew polityce jaką uprawia od 6 lat. Gdyby ktoś zechciał sięgnąć do moich postów z przed 6 lat przekonałby się, że już wtedy pisałem o skłonnościach autorytarnych Donalda Tuska. Dziś nie dopuszczając do zarządu pana Grzegorza Schetyny usunął w cień człowieka myślącego inaczej i bez żenady ogłosił się dyktatorem.
Jest rzeczą oczywistą, że ten styl przeniesie na rządzenie państwem. Już rządzi jak wódz. Sprawia, że ustawy Sejm uchwala w szalonym tempie, ministrów konstytucyjnych traktuję jak podwładnych, dokonuje przeglądów, usuwa kiedy chce i mianuje nowych. Nie liczy się z opinią społeczną. Miliony podpisów OBYWATELI, szef OBYWATELSKIEJ Platformy, wyrzuca do kosza. Afery w PO tuszuje w genialny sposób. Jeszcze trochę, a ogłosi się cesarzem Polaków.

piątek, 13 grudnia 2013

PALIĆ ŚWIECZKI CZY ZIOŁA ?

Stwierdzam z zadowoleniem, że następuje dalszy rozkwit demokracji w mojej Oj-czyźnie ukochanej. Lider Twojego Ruchu, pan Janusz Palikot namawia mnie do palenia zioła, a prezydent III RP, pan Bronisław Komorowski wraz ze swoją I Damą zachęcali mnie, od samego rana, abym zapalił w swoim oknie świeczkę dla uczczenia rocznicy stanu wojennego wprowadzonego przez pana, generała Wojciecha Jaruzelskiego. Pan Jarosław Kaczyński zaś, dla uczczenia rocznicy stanu wojennego zachęcał mnie do marszu wieczornego ulicami stolicy, z pochodniami. A poseł, pan Tomasz Kaczmarek, podrywacz niewinnych dam, z ramienia służb niespecjalnych, w ognistym przemówieniu   wręcz nakłaniał mnie do marszu w obronie suwerenności państwa polskiego.
Przyznaję, że bogactwo form czczenia kolejnej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego satysfakcjonuje mnie całkowicie. I z tej okazji składam panu generałowi, Wojciechowi Jaruzelskiemu szczere gratulacje, z okazji  uchronienia Polski od nieszczęścia wojny bratobójczej.
Świeczki w oknie nie postawiłem , bo po pokazaniu pana prezydenta w okienku TVN jak zapala świeczkę, w towarzystwie czcigodnej małżonki, wyszedłem popatrzeć na domy na mojej ulicy i świeczek w oknach nie zobaczyłem. W marszu pana Kaczyńskiego udziału nie wziąłem, bo przecież suwerenności Polski nikt nie zagraża. Jarosław Kaczyński na Majdanie wzywał Ukraińców, aby wstąpili do Unii Europejskiej, więc Unia nie usiłuje nam suwerenności odebrać. Poseł Kaczmarek nie wskazał złoczyńców zagrażających naszej niezależności. Mogę tedy sądzić, że walka o suwerenność panów J K i TK jest prowokacją sił ciemnych, które zagnieździły się w głowach obu "bojowników".
W tej sytuacji, solidaryzując się z panem Januszem Palikotem, zapaliłem kadzidło, dla uczczenia rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

DLA KOGO DEMOKRACJA?

Ilekroć, ci z najwyższych świeczników i spod najjaśniejszych żyrandoli przypominają, że obdarzyli nas wolnością i demokracją sięgam po Konstytucję. Art. 8. głosi, że "Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.", a art. 126.pkt. 2. , że "Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji...", która postanawia: Art.125., że "W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnopaństwowe." I głosi (Art.170.), że "Członkowie wspólnoty samorządowej mogą decydować, w drodze referendum, o sprawach dotyczącej tej wspólnoty, w tym o odwołaniu pochodzącego z wyborów bezpośrednich organu samorządu terytorialnego." Gdy prezydent Polski wzywa do bojkotu takiego referendum to "czuwa" nad przestrzeganiem prawa najwyższego czy zachęca do łamania Konstytucji?
Podobnie z referendami ogólnopaństwowymi. Obywatele Polski zebrali ponad dwa miliony podpisów w sprawie przedłużenia wieku emerytalnego, a posłowie Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego wsparci przez posłów, wówczas Ruchu Palikota, odrzucili głos ludu, bo nie starczyło im odwagi do podjęcia dyskusji. Czy ten gest lekceważenia obywateli jest przejawem demokracji?
Podobnie Platforma Obywatelska postąpiła z podpisami miliona obywateli w sprawie sześciolatków. Pytam więc czy odrzucenie przez 232 posłów miliona głosów obywateli jest przejawem demokracji czy arogancji?
Pisałem niedawno, posługując się konkretnymi przykładami ("W szponach demokracji") o tym jak korporacje, spółki i firmy ograniczają prawa obywatela, którego państwo nie broni. Ograniczają nasze prawa, bo państwo polskie, "demokratyczne", daje im przykład i wolną rękę. Podoba się Wam "nasze" państwo?
Inny przykład. Media publiczne, radio i telewizja utrzymują się, w dużej mierze, z abonamentu płaconego przez obywateli, a najwięcej wpływów pochodzi od obywateli z najniższej grupy podatkowej. Pytam, dlaczego tych płatników nikt nie reprezentuje w mediach? Nie mają żadnego wpływu na programy i audycje. Nigdy nie pojawiają się w radiu publicznym i telewizji. No, czasami widać lud na wizji, jako tło dla "polityków" i celebrytów. Czy tak powinna wyglądać demokracja?
Demokracja w różnych państwach Europy ma różne oblicze. Na Węgrzech referendum musi się odbyć jeśli zażąda go 200.000 obywateli.Na Litwie, władze muszą referendum zorganizować, jeśli wniosek podpisze 300.000 wyborców. W Słowacji prezydent zarządza referendum po zebraniu 350.000 podpisów. Na wyśmiewanej, przez polskie media "niezależne", Białorusi prezydent musi zorganizować referendum, jeśli 450.000 obywateli zbierze podpisy. Konstytucja Białorusi daje obywatelom możliwość odwołania posłów!
Wniosek: przy zmianie polskiej konstytucji obywatele powinni otrzymać prawo organizowania referendum, po zebraniu np., 1.000.000 podpisów. I prawo odwoływania posłów w drodze referendum. Nie powinno być tak, że 232 posłów może odrzucić żądanie miliona wyborców. Obowiązująca w Polsce demokracja jest bowiem zaprzeczeniem tego słowa.Nie sądzicie, że nadeszła pora, by skończyć z demokracją dla garstki wybrańców?

sobota, 7 grudnia 2013

WIADOMOŚCI DOBRE I ŚMIESZNE

Zaczynam od wiadomości dobrej. Nasi dzielni dziennikarze wytropili ukrywającego się ministra zdrowia, pana B. Arłukowicza. Na pytanie śledczych żurnalistów czym się teraz pan minister zajmuje, odpowiedział, że opracowuje mapy. Czyżby premier w ramach rekonstrukcji zamierzał go mianować głównym kartografem rządu naszego ukochanego?Godzi się dodać, że pan minister zdrowia sprawiał wrażenie człowieka schorowanego. Wyglądał jak zbity pies. Po raz pierwszy mu współczułem, tak po ludzku, mimo że na wizytę do kardiologa czekam teraz 6 miesięcy. Pan premier przedstawi ten fakt jako sukces. Albowiem w jego słupkach będzie to przedstawione, jako polepszenie zdrowotności. Za rządów PiS czekałem na wizytę 3 miesiące czyli w ciągu roku byłem u kardiologa aż 4 razy. Teraz tylko dwa razy, a więc stan mojego zdrowia polepszył się dwukrotnie.No cóż, tylko głupki wierzą w słupki...statystyczne.
Powstała nowa partia pana, Jarosława Gowina, pt. Polska Razem z nadgryzionym zielonym jabłuszkiem. Na wstępie zdobyła 7 % poparcia prawicowych obywateli. Uwadze komentatorów uszedł fakt, że mamy już dwóch liderów Jarosławów. Ciekawe, który zbawi Polskę?
Kijów stał się Mekką byłych nieudanych polityków. Pierwszy przywędrował do Kijowa były premier, Jarosław Kaczyński powitany owacyjnie na Majdanie. Obiecał, że stworzy Ukraińcom takie służby bezpieczeństwa, które będą ich budzić już o piątej rano.
Pozazdrościł mu sukcesu były premier III RP, pan profesor, Jerzy Buzek. Ten jegomość obiecał  Ukraińcom pięć reform, jeszcze bardziej nieudanych niż w Polsce i dwie dziury budżetowe im. Bauca!
Wpadł też do Kijowa były prezydent kolebki wina, Gruzji, pan Micheil Saakaszwili, który obiecał Ukraińcom wojnę z Rosją, ma on bowiem w tej dziedzinie niekwestionowane doświadczenie. Po Majdanie z Buzkiem spacerowali pod rękę.
Wracam na krajową zieloną łączkę. Dziennikarze wykryli, że panowie ministrowie: Radosław Sikorski i Bartosz Arłukowicz mimo, że korzystają ze służbowych limuzyn to w Sejmie pobierali pieniądze za zwrot benzyny. Jeśli jest to prawda to chyba pan D. Tusk powinien ich wylać z rządu. Co o tym sądzicie, wyleje cwaniaczków czy swoim zwyczajem zatuszuje?

