sobota, 7 grudnia 2013

WIADOMOŚCI DOBRE I ŚMIESZNE

Zaczynam od wiadomości dobrej. Nasi dzielni dziennikarze wytropili ukrywającego się ministra zdrowia, pana B. Arłukowicza. Na pytanie śledczych żurnalistów czym się teraz pan minister zajmuje, odpowiedział, że opracowuje mapy. Czyżby premier w ramach rekonstrukcji zamierzał go mianować głównym kartografem rządu naszego ukochanego?Godzi się dodać, że pan minister zdrowia sprawiał wrażenie człowieka schorowanego. Wyglądał jak zbity pies. Po raz pierwszy mu współczułem, tak po ludzku, mimo że na wizytę do kardiologa czekam teraz 6 miesięcy. Pan premier przedstawi ten fakt jako sukces. Albowiem w jego słupkach będzie to przedstawione, jako polepszenie zdrowotności. Za rządów PiS czekałem na wizytę 3 miesiące czyli w ciągu roku byłem u kardiologa aż 4 razy. Teraz tylko dwa razy, a więc stan mojego zdrowia polepszył się dwukrotnie.No cóż, tylko głupki wierzą w słupki...statystyczne.
Powstała nowa partia pana, Jarosława Gowina, pt. Polska Razem z nadgryzionym zielonym jabłuszkiem. Na wstępie zdobyła 7 % poparcia prawicowych obywateli. Uwadze komentatorów uszedł fakt, że mamy już dwóch liderów Jarosławów. Ciekawe, który zbawi Polskę?
Kijów stał się Mekką byłych nieudanych polityków. Pierwszy przywędrował do Kijowa były premier, Jarosław Kaczyński powitany owacyjnie na Majdanie. Obiecał, że stworzy Ukraińcom takie służby bezpieczeństwa, które będą ich budzić już o piątej rano.
Pozazdrościł mu sukcesu były premier III RP, pan profesor, Jerzy Buzek. Ten jegomość obiecał  Ukraińcom pięć reform, jeszcze bardziej nieudanych niż w Polsce i dwie dziury budżetowe im. Bauca!
Wpadł też do Kijowa były prezydent kolebki wina, Gruzji, pan Micheil Saakaszwili, który obiecał Ukraińcom wojnę z Rosją, ma on bowiem w tej dziedzinie niekwestionowane doświadczenie. Po Majdanie z Buzkiem spacerowali pod rękę.
Wracam na krajową zieloną łączkę. Dziennikarze wykryli, że panowie ministrowie: Radosław Sikorski i Bartosz Arłukowicz mimo, że korzystają ze służbowych limuzyn to w Sejmie pobierali pieniądze za zwrot benzyny. Jeśli jest to prawda to chyba pan D. Tusk powinien ich wylać z rządu. Co o tym sądzicie, wyleje cwaniaczków czy swoim zwyczajem zatuszuje?

wtorek, 3 grudnia 2013

UKRAIŃSKI KOCIOŁ

Przyznaję, że sprawa wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej niezbyt mnie interesowała.  Zabiegi panów, Pata Coxa i Aleksandra Kwaśniewskiego o uwolnienie pani Juli Tymoszenko, oceniałem jako piękny odruch humanitarny, który pomoże naszemu byłemu prezydentowi dostać się na salony europejskie, po porażce, jaką zgotował mu Bush junior.
Nie mogłem jedynie zrozumieć warunku, jaki Unia Europejska postawiła legalnym władzom Ukrainy, że zatrzymanie Tymoszenko w więzieniu przekreśli szanse na złożenie wniosku o przyjęcie do UE. Wszak prezydent Ukrainy oświadczył, że jak pani Tymoszenko zwróci Ukrainie 20 miliardów dolarów to tego samego dnia opuści więzienie.
Dopiero jak pan prezydent, Bronisław Komorowski zwołał posiedzenie  Rady Bezpieczeństwa Narodowego, po zamieszkach w Kijowie, a były premier, pan Jarosław Kaczyński sceptyk, by nie napisać przeciwnik Unii Europejskiej, zamiast na posiedzenie RBN wybrał się na Ukrainę zadałem sobie pytanie: co jest grane?
Zacząłem od sprawdzenia jak zareagowali na kijowskie manifestacje prezydenci, kanclerze i premierzy państw członkowskich UE? Wydarzenia w Kijowie przyjęli ze spokojem, nie zwoływali żadnych gremiów, ani nie zachęcali opozycji ukraińskiej do atakowania gmachów publicznych, siedzib władz państwa i stolicy. Zadzwoniłam do moich przyjaciół do Monachium, Neuss, Berna, Paryża, Londynu i Dublina, aby zapytać jak tamtejsze media opisują kijowskie zdarzenia? Odpowiedzi były niemal identyczne: media w Niemczech, w Szwajcarii, we Francji, Wielkiej Brytanii i Irlandii nie poświęcają zajściom w Kijowie więcej miejsca niż wydarzeniom w Bangkoku.
Co jest grane? Że polskie media elektroniczne i papierowe poświęcają Ukrainie główne wydania i pierwsze strony? Gracze zaś polityczni jadą na Majdan, aby tam poprawiać słupki poparcia swoich partii i ruchów. Przecież wiadomo, że w Dnieprze musi upłynąć morze wody, aby Ukraina mogła złożyć wniosek o przyjęcie do UE. Polska od złożenia wniosku do przyjęcia czekała 10 lat, może ktoś wie ile lat czeka Turcja? Gospodarka Ukrainy, stosunki społeczne i polityczne muszą się diametralnie zmienić, aby Ukraina osiągnęła europejskie standardy. Unia nie zaoferowała Ukrainie oszałamiających zachęt, raczej zniechęcające, których żaden odpowiedzialny rząd przyjąć nie może.
W tej sytuacji rodzi się pytanie, dlaczego niektórzy polscy politycy, a zwłaszcza media rozpalają ogień pod ukraińskim kotłem?

