czwartek, 18 czerwca 2009

Staruszek Howzan

STARUSZEK HOWZAN

"ANGORA", w kwietniu br. w nr 17 (984), poświęciła "skromnej osobie" Artura Howzana dwie pełne strony poczytnego pisma. Odczytaliśmy ten artykuł-wywiad jako zapowiedź, że po latach milczenia powraca na scenę polityczną "...szanowany...fachowiec, autorytet...", który "...od kilkunastu lat nie jest związany z żadną gazetą." Osobiście powitałem powrót Artura z Sulejówka z radością, w miarę jednak czytania tekstu Tomasza Gawińskiego przecierałem oczy ze zdumienia. Dziennikarz przedstawiał bowiem zupełnie inną sylwetkę "autorytetu" od znanej mi postaci sprzed lat. Po lekturze tekstu "Nigdy nie potrafiłem się podporządkować" zadzwoniłem do Janusza Kędzierzawskiego i wspólnie wysłaliśmy do "Angory" sprostowanie, które poniżej przytaczam: "W związku z ukazaniem się w tygodniku "Angora"...artykułu pana Tomasza Gawińskiego pt. "Nigdy nie potrafiłem się podporządkować" domagamy się zamieszczenia, (w trybie art.31 pkt.1i2 Ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe. Z późniejszymi zmianami.) następującego sprostowania:

1. Nie jest prawdą, że Artur Howzan "zrealizował ...film dokumentalny o pierwszej wizycie papieża w Polsce." Realizatorami filmu "Ojciec święty Jan Paweł II w Polsce" są Mirosław Chrzanowski i Janusz Kędzierzawski. Artur Howzan został przez nas wynajęty do napisania tekstu do tego filmu. Premiera filmu odbyła się w Nowym Jorku 22 lipca 1979 roku, a w Polsce dopiero 8 stycznia 1981 roku.(!)

2. Nie jest prawdą, jak pisze autor artykułu, przytaczając słowa Artura Howzana:"Zgłosiłem się zatem do Polskiej Kroniki Filmowej na komentatora." Po usunięciu Artura Howzana z Wydziału Prasy Radia i Telewizji KC PZPR redaktor naczelny PKF zaproponował Arturowi Howzanowi pisanie tekstów do Polskiej Kroniki Filmowej, pragnąc w ten sposób okazać mu wdzięczność za postawę, jaką wykazywał pracując w Wydziale Prasy Radia i Telewizji i sprawował z ramienia tego Wydziału nadzór nad Polską Kroniką Filmową.

3. Nie jest prawdą, że A.Howzan pisał teksty do PKF w tym samym czasie, co Wiesław Górnicki.

Realizatorzy filmu o pierwszej wizycie papieża w Polsce Mirosław Chrzanowski Janusz Kędzierzawski.

PS Nie jesteśmy biografami Artura Howzana, nie będziemy pisać za co usunięto go z Wydziału Prasy ani komentować też śmieszności, o których opowiada na łamach "ANGORY." Życzymy mu sukcesów, bo jest prawdą, iż zaliczamy go do dziennikarzy wielce utalentowanych, choć - chyba ze względu na wiek- ze słabnącą pamięcią."

"ANGORA" naszego sprostowania nie opublikowała. Zamieściła natomiast "sprostowanie" Artura Howzana, które potwierdza to,o czym wyżej wspomnieliśmy, że z pamięcią "autorytetu" jest coś nie w porządku. Artur Howzan w swoim "sprostowaniu" napisał, że realizatorami pierwszego filmu są Janusz Kędzierzawski i Krzysztof Nowak. Jest to jeszcze jedno kłamstwo. Wymienieni przez Artura Howzana zrealizowali film o wizycie Jana Pawła II w Polsce, lecz nie z pierwszej wizyty i znacznie później. Z tego wynika, że staruszek Howzan traci pamięć. Na marginesie dodam, że film Janusza Kędzierzawskiego i Krzysztofa Nowaka nie wszedł nigdy na ekrany kin ani w Polsce, ani w Ameryce.

Tomasz Gawiński na zakończenie swojego artykułu-wywiadu pisze, że Artur Howzan: "Nie wyklucza powrotu do pracy w mediach, ale jedynie w "charakterze ideowym", nad tytułem, programem, nad czymś szerszym w skali, bo tylko to by mu odpowiadało." Z TAKĄ PAMIĘCIĄ, panie redaktorze? Pomyli SLD z PiS albo jeszcze z czymś gorszym. O moralności Artura Howzana nawet nie wspominam.