wtorek, 3 grudnia 2013

UKRAIŃSKI KOCIOŁ

Przyznaję, że sprawa wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej niezbyt mnie interesowała.  Zabiegi panów, Pata Coxa i Aleksandra Kwaśniewskiego o uwolnienie pani Juli Tymoszenko, oceniałem jako piękny odruch humanitarny, który pomoże naszemu byłemu prezydentowi dostać się na salony europejskie, po porażce, jaką zgotował mu Bush junior.
Nie mogłem jedynie zrozumieć warunku, jaki Unia Europejska postawiła legalnym władzom Ukrainy, że zatrzymanie Tymoszenko w więzieniu przekreśli szanse na złożenie wniosku o przyjęcie do UE. Wszak prezydent Ukrainy oświadczył, że jak pani Tymoszenko zwróci Ukrainie 20 miliardów dolarów to tego samego dnia opuści więzienie.
Dopiero jak pan prezydent, Bronisław Komorowski zwołał posiedzenie  Rady Bezpieczeństwa Narodowego, po zamieszkach w Kijowie, a były premier, pan Jarosław Kaczyński sceptyk, by nie napisać przeciwnik Unii Europejskiej, zamiast na posiedzenie RBN wybrał się na Ukrainę zadałem sobie pytanie: co jest grane?
Zacząłem od sprawdzenia jak zareagowali na kijowskie manifestacje prezydenci, kanclerze i premierzy państw członkowskich UE? Wydarzenia w Kijowie przyjęli ze spokojem, nie zwoływali żadnych gremiów, ani nie zachęcali opozycji ukraińskiej do atakowania gmachów publicznych, siedzib władz państwa i stolicy. Zadzwoniłam do moich przyjaciół do Monachium, Neuss, Berna, Paryża, Londynu i Dublina, aby zapytać jak tamtejsze media opisują kijowskie zdarzenia? Odpowiedzi były niemal identyczne: media w Niemczech, w Szwajcarii, we Francji, Wielkiej Brytanii i Irlandii nie poświęcają zajściom w Kijowie więcej miejsca niż wydarzeniom w Bangkoku.
Co jest grane? Że polskie media elektroniczne i papierowe poświęcają Ukrainie główne wydania i pierwsze strony? Gracze zaś polityczni jadą na Majdan, aby tam poprawiać słupki poparcia swoich partii i ruchów. Przecież wiadomo, że w Dnieprze musi upłynąć morze wody, aby Ukraina mogła złożyć wniosek o przyjęcie do UE. Polska od złożenia wniosku do przyjęcia czekała 10 lat, może ktoś wie ile lat czeka Turcja? Gospodarka Ukrainy, stosunki społeczne i polityczne muszą się diametralnie zmienić, aby Ukraina osiągnęła europejskie standardy. Unia nie zaoferowała Ukrainie oszałamiających zachęt, raczej zniechęcające, których żaden odpowiedzialny rząd przyjąć nie może.
W tej sytuacji rodzi się pytanie, dlaczego niektórzy polscy politycy, a zwłaszcza media rozpalają ogień pod ukraińskim kotłem?

niedziela, 1 grudnia 2013

W SZPONACH DEMOKRACJI ( T-Mobil)

W czasach, kiedy Europa, i reszta świata, tonęły w oceanie kryzysu, a z toni wyłaniała się zielona wyspa polskiego dobrobytu rządowego, w naszym budżecie rodzinnym pojawił się niespotykany do tej pory deficyt, spowodowany ustawą (podjętą w naszym interesie) o refundacji leków. Zaczęliśmy z Renią, żoną moją nie związaną stułą, a jedynie miłością, zastanawiać się jak zasypać dziurę w budżecie. Najpierw narwaliśmy zielonej trawy na zielonej wyspie, ale zabieg okazał się nieskuteczny. Postanowiliśmy więc skreślać wydatki: bilety do teatru, tygodniki i książki. A kiedy okazało się, że ten bolesny zabieg nie wystarcza, Renia postanowiła zrezygnować z komórki. Tak się cudownie złożyło, że umowa zawarta jeszcze z "Erą" kończyła się 10.07.2011 r. Powiadomiła więc w odpowiednim terminie PTC, że nie przedłuży umowy.
Nie zamierzam streszczać całej korespondencji, bo nie piszę kryminału, zastanawiam się tylko jak wygląda demokracja w państwie neoliberalnym, zwanym w skrócie III RP. Okazało się, że umowa według "T-Mobile", bo "Era" zmieniła nazwę, nie ma żadnego znaczenia, albowiem ważny jest koniec "cyklu rozliczeniowego", w związku z czym należy wpłacić "T- Mobile" 19,18 PLN.
Renia nie zamierzała wpłacić pieniędzy. "T-Mobile" zagroził, że umieści jej nazwisko w Krajowym Rejestrze Długów, w BIG InfoMonitor S.A. i Rejestrze Dłużników ERIF BIG S.A.
To był oczywisty szantaż, bowiem w Krajowym Rejestrze Długów można było  wówczas umieszczać dopiero od 200 złotych.
W końcu zagroziliśmy firmie, że skierujemy sprawę do sądu i "dla świętego spokoju" wpłaciliśmy "T-Mobile" 19,18 Zł. Renia otrzymała pismo od Konsultanta ds. Reklamacji (nazwiska litościwie nie ujawniam) w którym m.in można przeczytać: "Bardzo Panią przepraszam za powstałą nieprawidłowość". Ale pieniędzy nie zwrócono.
Solidaryzując się z żoną postanowiłem wyrwać się ze szponów "T- Mobile" Trwało to ponad pół roku.
W "państwie demokratycznym" nie jesteśmy klientami lecz niewolnikami. Podpisujemy umowy pod dyktat chciwych firm, a gdy z usług jesteśmy niezadowoleni nie możemy się z nich wyrwać, chyba że zapłacimy wysoką karę. Afera "Amber Gold" jest tego najlepszym dowodem. W państwie prawnym do takich praktyk nie powinno dochodzić.
Niewidzialna ręka rynku wyciąga pieniądze z naszych kieszeni, a rząd obywateli nie broni. Premier zaś twierdzi, że im mniej państwa tym lepiej! Ja się z tym nie godzę.

środa, 27 listopada 2013

W SZPONACH DEMOKRACJI (NC+)

Politycy sprawujący władzę i weterani "Solidarności" pysznią się przy każdej okazji, że uszczęśliwili nas wolnością i demokracją. Postanowiłem przyjrzeć się bliżej polskiej demokracji, z pozycji zwykłego człowieka. Zacznę od osobistych doświadczeń.
Postanowiłem skorzystać z postępu i zainstalowałem sobie telewizję satelitarną "n", która przeobraziła się "nc+". W październiku br. zaczęły występować kłopoty z odbiorem obrazu. Dzwoniłem pod numer 801055505 i otrzymywałem od uprzejmych i cierpliwych pań i panów pomoc. W listopadzie, pan udzielający mi pomocy telefonicznej stwierdził, że dekoder jest uszkodzony i powinienem go wymienić w punkcie serwisowym na ul. Puławskiej 71. Pani tam pracująca podłączyła dekoder do jakiegoś urządzenia i orzekła, że dekoder jest dobry, a kłopoty występują, bo antena jest źle zainstalowana. Zadzwoniłem do instalatora, który po zbadaniu stwierdził, że antena jest "ok".
Telewizor przez pewien czas obraz odbierał, a 23.11. 2013 przestał działać. Zadzwoniłem, tym razem pod numer 223104747. Po usilnych próbach, uprzejmego pracownika nc+, nie udało się telewizora przywrócić do życia.
- Musi pan wymienić dekoder usłyszałem w słuchawce. Pracownik nie wiedział czy w sobotę punkt na Puławskiej jest otwarty.Powiedziałem mu, że już tam byłem z dekoderem.
- Gdyby nie chcieli wymienić  proszę podać im numer telefonu pod, który pan dzwoni, aby ze mną się skontaktowali. Gdyby punkt na Puławskiej nie był czynny, to proszę pojechać do "Blue City" i tam, w "Saturnie," w serwisie nc+ dekoder wymienią. Pod numer 228565115 na Puławskiej dzwoniłem kilka razy, ale nikt nie podniósł słuchawki. Wybraliśmy się z Renią do "Blue City". W "Saturnie" jest punkt nc+, ale nie ma serwisu. Uprzejmy, młody pracownik poradził nam, abyśmy udali się do "Wola Park", podał nawet numer autobusu. W "Wola Park" znaleźliśmy serwis nc+, a w nim super uprzejmego pracownika. Poradził nam zrobienie zakupów, bo "na gruntowne przetestowanie dekodera" potrzebuje pół  godziny. Gdy pojawiliśmy się z zakupami usłyszeliśmy, że dekoder ma usterki i zostanie wymieniony. Poprosił o dowód osobisty, obejrzał go i zapytał, dlaczego przyjechaliśmy tak daleko skoro bliżej na Puławskiej mamy serwis nc+? Odpowiedziałem, że dzwoniłem i nikt nie odebrał telefonu, pewno w sobotę jest nieczynny. Może pan sprawdzić, zaproponowałem, dodając, że kilka dni temu pani na Puławskiej 71 orzekła, że dekoder jest dobry.
Miły, młody człowiek zadzwonił na Puławską. Punkt był czynny. Jeszcze raz dokładnie obejrzał mój dowód, sprawdził coś w komputerze i poinformował mnie, że wymiana dekodera jest zablokowana.
W tym miejscu wracam na chwilę do rozmowy telefonicznej z uprzejmym pracownikiem nc+, który zaoferował mi wymianę dekodera, na nowocześniejszy i niezawodny, za "drobną" dopłatą 199 zł., plus 10 zł. za dodatkowy pakiet sportowy. Ustaliliśmy, że zamiast sportu uzyskam dodatkowo zestaw filmowy. Wyraziłem zgodę.
No, to teraz przełączę pana do kolegi, który załatwi formalności. Kolega zapytał czy wyrażam zgodę na podpisanie, a kiedy potwierdziłem wyrecytował: w ciągu 14 dni kurier dostarczy nowy dekoder. Nie mogłem się zgodzić na 14 dni, nie wyobrażałem sobie, abym mógł przez tak długi okres pozbawić się przyjemności oglądania panów Donalda Tuska, Jarosława Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza i im podobnych "polityków".
Proszę pana - powiedziałem - zmienił pan warunki, które ustaliłem z pana kolegą. Proszę o anulowanie umowy.
To jest niemożliwe, umieściłem pana w systemie i nie mogę umowy anulować. Dekodera nie wymienimy, musi pan czekać.
Wcześniej dowiedziałem się, że umowę będę mógł zmienić dopiera w grudniu 2014!
Oto demokracja! Firmy dyktują warunki i ustalają standardy. Klient, mimo że płaci, nie ma nic do powiedzenia. A klient to obywatel, któremu się wmawia, że żyje w państwie demokratycznym. W Polsce demokracja jest tylko dla bogatych, firm, korporacji i spółek.
W następnych odcinkach opiszę inne przykłady. Udowodnię, że "zwykły człowiek", kiedyś ulubiony zwrot pana Donalda Tuska, w III RP skazany jest na dyktat rządu, firm, korporacji i spółek.

piątek, 22 listopada 2013

DLACZEGO ŁEZ NIE LEJECIE?

