piątek, 14 czerwca 2013

PRA PRA PRA WNUCZEK SAMUELA ŁASZCZA

Wybrał się Jan Maria Tadeusz Rokita, mąż pani posełki Nelly Rokity, niedoszły premier   z Krakowa do Italii, aby zdrowie nadwątlone w samolocie Lufthansy podreperować i ukryć się przed wyrokami sądów niezawisłych, a tu, niespodziewanie burza rozszalała się nad Wisłą z jego powodu. Platforma Obywatelska, słynąca z czystości dziewiczej, z szeregów własnych go wyciepnęła, pod pozorem, że składek nie płacił. Jak miał uiszczać,    skoro okazał się bankrutem. Zadaję sobie pytanie, kiedy i gdzie przepuścił tyle szmalu, przecież płaszcza jak jego praszczur, wspomniany w tytule, nie potrzebował, bo on niewykonanymi wyrokami sądowymi  płaszcza nie podbija, w Italii płaszcz mu nie potrzebny, co najwyżej wyrokami sądu "premier z Krakowa" pewną część ciała sobie podciera.
Wrażliwi koleżkowie zginąć mu nie pozwolą. Ogłosili już zrzutę, by ratować nieboraka. Media też pośpieszyły z pomocą nagłośniając sprawę ponad miarę. O człowieku, który z nędzy podpalił się w Alejach Ujazdowskich ledwo wspomniały, a politycy pieniędzy dla rodziny nieszczęsnego człowieka nie zbierają.


czwartek, 13 czerwca 2013

DONALD TUSK POWRÓT DO KORZENI

"Królestwo za konia" kojarzy się nam z Ryszardem III. "Nie ważne czy kot jest biały czy czarny, ważne czy łowi myszy" media przypisały Deng Xiaopingowi, twórcy nowoczesnych Chin, w istocie jest to przysłowie ludowe, w którym występuje kot biały i pręgowany. Media kota pręgowanego zamieniły na czarnego i tak już zostało, a Chiny odrzucając, za radą Deng Xiaopinga, ideologię, kierowane przez komunistów, stały się drugą potęgą gospodarczą świata.                                                                                                                                             Leszek Miller kojarzy się nam z powiedzeniem: "prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy". Media nasze niezależne cieszyły się, że Miller źle skończył, była to radość przedwczesna, a jak kto woli życzeniowa.
Pan Donald Tusk kojarzy się z powiedzeniem: "zwykły człowiek", "zwykli ludzie". Pamiętacie jak premier przemierzał Polskę "Tuskobusem"? Wybrał się w podróż po włościach, aby zasięgnąć rady "zwykłych ludzi". Natomiast jego zastępczyni w Platformie Obywatelskiej nie konsultuje swoich decyzji ze "zwykłymi ludźmi" tylko z Duchem Świętym, tyż dobrze i nieprawda.
Pan Tusk przetaczał się przez Polskę w aurze dobrego gospodarza, troskliwego szefa dbającego o dobro "zwykłych ludzi". Nawet pytanie: "panie premierze, jak żyć" po obróbce medialnej brzmiało przyjaźnie i nie beznadziejnie.
Zapowiedziana przez premiera druga podróż po kraju z niewyjaśnionych powodów się odwleka. Czyżby pan Donald Tusk nie potrzebował już rady "zwykłych ludzi"?  Sądząc po słownictwie, jakim się obecnie posługuje ważniejsze dla niego jest zdanie " mojej politycznej rodziny", co wyjaśnia chyba wszystko. W tym miejscu pragnę przesłać pozdrowienia Vito Corleone, noszącemu także przydomek "Ojca chrzestnego".
Wracając do ojcowskiej podróży premiera po podległym kraju, która się odwleka, pragnę się zastanowić czy jej przebieg miałby dziś taki sam przyjazny charakter jak dawniej? Czy zamiast pełnego troski i nadziei pytania "panie premierze jak żyć", jakiemuś obywatelowi nie wyrwało by się: "spieprzaj dziadu"!
PS Z jaką postacią, koteczki moje drogie, kojarzy Wam się to powiedzenie?

środa, 12 czerwca 2013

NIE PŁACZ EUROPO

Europa wstrzymała oddech, a gdy wypuściła z wnętrza powietrze z jej trzewi wydostał się jęk. Ryknęła jak zraniony  łoś w dramacie Szekspira, gdy dowiedziała się, że pan Donald Tusk nie stanie na najwyższym podium Europy, nie zbuduje zielonej wyspy europejskiej. Czyżby nie chciał rywalizować z Aleksandrem Kwaśniewskim? Tego nie wiemy. Oświadczył natomiast, że zamierza poświęcić się całkowicie Polsce. Co on, biedaczek będzie robił? Przecież stocznie zlikwidowane, przemysł motoryzacyjny nie istnieje, koleje w rozsypce, służba zdrowia wykończona, nadaje się tylko do prywatyzacji. Nie płacz więc  Europo.
Prawdę mówiąc to panu Tuskowi nie można do końca wierzyć. Tyle naobiecywał Polakom, a co z tego wynikło? Może deklaracja złożona wczoraj pani  Kasi Kolędzie Zalewskiej to tylko zmyłka?
Dowiaduję się ze źródeł doskonale poinformowanych, że szejkowie z Emiratów Arabskich przyjęli deklarację pana Tuska z nadzieją. Zamierzają bowiem złożyć mu propozycję, nie do odrzucenia, aby zajął się w Emiratach budową zielonej wyspy. Jak wiadomo piasku i ropy u nich skolko ugodno, a trawy zielonej brak. Mają więc nadzieję, że bogaty w doświadczenia likwidacyjne w Polsce, pan Donald zlikwiduje piasek, a na to miejsce posieje trawę zieloną. Wyobrażacie sobie zieloną wyspę w piaskach arabskich?
W Polsce obietnicę pana Donalda Tuska przyjęto ponurym milczeniem.
Jak doniosły media dziś przed południem (12.06. 2013) w Alejach Ujazdowskich przed siedzibą Prezesa Rady Ministrów podpalił się 57 letni Obywatel III RP. Jak on mógł tak postąpić? Przecież Sejm niedawno uchwalił nowe święto pt. "DZIEŃ WOLNOŚCI i PRAW  OBYWATELSKICH".