Prawdy o realizacji pierwszego filmu pt. "Ojciec Święty Jan Paweł II z wizytą w Polsce" ( do tej pory nie ujawnionej) osoby zainteresowane będą mogły dowiedzić się z moich wspomnień, które ukażą się pt. "Czarno-biała i w kolorze."





wtorek, 16 czerwca 2009

BRUTALNA RZECZYWISTOŚĆ

W drugiej połowie stycznia br."Gazeta Wyborcza" opublikowała tekst:"Wykup grunt na własność", a w nim zdanie: "Zyskasz własność, korzystając z nawet 90-proc. bonifikaty, i uwolnisz się od drakońskiej opłaty za użytkowanie wieczyste." W naszej wspólnocie mieszkaniowej artykuł "GW" spotkał się z dużym zainteresowaniem. Dyskutowaliśmy nad nim sporo czasu pytaliśmy właścicieli mieszkań czy poprą wykupienie gruntu? A gdy uzyskaliśmy zgodę wszystkich, wymaganą do wykupu, wyruszyłem do urzędu dzielnicowego z pytaniem, co mamy zrobić, aby wieczystą dzierżawę przekształcić we własność? Tu muszę stanowczo podkreślić, że panie, z którymi rozmawiałem (w dwóch pokojach) wykazały się kompetencją, a co najważniejsze życzliwością.
- Pani pierwsza: czy w budynku są lokale użytkowe?
- Ja: są.
- Pani pierwsza: to nie dostaniecie państwo bonifikaty.
- Ja: dlaczego?
- Pani pierwsza:Rada Warszawy podjęła uchwałę, że właścicielom domów, w których są lokale użytkowe bonifikata nie przysługuje.
- Ja: czy zgodzi się Pani ze mną, że w ten sposób część obywateli będzie praw do bonifikaty pozbawiona?
- Pani pierwsza: zgadzam się.
-Ja:W Radzie Warszawy większość ma Platforma Obywatelska, nie powinna dzielić obywateli na lepszych i gorszych. Budujemy przecież SPOŁECZEŃSTW OBYWATELSKIE.
- Pani pierwsza: kiwa głową i lekko się uśmiecha.
- Ja: czy Pani zgodzi się ze mną, że taką uchwałę mogły podjąć tylko głuptaki?
- Pani pierwsza: pogrąża się w długim milczeniu.
- Pani druga: (w innym pokoju) przygląda mi się przez dłuższą chwilę uważnie. O, proszę się nie przejmować. Zanim wniosek państwa rozpatrzymy uchwała zostanie kilka razy zmieniona. To u nas normalka.
- Ja: tak często zmieniają uchwały?
- Pani druga: za często, proszę pana. Bardzo proszę, niech się pan tylko nie denerwuje. Pragnę bowiem pana poinformować, że w tej chwili rozpatrywane są wnioski z roku 1999.
- Ja: dziękuję pani serdecznie, ale ja już tego radosnego momentu nie dożyję. Dziesięć lat na rozpatrzenie wniosku obywateli, to chyba rekord Guinnessa! Boże, widzisz i nie grzmisz.

niedziela, 14 czerwca 2009

Polskie zakłamania

Po każdych wyborach czytamy, słuchamy i oglądamy przez kilka pierwszych tygodni, że zwycięzcy obsadzają swoimi ludźmi stanowiska, że dorwali się do kasy itp, itd.
Każda partia startując w wyborach przedstawia swój program wyborcom, skladający się przeważnie z obietnic, których autorzy nie zrealizują. To jasne dla każdego. Dlatego nie rozliczamy tych, co zdobyli władzę. Załóżmy jednak, że zwycięża partia przyzwoita, która ma realny program i zamierza go realizować. Musi więc na ważne stanowiska skierować ludzi ze swojej partii. Gdyby obsadziła te stanowiska ludźmi opozycji, to programu nie zrealizuje. Co innego obsada stanowisk, tóre ze swej natury powinny być apartyjne. Mam na myśli korpus urzędniczy. U nas nad Wisłą słowo urzędnik ma zabarwienie pejoratywne. Tymczasem w państwach o uguntowanej demokracji urzędnicy są szanowani, bo to oni powinni ułatwiać obywatelom życie. I takiego apartyjnego urzędnika trudno z pracy wyrzucić. W Polsce żadnej partii nie udało się stworzyć apartyjnego korpusu urzędniczego.
Teraz media, przed wyborami prezydenckimi, już przyznały prezydenturę panu D. Tuskowi i toczą boje o to czy powinien pozostać na stanowisku szefa Platformy Obietnic. Hipokryci mówią - nie. Pan Lech Kaczyński wystąpił z PiS, ale media i tak twierdzą, że jest pisowskim prezydentem. Barak Obama po wygranych wyborach nie wypisał się z Demokratów. Większość społeczeństwa nie pamięta, że prezydent, Bolesław Bierut po objęciu stanowiska wystąpił PPR i hodował sarnki. No, nie tylko. Donald Tusk jest tak genialnym panem, że powinien być, jeśli wygra wybory, nie tylko prezydentem, szefem Platformy Obietnic, ale także premierem. Unikniemy kłótni o samoloty i krzesła. Powinien jednak zrezygnować z rozgywania meczów piłkarskich.