Nie słyszę lamentów, szlochów żałości nie słyszę, z łez żalu nie tworzą się wartkie strumienie. Doprawdy, jesteśmy niewdzięczni. Twórca "Zielonej Wyspy", wylany przez pryncypała odchodzi w zapomnienie. Łże publicznie, że na własną prośbę, a jego następca, któremu dobrze życzę, jest jego wynalazkiem. Dziatki pana Vincenta już pewno w Ameryce znalazły pracę. Co my teraz poczniemy, sieroty, z tym długiem pozostawionym przez zielonego wyspiarza? Kto go spłaci?
"Rekonstrukcja" przeprowadzona przez pana Donalda Tuska, jeszcze premiera, niczego niestety nie rozwiąże. Pozostanie dryf państwa, zaciemniany aferami i pogarszającą się egzystencją zwykłych ludzi.

czwartek, 21 listopada 2013

CZY TRYBUNAŁ STANU JESZCZE ISTNIEJE?

"Dziennik Trybuna" na pierwszej stronie zamieszcza zajawkę artykułu Jana Wyganowskiego o państwowych sabotażystach.
Po przeczytaniu całego artykułu otworzył mi się nóż w kieszeni. Przypomniałem sobie dwóch najważniejszych polityków, którzy swego czasu nie przepuścili przez terytorium Polski drugiej nitki gazociągu z Rosji do Europy Zachodniej, postawili bowiem warunek, że rurociąg powinien najpierw przebiegać przez Ukrainę. Rosjanie i Niemcy zbudowali rurę pod Bałtykiem.Miliard dolarów rocznie ominęło budżet Polski.  A dwaj panowie, jeden z prawicy drugi z lewicy, nie stanęli przed Trybunałem Stanu, za decyzję szkodliwą dla państwa.
Jak wynika z treści artykułu historia się powtórzy. Z tą tylko różnicą, że ominie nas tym razem linia kolejowa.To przecież nonsens, wszak jesteśmy krajem tranzytowym i towary z Azji do Europy powinny jechać przez Polskę. Można na tym dobrze zarobić. Tym bardziej, że za czasów Edwarda Gierka wybudowaliśmy  przecież odcinek szerokotorowej magistrali dowożącej rudę do Huty Katowice, zwanej wówczas Linią Hutniczo-Siarkową, biegnącą od Hrubieszowa do Sławkowa.
Sądziłem, że rusofobi są tylko wśród kiboli i skrajnych narodowców. Nie przypuszczałem, że zagnieździli się w rządzie. My, obywatele nie powinniśmy godzić się na szkodliwe decyzje polityków. Trybunał Stanu trzeba wyrwać z bezczynności.

wtorek, 19 listopada 2013

KOMU ZEGAREK KOMU STANOWISKO

Widzicie te przecudne zegareczki? Podobają się Państwu? W każdej chwili możecie je wypożyczyć. Otwieram bowiem wypożyczalnię zegarków, wprawdzie tylko dla ministrów, rządu naszego ukochanego, ale żadnej Internautce (aucie) nie odmówię zegareczka, za drobną opłatą, oczywiście.
Dla ministrów, podsekretarzy stanu, dyrektorów generalnych i innych dygnitarzy ustanawiam stawki specjalne, wyższe niż dla Internatów/ Internautek. Dlaczego? Bo moja wypożyczalnia rozwiąże problemy z prokuraturą każdemu dygnitarzowi. Nie będzie musiał kłamać, kluczyć oszukiwać, słowem grzeszyć. Skoro staną się bezgrzeszni odpadnie spowiedź święta. Zyskają więcej czasu dla kraju i wspaniałego rządzenia. Wykorzystam też doświadczenia prezydentki HGW, osoby płacące podatki w Warszawie otrzymają zniżkę na dojazdy do mojej firmy.
Renia, żona moja umiłowana, podsunęła mi myśl, że powinienem poszerzyć działalność i sprzedawać także dobrze płatne stanowiska.Powstanie coś w rodzaju banku wysoko płatnych stanowisk.  Przychodzi do mojej firmy delikwent, który pragnie wygrać wybory kupuje kilka stanowisk i nie musi się tłumaczyć przed żadną prokuraturą. Afera Platformy Obywatelskiej już się nigdy nie zdarzy. W świecie, gdzie wszystko jest towarem (odpusty, audiencje), gdzie wszystko można sprzedać i kupić uniknie się dzięki mojej firmie afer.                               
Firma moja będzie nosić nazwę: "Niewidzialna Ręka Rynku im. Platformy Obywatelskiej".

poniedziałek, 18 listopada 2013

W KRAINIE DONKA i BRONKA

Witajcie koteczki szczęśliwe. Zwracam się do młodych kotek i kotków nie pamiętających czasów "komuny",  gdy gnębiony naród pił tylko ocet i siedział w więzieniach. Albowiem, jak w Davos oznajmił pewien polski przygłup: "45 lat komunizmu wyrządziło Polsce więcej szkód niż okupacja hitlerowska".Ta cholerna "komuna" tak się zawzięła, że wytępiła gruźlicę i wszawicę.
Dopiero w Polsce rządzonej przez neoliberałów i prawicowców, w atmosferze demokracji i wolności, w krainie Donka i Bronka sprawiedliwości staje się zadość. Bandziorom buduje się pomniki, potomkom zwraca się kamienice bez naliczania kosztów utrzymania obiektów. Pod hasłem ułatwiamy młodym zdobycie mieszkania tworzy się dla deweloperów znakomite warunki sprzedaży, a młodzieży bezrobotnej możliwość wyjazdu za granicę.
Dzięki staraniom Donka i Bronka wracają zjawiska wytępione przez cholerną "komunę". Wróciły gruźlica i wszawica.

