piątek, 26 października 2012

BISKUP na LATARNI


Pierwsza wiadomość w Onecie trochę mnie zbulwersowała. Dowiedziałem się oto, że "biskup Piotr J". po pijanemu walnął toyotą w latarnię. Poniosło mnie i pod informacją napisałem, że dziwne jest prawo w moim państwie, które chroni panów w sukienkach...i parę uszczypliwości pod adresem dziennikarzy ukrywających nazwisko hierarchy. Biskupa nie krytykowałem.
Po chwili refleksji zrobiło mi się nawet żal biskupa, zacząłem mu współczuć, tak po prostu, po ludzku. Chociaż z Kościołem "powszechnym" nic mnie nie łączy już raz w nieodległej przeszłości zdarzyło mi się współczuć arcybiskupowi, Stanisławowi Wielgusowi, gdy publicznie poniżano go w Katedrze, a jeden "dostojnik" państwowy klaskał w Katedrze z radości (?). Współczułem arcybiskupowi, gdy władze Kościoła zabroniły mu dochodzić prawdy i bronić własnego honoru.
Teraz współczuję biskupowi, Piotrowi Jareckiemu, i zastanawiam się nad tym co skłoniło go do tego, że napity siadł za kierownicą? Może napił się gorzałki, bo przeżywa osobiste dramaty? Może się zakochał, a śluby złożone w młodości nie pozwalają mu na miłość do kobiety? Może popadł w konflikt z doktryną i usiłuje swoje rozterki zagłuszyć okowitą?
Przecież człowiek na poziomie intelektualnym biskupa pomocniczego nie sięga po kieliszek z błahych powodów.
Przyznaję, że biskup zyskał wręcz moją sympatię, gdy bez krętactw przyznał się do grzechu, wyraził skruchę i złożył swój los wręce papieża, Benedykta XVI!
A kiedy sam zaproponował dla siebie karę zacząłem go podziwiać. Zamierza bowiem przepracować społecznie dwadzieścia godzin miesięcznie dla pożytku publicznego. W tym momencie czarny z rogami i kosmatym ogonem zaczął mi sączyć do ucha pytania: czy praca społeczna biskupa będzie polegała na wygłoszeniu dla młodzieży kilku bezpłatnych prelekcji o szkodliwości picia gorzałki? A może zdecyduje się zamiatać chodniki na Marszałkowskiej? Biskup z miotłą w centrum stolicy to nie lada gratka! Aby wyrwać się z sideł czarnego krzyknąłem: apage, Satana!
Czy nie widzisz czorcie jeden, że biskup wszedł na ścieżkę świętości! Życzę mu w szczerej pokucie sukcesów. Bliski jest wszak dzień, gdy będzie podawany jako przykład wzorowej skruchy.
Jedno mnie tylko gnębi. Jak się zachowa niezawisły sąd doczesny? Zaakceptuje propozycję biskupa czy złagodzi karę?