niedziela, 1 grudnia 2013

W SZPONACH DEMOKRACJI ( T-Mobil)

W czasach, kiedy Europa, i reszta świata, tonęły w oceanie kryzysu, a z toni wyłaniała się zielona wyspa polskiego dobrobytu rządowego, w naszym budżecie rodzinnym pojawił się niespotykany do tej pory deficyt, spowodowany ustawą (podjętą w naszym interesie) o refundacji leków. Zaczęliśmy z Renią, żoną moją nie związaną stułą, a jedynie miłością, zastanawiać się jak zasypać dziurę w budżecie. Najpierw narwaliśmy zielonej trawy na zielonej wyspie, ale zabieg okazał się nieskuteczny. Postanowiliśmy więc skreślać wydatki: bilety do teatru, tygodniki i książki. A kiedy okazało się, że ten bolesny zabieg nie wystarcza, Renia postanowiła zrezygnować z komórki. Tak się cudownie złożyło, że umowa zawarta jeszcze z "Erą" kończyła się 10.07.2011 r. Powiadomiła więc w odpowiednim terminie PTC, że nie przedłuży umowy.
Nie zamierzam streszczać całej korespondencji, bo nie piszę kryminału, zastanawiam się tylko jak wygląda demokracja w państwie neoliberalnym, zwanym w skrócie III RP. Okazało się, że umowa według "T-Mobile", bo "Era" zmieniła nazwę, nie ma żadnego znaczenia, albowiem ważny jest koniec "cyklu rozliczeniowego", w związku z czym należy wpłacić "T- Mobile" 19,18 PLN.
Renia nie zamierzała wpłacić pieniędzy. "T-Mobile" zagroził, że umieści jej nazwisko w Krajowym Rejestrze Długów, w BIG InfoMonitor S.A. i Rejestrze Dłużników ERIF BIG S.A.
To był oczywisty szantaż, bowiem w Krajowym Rejestrze Długów można było  wówczas umieszczać dopiero od 200 złotych.
W końcu zagroziliśmy firmie, że skierujemy sprawę do sądu i "dla świętego spokoju" wpłaciliśmy "T-Mobile" 19,18 Zł. Renia otrzymała pismo od Konsultanta ds. Reklamacji (nazwiska litościwie nie ujawniam) w którym m.in można przeczytać: "Bardzo Panią przepraszam za powstałą nieprawidłowość". Ale pieniędzy nie zwrócono.
Solidaryzując się z żoną postanowiłem wyrwać się ze szponów "T- Mobile" Trwało to ponad pół roku.
W "państwie demokratycznym" nie jesteśmy klientami lecz niewolnikami. Podpisujemy umowy pod dyktat chciwych firm, a gdy z usług jesteśmy niezadowoleni nie możemy się z nich wyrwać, chyba że zapłacimy wysoką karę. Afera "Amber Gold" jest tego najlepszym dowodem. W państwie prawnym do takich praktyk nie powinno dochodzić.
Niewidzialna ręka rynku wyciąga pieniądze z naszych kieszeni, a rząd obywateli nie broni. Premier zaś twierdzi, że im mniej państwa tym lepiej! Ja się z tym nie godzę.