niedziela, 17 listopada 2013

ZYGMUNT GOLAŃSKI

Pierwszy raz zobaczyłem go sześćdziesiąt jeden lat temu, na długim korytarzu Domu Słowa Polskiego, gdzie mieściła się redakcja Trybuny Ludu. Wysoki, szczupły, przystojny mężczyzna szedł zdecydowanym krokiem w kierunku sali zebrań. Pośpieszyłem za nim niemal intuicyjnie, było to dla mnie, praktykanta, pierwsze zebranie redakcji. Za długim stołem redakcyjnym zobaczyłem znanych wówczas dziennikarzy (Artymowską, Rawicza, Wolickiego), a wśród nich osoby prowadzące zajęcia na moim wydziale.
Redaktor naczelny, Leon Kasman, udzielił głosu mężczyźnie, za którym podążałem korytarzem. Zygmunt Golański – kierownik działu łączności z czytelnikami, listów i interwencji - informował zebranych o listach, które w ostatnim tygodniu wpłynęły do redakcji i jakie sprawy poruszali w nich czytelnicy.
Nie pomyślałem wtedy, że poznam go osobiście, a nasza znajomość przerodzi się w wieloletnią przyjaźń.
Zygmunt Golański urodził się w 1920 roku we wsi Jurkowice, na sandomierzczyźnie. Dzieciństwo i lata młodzieńcze spędził w Klimontowie, gdzie jego rodzina zamieszkiwała od wieków. Liceum, kończył i maturę zdawał na tajnych kompletach, uczestnicząc jednocześnie w kursach podchorążówki. Zwrócił na siebie uwagę wykładowców, z ich rekomendacji Komenda Główna Batalionów Chłopskich nadała mu pseudonim "Boruta" i powierzyła dowództwo oddziału partyzanckiego w powiecie garwolińskim. We wsi Augustówka odniósł zwycięstwo nad przeważającą liczebnie formacją niemiecką, lepiej uzbrojoną i zahartowaną w likwidacji polskich partyzantów.Po zakończeniu wojny opisano oddział Boruty w kilku książkach. Osobistą relację przekazał z Augustówki Stanisław Jastrzębski w "Zaczęło się pod Arsenałem".
Nie zamierzam opisywać tej bitwy, nie znam się na wojaczce, wspominam o niej dla ukazania sylwetki polskiego patrioty.
Mineło wiele lat od momentu, gdy zobaczyłem go pierwszy raz, spotkaliśmy się, jako koledzy dziennikarze. Z czasem zawodowa znajomość przerodziła się w przyjaźń. Zygmunt współredagował "Łowca Polskiego", a ja na łamach pisma głosiłem słowo z "Mojej ambony", na 13 stronie. Rychło się okazało, że mamy wspólnych znajomych. Z Romanem Bratnym, Michałem Issajewiczem, Dominikiem Horodyńskim, Ryszardem Frelkiem zdarzało nam się wspólnie polować i biesiadować. W dyskusjach wyróżniał się trafnością i zwięzłością wypowiedzi. Nie było w nim nic z aktora, jego przeszłość poznawałem długo i fragmentarycznie. O tym, że był w partyzantce dowiedziałem się właśnie w czasie jakiejś biesiady. Wojną niezbyt się interesowałem więc ta wiedza mi wystarczała.
Pewnego dnia Zygmunt zadzwonił do mnie pytając czy nie podwiózłbym go samochodem do Augustówki, na obchody rocznicowe, związane z jego partyzanckim oddziałem?
- Wiesz - wyjaśnił - po części oficjalnej odbędzie się biesiada, będę musiał wypić, mam nadzieję, że się dla mnie poświęcisz.
Zgodziłem się bez problemu, wszak przyjaźń zobowiązuje.
Na uroczystość przybyły władze powiatowe, które zajęły miejsce na podium. Mój przyjaciel, człowiek skromny, stanął na samym skraju elity. Ja zaś wmieszałem się w tłum mieszkańców Augustówki i przybyszów z okolicznych wsi, którzy zgromadzili się licznie wokół podium.
Wysłuchałem trzech oficjalnych, patriotycznych przemówień sławiących dzielność, odwagę i hart ducha partyzantów z Batalionów Chłopskich. Sądziłem, że oficjalna część uroczystości dobiega właśnie końca, gdy z tłumu rozległ się głos: widzę tu komendanta, może by opowiedział jak przebiegała bitwa ze Szkopami. Wszystkie głowy stojących na podium zwróciły się w stronę komendanta, mojego przyjaciela, Zygmunta Golańskiego. W tym właśnie momencie dowiedziałem się, że był on "komendantem", nigdy o tym słowem nie wspominał.
Bohater ludu, przez lud wywołany zaczął swoje wspomnienie od stwierdzenia: Muszę powiedzieć, że bałem się Niemców, byli od nas lepiej uzbrojeni i bardziej ostrzelani.
Do oddziału w Augustówce, którym dowodził "Boruta" przybyli młodzi nie doświadczeni partyzanci na przeszkolenie. Ich dowódca rozstawił ich na czatach. Mieli rozkaz wycofać się natychmiast, gdy zobaczą Niemców, wycofać się niepostrzeżenie i poinformować dowódcę. Jeden nie wytrzymał nerwowo i strzelił. Niemcy błyskawicznie zaatakowali wypoczywających partyzantów. Zaskoczenie oddziału, Boruta zdołał opanować, z pistoletem w ręku zawrócił partyzantów wycofujących się w stronę lasu. Starcie w Augustówce opisano w kilku książkach i artykułach. Wszyscy autorzy podkreślają, że oddział odniósł zwycięstwo dzięki odwadze "Boruty", odwadze i umiejętności wychodzenia z sytuacji beznadziejnych.
Pewnego razu wracając z banku postanowiłem wpaść, niezapowiedziany, do przyjaciela. Otworzyła mi pani Krystyna, żona Zygmunta, uczestniczka powstania warszawskiego, sanitariuszka oddziału AK. Zygmunta zastałem przy okrągłym stole porządkującego zawartość swoich szuflad. Wśród różnych odznaczeń dostrzegłem krzyż Virtuti Militari. Skąd go masz, zapytałem głupawo. Dostałem za walkę z Niemcami. Strzeliłem gafę pomyślałem. Taki był Zygmunt. Nie pysznił się, nie wypinał piersi. Nie uczestniczył w akademich "ku chwale..." Otrzymał np. zaproszenie od prezydenta Baracka Obamy, ale nie poszedł na uroczystości. Miałem mu to za złe.
- Źle się czułeś, spytałem.
- Czułem się dobrze.
- To dlaczego nie poszedłeś?
- Nie dość, że w czasie wojny spełniłem swój obowiązek to jeszcze muszę się z tym obnosić?
Bolał nad tym, że politycy dopuszczają się wartościowania życia uczestników walki z hitlerowcami. Dzielą weteranów na lepszych i gorszych. Jako dwudziestolatkowie nie myśleliśmy kategoriami współczesnych, pożal się Boże, polityków. Chcieliśmy bić Niemców. W moim oddziale walczyli rdzenni warszawiacy, wstąpili Batalionów Chłopskich, bo mój oddział był najbliższy, wieś znali z wyjazdów letniskowych z rodzicami.
Zygmunt Golański należał do ludzi skromnych i wprost niewiarygodnie tolerancyjnych. Przez ponad 40 lat wybierano go na prezesa koła łowieckiego, choć za polowaniem nie przepadał. Zdarzyło się, że pewien kolega przy ognisku, po kilku kieliszkach krytykując prezesa użył obraźliwego epitetu. Oburzyło to uczestników biesiady do tego stopnia, że złożyli formalny wniosek o usunięciu go z koła. Zygmunt Golański nie zaakceptował wniosku. Po kilku kieliszkach każdy może strzelić głupstwo - powiedział i na tym dyskusja się skończyła.
Napisałem felieton wyśmiewający wady myśliwych. W kole, któremu prezesował Zygmunt, odczytano felieton jako "kalanie własnego gniazda". Człowiek, który w czasie okupacji dokonał bohaterskiego wyczynu zgłosił na walnym zebraniu wniosek o wyrzucenie mnie z koła. Poparli go ważni i wpływowi koledzy. Nie miałem najmniejszych szans, nie zabrałem nawet głosu we własnej obronie. Prezes zaproponował, aby powołać komisję dla wyjaśnienia sprawy, podczas trwania zebrania - uzasadnił - komisja zbada sprawę i przygotuje wnioski. Poddał pod głosowanie uzupełnienie porządku obrad o sprawozdanie komisji nadzwyczajnej. Walne zebranie wniosek przyjęło jednogłośnie. Tylko ja się wstrzymałem od głosu. W czasie przerwy koledzy wyraźnie mnie unikali.
Pod koniec dnia przewodniczący komisji wszedł na mównicę i oświadczył, że komisja nie może zgłosić wniosku o usunięcie, bo prześmiewki są anonimowe. Skojarzenie tytułu felietonu z nazwą koła jest kwestią osobistych odczuć. A za to statut kar nie przewiduje.
Z Zygmuntem Golańskim prowadziłem burzliwe dyskusje, spieraliśmy się nieraz ostro. Krytyka w Polskim Związku Łowieckim była tępiona od góry do dołu. "Zły to ptak co własne gniazdo kala" było obowiązującą dewizą władz naczelnych. Zygmunt odpowiadał cytując Norwida: „Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala. Czy ten, co mówić o tym nie pozwala?”
Sam zresztą pisywał limeryki o kolegach myśliwych z własnego koła. Wytykał nam dobrotliwie wady. Pochlebiało mi to, że byłem pierwszym czytelnikiem, przepisywałem wierszyki z rękopisu. A kiedy został honorowym prezesem opisał dewocyjną pobożność swojego następcy, którego kandydaturę zgłosił i popierał:
Prezes wiele ma kłopotów
Do działania zawsze gotów
Chętnie potem i niezwłocznie
Na kolibie se odpocznie
Żeby w lesie mu nie zbrzydło
Obok strzelby ma kropidło.
Zygmunt Golański wyróżniał się skromnością, mądrością, dowcipnym... Zapytałem córkę, Małgorzatę, jakim był ojcem?
W domu tata był niemal nieobecny, cały swój czas poświęcał sprawom. Nie prawił mi nigdy morałów, ani nie udzielał rad z wysokości katedry. Jeśli mu się coś nie podobało w moim zachowaniu komentował dowcipem, lub jakąś przypowiastką, często biblijną. Wpoił mi życiową zasadę, że powinnam być człowiekiem przyzwoitym, nie ze względu na grożące kary piekielne i niebieskie obietnice nagród, tylko dlatego, że przyzwoitość jest cechą wyróżniającą człowieka z pośród innych istot.
Wnuczka, Julia zapamięta go, jako człowieka uczciwego. Błędy w ludzkim postępowaniu przypisywał pomyłkom, a nie planom perfidnego postępowania. Pomagał ludziom bezinteresownie, taką już miał naturę.
Od siebie dodam, że w ostatnich tygodniach przeżył wielką radość. Został pradziadkiem
Nie głaskało go życie po głowie. Po zakończeniu wojny przeżył aresztowanie, nie oszczędzono mu, już za demokracji, krytyki, na którą nie zasługiwał. Nie zgorzkniał, był człowiekiem spełnionym, przeszedł przez życie z podniesioną głową. W przeddzień śmierci zadzwonił do mnie, umówiliśmy się na spotkanie. Następnego dnia zmarł nagle. Nie za długo spotkamy się Zygmuncie, w Krainie Wiecznej Szczęśliwości.
Wiem co byś mi odpowiedział: Kraina Wiecznej Szczęśliwości nie istnieje.

