poniedziałek, 9 października 2017

RÓŻANIEC CZY PĘTLA?

  Nie zamierzałem wypowiadać się na temat „Różańca do granic”, ale pani Krysia, która pomaga Reni raz w tygodniu sprzątać mieszkanie, dziś nie ukrywała swojego wzburzenia. Dodam, że pani Krysia jest osobą bezinteresownej pobożności, czystej i szlachetnej. Panią Krysię żarliwą katoliczkę i mnie ateistę łączy podziw i szacunek jaki żywimy do papieża Franciszka.
  Dziś pani Krysia wzburzona poddała krytyce hierarchów Kościoła katolickiego w Polsce za sprzeciwianie się papieżowi i uprawianie polityki. Jej zdaniem Matka Boża nie wymaga demonstracyjnego wyznawania wiary, a pokornej zadumy i zrozumienia cierpienia bliźnich. Tymczasem zgromadzone hufce wiernych na granicach państwa miały charakter wojenny. Wierni demonstrowali niechęć do bliźnich innych wyznań. Co jest sprzeczne z nauką Jezusa. W Biblii jest bowiem zapisane, że trzeba miłować bliźniego swego, jak siebie samego, głodnych nakarmić i napoić spragnionych.
  Tyle pani Krysia. Moim zdaniem już  samo zgromadzenie tłumów wiernych na granicach Polski ma polityczną wymowę. Stwarza atmosferę zagrożenia. Tymczasem żaden z sąsiadów naszych Polsce nie zagraża. Co innego jak pan Antoni Macierewicz mówi o zagrożeniu i ściąga do kraju obce wojska, a co innego, gdy czyni to Kościół katolicki ostrzegając przed zagrożeniem ze strony wyznawców islamu. Nie przypadkowo wspomina się w „Różańcu do granic” o bitwie pod Lepanto. Organizatorzy „Różańca do granic” piszą bowiem

  „W święto Matki Bożej Różańcowej (ustanowione po wielkiej bitwie pod Lepanto, gdzie flota chrześcijańska pokonała wielokrotnie większą flotę muzułmańską ratując tym samym Europę przed islamizacją…” Otóż religii katolickiej we współczesnej Europie nie zagraża Islam, a proces laicyzacji. Bowiem Kościół katolicki, z petryfikowany, nie oferuje młodym pokoleniom nic atrakcyjnego lecz nakazy i zakazy. A Kościół katolicki w Polsce pod tym względem zajmuje w Europie pierwsze miejsce. Różaniec na granicach może stać się pętlą. 

niedziela, 8 października 2017

ROZMODLONY.

CO TAM PANIE NA LEWICY? (2)

Zakaz handlu w niedzielę nie zyskał poparcia SLD, połowicznie popiera go PiS - w dwie niedziele handlujemy, w dwie niedziele się modlimy. Panu Bogu świeczka, a Diabłu ogarek. Prawicowe partie- neoliberalne podnoszą larum, że zakaz handlu w niedzielę spowoduje zwolnienia pracowników co jest wierutnym kłamstwem. 
Wnuk mojego przyjaciela, absolwent renomowanej uczelni ekonomicznej, doktor nauk ekonomicznych, gdy go zapytałem czy zakaz handlu w niedzielę spowoduje zwolnienia pracowników zatrudnionych w supermarketach odpowiedział:
- Czy robi pan zakupy w niedzielę?
- Czasami, wracając z Renią ze spaceru, wstępujemy do supermarketu.
- Zakaz handlu w niedzielę sprawi, że zmienicie państwo organizację zakupów. Nie będziecie przecież kupować mniej chleba, artykułów spożywczych i przemysłowych. Zakaz handlu w niedzielę wymusi wzrost zatrudnienia, albowiem konsumpcja się nie zmniejszy, konsumenci zmienią tylko organizację zakupów.
- Pan mnie zadziwia.
- Nie ma w tym nic dziwnego. Jeżeli supermarket zatrudniający np.100 pracowników sprzedaje w ciągu 7 dni 10000 artykułów to będzie musiał zwiększyć zatrudnienie, aby te 10000 artykułów sprzedać w ciągu 6 dni. Przed chwilą powiedział mi pan, że nie będzie mniej kupował. Zakaz handlu w niedzielę jest dla właścicieli supermarketów i sklepów niekorzystny to oczywiste.
SLD, partia, na którą głosuję, szuka różnych rozwiązań, dyskutuje i proponuje : dwukrotne zwiększenie stawki godzinowej za pracę w niedziele i święta, co ma dać pracownikom możliwość wyboru. Innymi słowy SLD też broni interesów kapitalistów. I w ten sposób popełnia błąd, miast wykorzystać fakt, że PiS wspiera pomysł „Solidarności” tylko połowicznie.
Tak się składa, że byłem w swoim życiu prawie we wszystkich cywilizowanych państwach Europy. Wszędzie supermarkety i sklepy w niedzielę są zamknięte. Czynne są tylko sklepy na stacjach benzynowych.
Czyżby liderzy SLD nie bywali za granicą?