środa, 13 listopada 2013

NIEUDOLNI I OBŁUDNI

Słucham premiera, ministrów i różnych dupków. Uszom nie wierzę, że ludzie inteligentni (minister Bartłomiej Sienkiewicz) tłumaczą się jak matołki. Rzecznik prasowy premiera pan minister, Paweł Graś, rżnie głupa i całą winę zwala na organizatorów marszu rozbestwionych i bezkarnych narodowców. Pan minister spraw wewnętrznych, Bartłomiej Sienkiewicz, udaje Greka i plecie, że nie dało się przewidzieć przebiegu wydarzeń. Już za to samo oświadczenie powinien wylecieć na zbitą twarz. A jego szef, pan Donald Tusk, premier broni kolesia Sienkiewicza twierdząc, że zawinił kowal. Prezydentka Warszawy, aby zminimalizować ogrom błędów podaje sumę strat spowodowanych przez dzicz narodową.
W związku z tym, że po stronie rządowej nie ma winnych, jako obywatel i podatnik zadaję kilka pytań.
Kto zatwierdzał trasę przemarszu nacjonalistów? Czy nikt nie pomyślał, że trasa wiedzie wokół ambasady Rosyjskiej Federacji, i że na Belwederskiej przed ambasadą miłośnicy PiS urządzają miesięcznice żałobne? Panie ministrze Sienkiewicz, nie pomyślał pan o tym? Panu i podwładnym nie skojarzyła się trasa przemarszu dzikich z protestami organizowanymi przez wyznawców religii smoleńskiej? Wiem, że nie otrzymam od czynników rządowych na pytania odpowiedzi.
Dlatego zwracam się z pytaniem do niezależnej od rządu prokuratury generalnej czy zajmie się ustaleniem kto poza narodowcami ponosi za rozróby odpowiedzialność?
Dziś TVN pokazała manifestację w Białymstoku i dwójkę m"patriotów", którzy w geście hitlerowskim czczą Dzień Niepodległości Polski. Dlaczego dopiero dziś zostali zatrzymani?
Wiadomo, że rząd jest nieudolny i obłudny. Ja się do tego nie mogę przyzwyczaić choć wielu moich rodaków już do tego przywykło. Ja się z tym nie godzę, albowiem niemoc rządu sprawi, że mogę być przez dzikich pobity, że mogą mi podpalić dom, zniszczyć samochód.
Dlatego nie przyjmuję do wiadomości pokrętnych wypowiedzi premiera i jego ministrów. Apeluję do Rodaków: zacznijmy wymagać od rządzących uczciwej pracy. Przecież im, do cholery, za nią płacimy.

poniedziałek, 11 listopada 2013

PATRIOCI czy IDIOCI?

Znowu na ulicach Warszawy w dniu święta narodowego doszło do mordobicia i wandalizmu. Patrioci i kibole zademonstrowali brutalną siłę.
Dlaczego tak się dzieje? Bo święto narodowe usiłują zawłaszczyć partie polityczne i różne odłamy ugrupowań nacjonalistycznych. Przewodzi pan prezydent III RP, który 11 listopada organizuje własny pochód, usiłując dać przykład patriotyzmu państwowego. Prezydent nie zdaje sobie sprawy z tego, że w ten sposób staje się jednym z wielu ugrupowań politycznych maszerujących 11 listopada ulicami stolicy państwa. Wniosek: Pan prezydent powinien przestać organizować pochody, aby nie stawać się jednym z wielu. Czy starczy mu wyobraźni i rozsądku, aby zaprzestać pochodów?
Tak się składa, że w swoim długim życiu miałem szczęście oglądać święta narodowe w wielu państwach. Wszędzie są dniami radosnymi, łączącymi obywateli. We wszystkich wspomnianych państwach istnieją partie polityczne, konkurujące ze sobą, ale w dniu święta narodowego zawieszają konkurencję i cieszą się wspólnie, jako dzieci jednej ojczyzny. U nas partie nie konkurują tylko toczą wojny, bijatyki i urządzają awantury. To przejawy choroby i rozkładu moralnego. Nie może być tak, że różne partie, różne dupki i pan prezydent usiłują zawłaszczyć patriotyzm. Trzeba wreszcie powiedzieć jasno, że wszyscy Polacy są patriotami i żadna zdegenerowana partia nie ma prawa orzekać, który Polak jest patriotą. To musi być uregulowane prawnie.
Wreszcie ostatnia sprawa. Święto narodowe w listopadzie, w naszym klimacie jest nieporozumieniem. Ponury ten miesiąc wyzwala w ludziach przygnębienie i agresję. Dlatego święto narodowe powinno być obchodzone w miesiącach letnich. Powinno się nazywać świętem radości, miłości ojczyzny czy jakoś tak właśnie. Musi być pozbawione kontekstów politycznych. Nazwę święta i datę obywatele powinni ustalić w referendum. To musi być święto nieskalane polityką. W pozostałe dni roku politycy, patrioci, kibole i idioci mogą prać się po mordach.

niedziela, 10 listopada 2013

SKUNDLONE DZIENNIKARSTWO

Mija właśnie 75 rocznica Kryształowej Nocy, z 9 na 10 listopada w Niemczech hitlerowskich zaczęła się eksterminacja Żydów. Dziennikarze TVP 1 zamieścili obszerną relację  z tej okazji, pokazali autentyczne zdjęcia filmowe, poinformowali, że hitlerowcy wypędzili do Polski 17 tysięcy Żydów, przedstawili działania naszych dzielnych dyplomatów. Zapomnieli tylko dodać, iż rząd II Najjaśniejszej Rzeczypospolitej pozbawił 17 tysięcy Żydów polskiego obywatelstwa. Dowiedziałem się o tym czytając super interesującą książkę "Proces w Norymberdze" autorstwa Joe J. Heydecker'a i Johannesa Leeb'a.

środa, 6 listopada 2013

MOTYLANOGA - INSTYTUT DZIEŁ RELIGIJNYCH

Spytacie zapewne co ma wspólnego "motylanoga" z "Instytutem Dzieł Religijnych"? Gdybyście śledzili uważnie życie duchowe, i nie tylko, matki naszej przenajświętszej - Kościoła katolickiego, wiedzieli byście, że motylanoga, wedle nauki Kościoła, znaczy "kurwa", a Instytut Dzieł Religijnych to nic innego tylko nazwa banku państwa watykańskiego, osławionego wieloma przekrętami i aferami finansowymi. Nazwy wyżej przytoczone wymyślają najwyżsi kapłani dla zmyłki. Wpływy Kościoła rzymskokatolickiego, sądząc po nazwach są przeogromne. U nas np. nie używa się słowa rdzennie polskiego,mimo ustawy, "brukowiec" lecz zapożyczonego z angielszczyzny - "tabloit", bo doskonale ukrywa prawdę. Albo inny przykład. Partia bogatych, neoliberalnych demokratów choć reprezentuje interesy wąskiej grupy, działająca w rzeczywistości na niekorzyść "zwykłych obywateli", a więc większości nazwała się "Platformą Obywatelską".  Partia ta w przekrętach, w wygaszaniu afer dorównuje kurii rzymskiej.
Skojarzenia i porównania zrodziły się w mojej głowie pod wpływem lektury książki, pod przydługim tytułem "JEGO ŚWIĄTOBLIWOŚĆ TAJNE DOKUMENTY BENEDYKTA XVI". Autor, znakomity watykanista, Gianluigi Nuzzi napisał to bezprecedensowe dzieło posługując się wykradzionymi papieżowi tajnymi dokumentami.
Miłośnicy kryminałów znajdą w książce prawdziwe rozkosze. Poznają finezję tworzenia intryg, toczenia wojen podjazdowych, ukrywania prawdy, tuszowania afer finansowych i obyczajowych.
Kościół powszechny, pisze autor, "jest pasterzem 17 procent ludzkości, a ponadto zarządza królestwem bez granic, którego serce bije w Watykanie. Stoi na czele 4500 biskupów, 405 000 kapłanów, 865 000 członków instytucji religijnych, diakonów, świeckich misjonarzy, katechetów". Jest więc Kościół potęgą, nie tylko duchową, ale przede wszystkim finansową. "...dzięki pewnym plotkom, pisze Nuzzi, jak również dokumentom w naszym posiadaniu można stwierdzić, że audiencje pozwalają zebrać od 40 000 do 150 000 euro dziennie". Dawniej handlowano odpustami, teraz jest w modzie handel audiencjami. Znak to oczywisty, że Kościół staje się ważnym ogniwem neoliberalnej globalizacji. Nauki głoszone przez Jezusa z Nazaretu już dawno się zdezaktualizowały. Wszak purpurowe sukienki i złote ozdoby eminencji są piekielnie kosztowne. O odszkodowaniach za rozwiązłość pasterzy litościwie nie wspominam.
Dysonans między głoszonymi prawdami, a życiem codziennym hierarchów zauważyli zwykli zjadacze chleba, zwłaszcza w Polsce. Dziś już patrzymy na kapłanów krytycznie, nie chylimy kornie głów i zaczynamy sprawdzać.
Oto pani Małgorzata Marenin, feministka i samotna matka, oskarża arcybiskupa Józefa Michalika o zniesławienie, bo naruszył jej dobra osobiste wygłaszając kazanie rodem ze średniowiecza. Czy możecie sobie wyobrazić wystąpienie do sądu przeciw arcybiskupowi dziesięć lat temu?
Pamiętacie przytłaczającą ciszę, jaka zapanowała nad Wisłą po ujawnieniu praktyk arcybiskupa Paetza? I czułe, demonstracyjne uściski najwyższego Kapłana?
Świat szybko się zmienia. Musimy się nauczyć oceniać także rządzących. Przywołać obietnice z kampanii wyborczych i porównać z osiągniętymi rezultatami. Czas przystąpić do przygotowania ocen dla rządzącej koalicji PO - PSL.

czwartek, 31 października 2013

NIE MA AFERY

Atmosfera została oczyszczona. Szybko, sprawnie, bezboleśnie, jeśli nie liczyć kilku ukaranych pionków. Nie było afery w Dolnośląskiej Platformie "Obywatelskiej" Nikt nikogo nie usiłował przekupić. W Platformie "Obywatelskiej" znowu panuje zgoda. Wszyscy są czyści i nieskazitelni. Donald Tusk udowodnił, że jest geniuszem w wygaszaniu afer i nikt mu nie podskoczy.
Tyle tylko, że wieje grozą.

wtorek, 29 października 2013

ROZKŁAD MORALNY w PLATFORMIE "OBYWATELSKIEJ"

Jeszcze dwa dni temu media zachłystywały się demokracją we wrocławskiej Platformie "Obywatelskiej". Oto stronnik lidera P"O" w drugiej turze tajnych wyborów, pokonał faworyta i dotychczasowego szefa Grzegorza Schetynę. Występujący w audycjach telewizyjnych i radiowych prominentni reprezentanci P"O" pękali z dumy. Oświadczając, że ich partia jest niedościgłym wzorem do naśladowania.
Przechwałki miały krótki żywot. Oto jesteśmy świadkami niebywałej afery. Okazało się, że w szeregach "nieskazitelnych" kwitnie handel głosami, kupuje się nie tylko sukienki dla żon, ale kupuje się stronników i płaci posadami w państwowych firmach. To nawiązanie do tradycji  z dawnych czasów, kiedy możni kupowali głosy szlacheckich gołodupców. Różnica polega jedynie na tym, że możnowładcy kupowali stronników, płacąc z własnej kiesy, a w Platformie "Obywatelskiej" płaci się stronnikom pieniędzmi firm państwowych.
Do tej pory Platforma "Obywatelska", jawiła się nam, jako formacja, której nie wiele się udaje: autostrady, lotniska, służba zdrowia, oświata. W sferze społecznej i politycznej Platforma "Obywatelska" zaprzeczała własnej nazwie lekceważąc głosy obywateli-wyborców. Dawała przykłady fałszu wzywając do bojkotu referendum w Warszawie i nawołując do brania udziału w referendum w Słupsku. Wspierał ją stronnik - prezydent państwa polskiego, co się w głowie nie mieści.
Z badań nastrojów społecznych przeprowadzonych w ostatnim czasie wynika, że obywatele już dostrzegli, iż sprawy państwa zmierzają w złym kierunku. A Platforma "Obywatelska" zamierza rządzić jeszcze dwa lata. Czy nie można skrócić psucia państwa?

sobota, 26 października 2013

ROZKWIT DEMOKRACJI w PARTII AUTORYTARNEJ

Najważniejsza wiadomość medialna wieczoru (26.10.2013), w Platformie Autorytarnej, zwanej dla zmyłki Obywatelską, wybuchł wulkan demokracji. W Karpaczu, Jacek Protasiewicz, stronnik Donalda Tuska, w drugiej turze wyborów pokonał Grzegorza Schetynę "konkurenta" premiera. I to ma być niezbity dowód na rozkwit demokracji w III RP.
Tymczasem Platforma Obywatelska nie znosi, wręcz nienawidzi, inicjatyw obywateli. Wrzuciła do kosza półtora miliona podpisów obywateli w sprawie przedłużenia wieku emerytalnego. Teraz zamierza odrzucić milion podpisów obywateli w sprawie sześciolatków. Platforma Obywatelska dała dowód skundlenia politycznego wzywając obywateli do bojkotu referendum w Warszawie. Wspiera ją w dziele autorytarnych poczynań "bezpartyjny" prezydent, pan Bronisław Komorowski, człowiek pobożny i bogobojny, wszak religia, którą wyznaje jest autorytarna.
Platformersi i ich stronnik prezydent w prymitywny sposób pojmują demokrację, są przekonani, że skoro obywatele wybrali ich na drugą kadencję to nie powinni korzystać z praw zagwarantowanych w konstytucji. Dlatego przedstawiciele Platformy wybory we własnej partii usiłują przedstawić jako rozkwit demokracji. Nic więc dziwnego, że słupki poparcia kurczą się zauważalnie. Straszenie PiS-em już nie pomaga. PO i PiS powinny pójść na wcześniejszą emeryturę.


piątek, 25 października 2013

TYLKO REWOLUCJA

W "Dzienniku Trybuna" ( nr 107/2013 z 23 października) przeczytałem arcyciekawy artykuł Jana Wyganowskiego pt. "Koniec państwa opiekuńczego?"  Pozwalam sobie przytoczyć dwa fragmenty.
Jak wynika z danych przytoczonych przez autora najbogatszym nie straszne są kryzysy, na których się bogacą. Koszty ponoszą zwykli zjadacze chleba. Bogaci pomnażają swoje majątki, a zwykli biednieją. Mogłoby się wydawać, że sprawa jest beznadziejna.
Jan Wyganowski nie odbiera nam nadziei. Powołując się na raport waszyngtońskiego Centrum Badań Gospodarczych i Politycznych konkluduje, że wzrost bogactwa dla niewielu i nędzy dla milionów doprowadzi do wiosny ludów. Czyli do rewolucji. Twórcami wiosny stanie się bezrobotna młodzież.
Witaj wiosno sprawiedliwości społecznej!

czwartek, 24 października 2013

TU BRZOZA... TU BRZOZA...

Dobiegła właśnie końca druga odsłona konferencji naukowej w sprawie brzozy smoleńskiej. Ściągnęło na konferencję wielu z profesorskimi tytułami z całej kuli ziemskiej. Zabrakło tylko przewodniczącego sekcji naukowej konferencji profesora Jacka Rońdy, który poinformował wierzących w zamach na antenie TV Trwam, że nie wytrwał i dał nogę z tego towarzystwa naukowego. Ucieczka pana profesora nie wpłynęła na przebieg drugiej odsłony debaty naukowej. Wręcz przeciwnie zebrani mogą pochwalić się przeogromnym dorobkiem, odkryciami i osiągnięciami.
Ustalono mianowicie, że samolot nie ściął skrzydłem żadnej brzozy. Profesor z Ameryki, który mówił we własnym imieniu dowiódł bowiem, że to nie była brzoza, a sosna posadzona przez prezydenta Putina przy pomocy premiera Tuska. Zaprezentował nawet fotkę satelitarną, którą pan Antoni znalazł na wycieraczce. Inny profesor oznajmił, że na ubraniach pasażerów nie wykryto materiałów wybuchowych, było to niemożliwe, albowiem materiały wybuchowe ukryto w puszkach po piwie. Inny uczestnik drugiej części debaty ustalającej prawdę wzbogacił  twierdzenie o puszkach po piwie dowodem dodatkowym twierdząc, że środki wybuchowe mogły znajdować się w parówce.
W drugiej odsłonie debaty naukowej w sprawie brzozy-sosny brał udział, też profesor,wirtualny kandydat na premiera Polski i prezydenta Warszawy. Nie będę streszczał jego wystąpienia, bo jest to niewykonalne. Dodam tylko, że jak donoszą służby podsłuchujące co w trawie piszczy, były kandydat ma objąć schedę po swoim koledze, prof. Jacku Rońdzie.
Zapewniam wszystkich, że wiele się jeszcze zdarzy.

wtorek, 22 października 2013

DWAJ PANOWIE "M"

Można bez przesady napisać, że w ostatnim czasie zawładnęli mediami. Na przemian ekscytują dziennikarzy, a za ich pośrednictwem opinię publiczną. Nie tylko nad Wisłą, ale nad Menem, Aarą i Tamizą, skąd do mnie dzwonią  rodzina i znajomi.                                   Dwaj panowie "M": Józef arcybiskup Michalik i Antoni poseł Macierewicz. Nie szczędzą nam sensacji.
Arcybiskup Michalik zasłynął wypowiedzią, cytuję za Internetem: "Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga". Myśl filozoficzna czy zwykły bełkot? Kto jest tym drugim człowiekiem? Arcybiskup nie definiuje. I rozwadnia dalej: "Wiele tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby te relacje między rodzicami były zdrowe". A w głosie arcybiskupa obłudna troska o dzieci, łagodna, ojcowska przygana pod adresem rodziców i ani słowa o pedofilach w duchownych sukienkach. Krytyka postawy arcybiskupa to ewidentny atak na Kościół, oczywiście atak nie dopuszczalny, bo Kościół jest głosem Boga. A domaganie się odszkodowań od Kościoła jest już chyba grzechem śmiertelnym. Kościół nie ponosi wszak odpowiedzialności za swoich pracowników.
Drugi pan "M", Antonii Macierewicz dwoi się i troi, by dowieść, że w Smoleńsku Tusk i Putin dokonali zamachu. Wczoraj poseł Macierewicz zgromadził na konferencji naukowej kwiat "wybitnych super ekspertów", którzy zademonstrowali niezbite naukowe dowody w postaci puszek po piwie i innych napojach. Córcia moja zadzwoniła pytając, dlaczego na "naukowej" konferencji reklamuje się piwo, a znajomy z Frankfurtu nad Menem poprosił   abym mu przysłał kilka parówek demonstrowanych przez uczonego, bo frankfurterki już mu się przyjadły.
Najsmutniejsze w dyskusji o tragedii smoleńskiej jest to, że prezes Polskiej Akademii Nauk, ignorując pracę państwowej komisji Millera, usiłował uwiarygodnić szamaństwo i sprawić, by z zespołem Macierewicza dyskutowali znawcy katastrof lotniczych.

niedziela, 20 października 2013

ARCYBISKUP SZALEJE

Arcybiskup, Józef Michalik szaleje nie na żarty. Ujawnia swoje poglądy moralne i zaleca jak rodzice powinni wychowywać dzieci. Wychowanie seksualne w szkołach? Apage Satana!  Wedle arcybiskupa nauka o seksie pozbawia dzieci wstydu i prowadzi do...grzechu. Wiedza arcybiskupa ciągle pozostaje w średniowieczu. We wszystkich państwach cywilizowanych uczy się dzieci o seksie. I państwa te nie zamieniają się w Sodomę i Gomorę.
W 1975 roku na zaproszenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych  wybraliśmy się ze Staszkiem Mazurkiewiczem- operatorem Polskiej Kroniki Filmowej do Szwecji. Przemierzyliśmy ten kraj od Ystad do Kiruny. W Uppsali przysłuchiwaliśmy się dyskusji Olafa Palme ze studentami. Przeżyliśmy szok, albowiem studenci traktowali premiera jak kolegę. Ale prawdziwy szok przeżyliśmy w szkole na lekcji o seksie dla dzieci w wieku ośmiu lat.
Piętnaście lat później, kiedy już pracowałem w Krajowej Agencji Wydawniczej, córka moja mieszkająca w Bernie pokazała mi książkę, szwedzkiego autora, przeznaczoną dla dzieci w wieku 7-10 lat. W czasie naszej rozmowy do pokoju weszła Gucia. Zamilkłem, albowiem w Polsce o seksie nie rozmawiało się przy dzieciach. Wnusia zauważyła moje skrępowanie, spojrzała na książkę i oznajmiła, abym się nie krępował, bo ona wie "jak się robi dzieci", uczy się o tym w szkole. Powiedziała to normalnie bez wypieków na twarzy, albowiem seks, rozmowa o nim jest takim samym tematem jak rozmowa o gwiazdach, mrówkach czy grzesznych księżach.
Polscy biskupi, arcybiskupi, kardynałowie wypowiadają się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. Seksu nie uprawiają, dzieci nie mają, sami z własnej woli pozbawili się radości i przyjemności z uprawiania seksu i posiadania dzieci, a uzurpują sobie prawo do wydawania zakazów w tej dziedzinie. To nie jest moralność, a jakiś obłęd, obsesja, psychiczne skrzywienie.
Doświadczenie uczy, że wiedza nie prowadzi do nieszczęść, niewiedza zawsze. Potępianie seksu przedślubnego, niewiedza są przyczyną schorzeń, a przede wszystkim nieszczęść ludzkich. Nauki arcybiskupa Michalika o seksie nie mają sensu, bo nie są poparte wiedzą i doświadczeniem.

czwartek, 17 października 2013

NAIWNI CIESZĄ SIĘ KRÓCEJ

"Dziennik Trybuna" na pierwszej stronie łzy gorzkie leje z tego powodu, że Platforma zwana "Obywatelską" wykiwała naiwny Sojusz Lewicy Demokratycznej, który w pozycji dziada proszalnego zawarł rzekomo porozumienie z cwaną Platformą Oszukańczą. "Najpierw, jeszcze w wyborczy wieczór- jęczy "Dziennik Trybuna"- Adam Szejnfeld ogłosił w którejś z telewizji, iż nie ma mowy o żadnych warunkach programowych SLD, to wszystko są elementy programu Platformy". Nie dość, że Platforma O... okradła SLD z elementów to publicznie się wypiera, że cokolwiek z SLD zawierała.
Jest to bardzo bolesna lekcja dla łatwowiernych chłopców z warszawskiej rady SLD, którzy zachowali się jak dziewica co to chciałaby mieć przyjemność i cnoty nie stracić.
Jedyna korzyść z tej porażki, dla całego SLD, jest taka, że w przyszłości sojusz przestanie się mizdrzyć do PO. Ogłosi, napisany w zrozumiałym języku, program o co walczymy i pozyska tych wyborców, którzy urn nie napełniają kartkami.
Czekamy na program, w którym SLD zobowiąże się i poda terminy, że:
- zaprzestanie prywatyzacji i oddawania majątku narodowego.
- stworzy nowe miejsca pracy.
- zlikwiduje umowy śmieciowe.
- zreformuje - uzdrowi służbę zdrowia.
- unowocześni szkolnictwo.
- poszerzy demokrację, wprowadzi referenda, podda kontroli firmy i korporacje czy ich działalność nie ogranicza praw obywatelskich.
- wprowadzi sprawiedliwy podział dochodu wypracowanego przez społeczeństwo. Miernikiem tego dochodu przestaną być słupki statystyczna, a staną się mierniki zadowolenia obywateli.
- spowoduje, że w mediach publicznych będą miały swój czas emisyjny związki zawodowe organizacje poza rządowe, młodzieżowe i zwykli obywatele.
- wypowie konkordat, który zabezpiecza tylko interes państwa watykańskiego.
- ogłosi, że w polityce będzie kierować się tylko interesem państwa polskiego, a nie ideologią, fobiami i uprzedzeniami.
Jeśli przedstawi taki program, zagłosujemy za SLD.

wtorek, 15 października 2013

KONIEC ERY NIETYKALNYCH

Media głównego nurtu, "liberalne i niezależne", wkurwiły się nie na żarty i przywaliły zgromadzeniu starych kawalerów przyodzianych w dostojne szaty biskupów, arcybiskupów i kardynałów czyli pasterzy w purpurach, fioletach i złoconych sukienkach, przemieszczających swoje dostojne cielska w eleganckich brykach, od 150 tysięcy w górę. A to z powodu pedofilii występującej w Kościele, matce naszej przenajświętszej, trwającej w wiecznym dziewictwie i czystości. Może nawet czwarta władza przymknęłaby oko na to gorszące zjawisko, gdyby nie faryzeuszowskie wypowiedzi dostojników. Jestem wyznawcą zasady, że co cesarskie cesarzowi, a co boskie Bogu, wspomnę więc o papieżu Franciszku (oby mu się nic nie stało), który zapoczątkował nowy styl życia, czyli powrót do korzeni. Z pewnością przykład osobisty papieża Franciszka ośmielił polskie media do ostrej krytyki nietykalnych. Postawa hierarchów zasługuje na krytykę, albowiem przez lata ukrywali przestępców w sukienkach, a teraz dystansują się od koleżków- pedofilów, aby ofiarom nie płacić odszkodowań.
Wystąpienia  kardynałów i arcybiskupów polskich odsłoniły Polakom wierzącym i niewierzącym stan ducha, rozumienie moralności i poziom intelektualny najwyższych pasterzy Kościoła w Polsce. Ten stan ducha, rozumienie moralności i poziom intelektualny są zastraszająco niskie, by nie powiedzieć, nie bez współczucia, tragiczne.
Zapewne politycy, którym społeczeństwo polskie powierzyło rządy w państwie wyciągną z tego odpowiednie wnioski. Trzy świeckie władze zechcą z pewnością  pójść w ślady czwartej władzy i wstaną z kolan. Ja, skromny obywatel, podatnik i wyborca apeluję do władzy świeckiej: nie lękajcie się ...prałatów!

poniedziałek, 14 października 2013

I PO REFERENDUM

I po referendum. Przez kilka dni dziennikarze, politycy i politolodzy będą dociekać kto wygrał, kto przegrał itd.itp.
To referendum ujawniło wiele zjawisk, które stawiają rządzących w nowym, niekorzystnym świetle. Oto pan Donald Tusk, premier III RP wezwał zwykłych ludzi do bojkotu konstytucji, do bierności politycznej. Jest wprawdzie liderem Platformy tzw. "Obywatelskiej", partii cichcem wprowadzającej rządy autorytarne i to mu wolno. Wolno mu bronić koleżanki partyjnej. Ale premierowi państwa nie wolno wzywać obywateli do bierności...ze strachu przed obywatelami. Premier skompromitował się doszczętnie.
Pan Bronisław Komorowski, prezydent Polski, wzywając obywateli do bojkotu lokalnego referendum ujawnił, że nie opuścił szeregów Platformy "Obywatelskiej". Zeszmacił się całkowicie.
Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz może się cieszyć i podziękować "Prawu i Sprawiedliwości" za to, że swoją prymitywną i śmieszną propagandą uratował ją od klęski.
Te dwie siostrzane partie PO i PiS wspierają się solidarnie, aby nie oddać władzy konkurencji.
Czy my, obywatele wyciągniemy z tego wnioski na przyszłość?

piątek, 11 października 2013

SPOTKANIE NA KLATCE SCHODOWEJ

- Dobrze Miruś, że cię spotkałam - powitała mnie Marysia - sąsiadka z trzeciego piętra. Ty na pewno wiesz, gdzie będziemy odwoływać Chinkę.
- Jaką Chinkę Marysiu - odpowiedziałem zdziwiony.
- No... tę co kręci z Duchem Świętym, no... prezydentkę Warszawy, HGW. Nie wiesz, że bazarnicy nazywają ją Chinką? A o jej kontaktach z Duchem Świętym, pisze w dzisiejszym "Dzienniku Trybuna", Halina Maleszewska: "Hanna Gronkiewicz-Waltz od zawsze utrzymuje osobiste. bliskie kontakty z Duchem Świętym. I chętnie o tym opowiada".
Sprawię ci zawód Marysiu, ale jeszcze nie wiem, gdzie będziemy głosować. Wybieram się właśnie na Wiśniową róg Rakowieckiej, jeśli tam się czegoś dowiem natychmiast cię powiadomię.
Platforma "Obywatelska", sprawująca rządy w Warszawie postanowiła chyba utajnić lokale referendalne, aby obywatele nie odwołali wiceprzewodniczącej tej "obywatelskiej" partii. Warszawianki i warszawiacy mogą się obyć od wyborów.
Dlatego nie ma żadnej informacji, nie wiszą jak przed wyborami obwieszczenia. Ja, obywatel- podatnik stolicy, takich nie spotkałem. Nie wiem też,czy prawo nakazuje władzom samorządowym informować obywateli o lokalach, gdzie będą mogli oddać głosy. Jeżeli istnieje taki wymóg prawny, sprawą powinna zająć się prokuratura. Nie sądzicie obywatele?

czwartek, 10 października 2013

BOGACZE BOJKOTUJĄ REFERENDUM

Ledwo przetarłem rano oczy usłyszałem w radio znajome głosy. Renomowana dziennikarka przesłuchiwała znanego bogacza i birbanta, który oświadczył, że w niedzielę wyjeżdża za miasto i nie weźmie udziału w referendum. Oświadczenie hulaki renomowana dziennikarka przyjęła ze zrozumiałym zadowoleniem.
Coś się w głowach polityków popieprzyło. Partia bogatych, nosząca nazwę Platformy Obywatelskiej, wzywa ZWYKŁYCH OBYWATELI do bojkotu referendum. Bogaci chcą zwykłych obywateli pozbawić praw zagwarantowanych w konstytucji. Boją się utraty władzy. Widocznie mają coś za uszami. Może niektórzy wykupili zbyt dużo działek budowlanych?
Za trzy dni referendum, a mieszkańcy mojego domu nic nie wiedzą, gdzie będą głosować. Żadnych informacji, zero ogłoszeń. To jeden ze sposobów ratowania tonącej platformy bogaczy.
Musimy Platformę "Obywatelską" przywołać do porządku. Zachęcam zwykłych obywateli do udziału w referendum. Powstrzymajmy autorytarnych!

wtorek, 8 października 2013

BIJATYKA

O mało nie spadłem z krzesła, gdy ujrzałem w telewizji prezydium antyprezydenckie (Pani prezydentka Hanna Gronkiewicz-Waltz dokonała cudu, może zostanie świętą męczenniczką warszawską?) zjednoczyła bowiem skrajną prawicę ze skrajną lewicą. Honor lewicy, jeśli słowo "honor" jest jeszcze zrozumiałe, uratował Sojusz Lewicy Demokratycznej, bo się w prezydium nie pojawił, dowodząc tym samym, że jest partią odpowiedzialną.                                                                                                                           Jazgot polityczny rośnie z godziny na godzinę.
Rej wodzi "Jarosław Polskę zbaw", bo mu do władzy spieszno. A ponieważ pomysłów na przyszłość nie ma to zastosował chwyt patriotyczny. PiS wykorzystuje symbole i postacie historyczne do walki z panią prezydentką, która dwoi się i troi, aby polepszyć swój wizerunek, rychło wczas.
Ponieważ literka "W" nie zadziałała sztab PiS rzucił do walki Stefana Starzyńskiego, prezydenta Warszawy, który wsławił się obroną stolicy w 1939 roku. Oblepił jego twarzą przystanki tramwajowe.
Niezależnie od wrzasku PiS i PO wybieramy się z Renią na referendum, bo konstytucja daje nam takie prawo. Nam, obywatelom. A ONI mogą na siebie ujadać do woli. Na to ich tylko stać.

poniedziałek, 7 października 2013

ZMIANA SZYLDU

Uch, "TWÓJ RUCH", jego ruch, jej ruch, aż boli od tych ruchów brzuch. Czy zmiana szyldu przyniesie sukces?
Oczami duszy widzę Janusza Palikota piszącego, w pocie czoła, program dla Twojego, nie mojego, Ruchu. Bo teraz, zdaniem lidera nowego-starego ruchu program jest najważniejszy. A jeszcze niespełna 3 lata temu w błyskotliwym dziełku pt. "Ja Palikot" (str.134-135) pan Janusz wyśmiewał politologów, liderów, ekspertów, którzy "zupełnie się pogubili" pytając o programy i wielkie cele. Zapomnieli, że teraz liczy się marketing i media. 
Z niecierpliwością czekam na program Twojego Ruchu. Ciekawi mnie czy Twój Ruch właściwie odczyta oczekiwania większości Polaków. Czy w programie znajdzie się zapowiedź zniesienia podatków dla osób, których dochód miesięczny nie osiąga najniższej płacy i podniesienie podatków tym wszystkim, których miesięczny dochód przekracza dwadzieścia tysięcy?
Jeśli Twój Ruch nie zerwie z polityką neoliberalną nie wróżę mu sukcesów. Zmiana szyldu to za mało.

czwartek, 3 października 2013

NIEBYWAŁA DEMORALIZACJA WŁADZY

Czy możecie, drodzy Internauci, pokazać mi jeszcze jeden kraj, gdzie premier rządu, prezydent państwa, wspierani  przez część tzw. elit artystycznych i naukowych wzywają do bojkotu referendum? Czy nie sądzicie, że premier, pan Donald Tusk i prezydent, pan Bronisław Komorowski ulegli całkowitej demoralizacji politycznej, etycznej i moralnej, wzywając obywateli, aby nie korzystali z praw obowiązującej konstytucji?

środa, 2 października 2013

POTĘŻNI OBROŃCY PANI HGW

Ruszyli silni, zwarci, gotowi... umrzeć za  prezydentkę, panią Hannę Gronkiewicz-Waltz. Na czele biskupi, bo pani HGW wszystkie swoje decyzję konsultuje z Duchem Świętym. Boże wybacz im, że zajmują się polityką, zamiast zbawieniem HGW!
Za hierarchami kroczy koleżka, premier z Bożej łaski, pan Donald Tusk wszak Hania jest jego zastępczynią w Platformie "Obywatelskiej". Można solidarność partyjną zrozumieć, ale nie wybaczyć. Pochód obrońców zamyka bogobojny prezydent III RP, pan Bronisław Komorowski. Nie weźmie On udziału w referendum. Zachęca w ten sposób obywateli, by zostali w domach.
Ja, obywatel III RP wezmę udział w referendum. Zagłosuję za odwołaniem pani Hanny Gronkiewicz Waltz. Takiego chaosu w komunikacji miasta nie udało się wprowadzić żadnemu z jej poprzedników. A ja korzystam z tramwajów, autobusów-tak głośnych, że tracę słuch i z metra.
Proszę wszystkich, nie wmawiajcie mi, że w ten sposób popieram PiS. PiS jest partią przeszłości, symbolem anachronizmu politycznego myślenia. Kocha klęski i trumny. Zasługuje na minutę milczenia.
Proszę jednak o zwrócenie uwagi, że ostatnio referenda stały się modne. Referenda gwarantuje nam konstytucja. Strażnik konstytucji zamierza to prawo ograniczyć, upichcił już projekt ustawy. I pan premier i pan prezydent zmierzają w kierunku rządów autorytarnych . Niech to nikogo nie dziwi. Kończyli studia na wrednych uczelniach "komunistycznych", a czym skorupka  za młodu nasiąknie tym na starość trąci.

środa, 25 września 2013

HIPOKRYZJA DEMOKRATYCZNA

Zawsze, ilekroć pan Władysław Frasyniuk gości w telewizji słucham go z wielką uwagą, bo nie owija w bawełnę tylko nazywa rzeczy po imieniu. Zauważyłem, że ten prostolinijny (polityk, biznesmen) zaczyna przystosowywać się do nowego obyczaju czyli hipokryzji. Wczoraj wypowiadając się o wysiłkach prezesa Polskiej Akademii Nauk, Władysław Frasyniuk zapewnił, że darzy prof. Michała Kleibera szacunkiem, ale w kwestii spotkania ekspertów z zespołem pana Antoniego Macierewicza nie zgadza się, bo...
Ja też nie zgadzam się z prezesem Polskiej Akademii Nauk i nie darzę prof. Kleibera szacunkiem. Dlaczego?
Prezes Polskiej Akademii Nauk, instytucji skupiającej najwybitniejszych uczonych nie może utożsamiać swoich prywatnych poglądów ze stanowiskiem PAN. Odnoszę wrażenie, że profesor Kleiber tak właśnie postępuje. Po katastrofie smoleńskiej proponował powołanie międzynarodowego zespołu do badania przyczyn katastrofy. Czyżby nie wierzył państwowej Komisji? Czy wśród polskich uczonych, inżynierów, ekspertów lotniczych nie ma ludzi godnych zaufania? Dlaczego prezes PAN podważa kompetencje polskich specjalistów? Kto go do tego upoważnił? Były premier, pan Jarosław Kaczyński? Jarosław Kaczyński korzystając z okazji zwrócił się z prośbą o pomoc do prezydenta USA Barack'a Obamy. Jak się to skończyło powszechnie wiadomo. Uciekanie się do pomocy obcych głów państw w rozwiązywaniu polskich problemów wewnętrznych ma długą tradycję nad Wisłą, niestety niechlubną.
Teraz prof. Kleiber proponuje, aby poważni eksperci usiedli przy jednym stole z "ekspertami" Macierewicza i podjęli dyskusję, z pospolitym zespołem ludzi nawiedzonych. Przecież wynik spotkania jest z góry przesądzony. Profesor Kleiber może takie żenujące propozycje zgłaszać, ale Kleiber, prezes PAN ośmiesza w ten sposób najwybitniejszych uczonych. Dlatego nie darzę prezesa PAN szacunkiem.
Wracam do Władysława Frasyniuka, człowieka prześladowanego w Polsce Ludowej. Mogę przytoczyć wiele jego wypowiedzi świadczących o tym, że wzniósł się ponad osobiste, uzasadnione urazy i obiektywnie ocenia tamten miniony okres. Zauważyłem jednak, że ostatnio Frasyniuk stosuje bez namysłu ipeenowskie oceny realnego socjalizmu.
Maniera, że jak brakuje argumentów przywołuje się komunę, PRL, zbrodniczy reżim itp. jest bezowocna, bo przeczy rozumowi i faktom, których nawet tysiąc IPN-ów nie zdoła usunąć. Bo przecież nie można zburzyć Nowego Światu, Krakowskiego Przedmieścia, Starego Miasta, Zamku Królewskiego, Trasy W-Z, Trasy Łazienkowskiej, MDM, czy tak wyśmiewanych, przez półgłówków, domów z wielkiej płyty. Blokowiska były dla warstw najniższych poprawą bytowania. Przestali bowiem srać za stodołami.
I o tym, panowie demokraci, dotknięci bezrozumną nienawiścią, powinniście pamiętać.