PiS opanował do perfekcji. Nocami pichci ustawy, rano je nowelizuje i świat zadziwia. Prezeska Sadu Najwyższego grymasi, nocka nowelizacja i prezeska Trybunału Konstytucyjnego otworzy. W dzień natomiast nagradza nocny wysiłek premiami sowitymi, jakich w całej historii Lechistanu ani królowie ani rządy sobie nie przyznawały, bo nie miały Prawa i Sprawiedliwości. Wszystkie rządy w przeszłości nie skasowały tyle limuzyn co PiS w ciągu dwóch lat.
Dygnitarze z PiS to prawdziwi komuniści (choć komunistów werbalnie zwalczają), Oni już żyją jak komuniści, nie używają pieniędzy, płacą kartami, każdy według własnych potrzeb, wydatkuje. Jak komuniści sowieccy ograniczają konsumpcję, aby suweren się nie przeżerał, w niedzielę pozamykali sklepy. Niech suweren ducha rozwija, ufności nie gasi w skromne życie urzędników pana B.
Prezesa mają wspaniałego, ino patrzeć jak zostanie generalissimusem. W partii panuje posłuszeństwo i dyscyplina jak w KPZR. Jeden prezes, jedna myśl, jeden rozum i wiara jedna.
Obcym, co robale usiłują przywlec do Lechistanu, wstęp surowo wzbroniony. Wspaniali Lechici, to anioły przeczyste i niewinne, kto chce ten obraz zbrukać za kratami się znajdzie.
Samodzielne myślenie i demonstrowanie swoich poglądów publicznie zabronione. Pamiętajcie, o szóstej rano dopadnie was prawo, a wieczorem sprawiedliwość. Sorry, przepraszam, izwienitie... kończę, ktoś puka do moich drzwi choć to dopiero 18,37.
piątek, 16 marca 2018
wtorek, 13 marca 2018
NA ODCHODNE (na innych łamach)
Dzieląc się wspomnieniami, piszę w pierwszej
osobie, nie o mnie jednak chodzi, ale o czasy, w których przyszedłem na świat,
w których żyłem, uczyłem się i pracowałem. Prawicowe siły panujące
przedstawiają Polskę Ludową, jako państwo gnębione przez komunistów,
deprecjonują odbudowę Polski ze zniszczeń wojennych i dorobek pokoleń, postęp
cywilizacyjny, rozkwit kultury, awans najbiedniejszych warstw społecznych…
Z cenzury prawica uczyniła symbol ucisku. W
ZSRR i NRD cenzury prewencyjnej nie było, wystarczy porównać prasę polską,
radziecką i enerdowską, by sobie uzmysłowić różnicę. W prasie polskiej toczyły
się dyskusje i spory, krytykowano negatywne zjawiska i instytucje źle
pracujące. Współpracowałem z wieloma redakcjami, na łamach dzienników i
tygodników zamieszczałem artykuły, w większości były to materiały krytyczne.
Posłużę się
przykładem „Polityki” Artykuł „Beczka śmiechu czy goryczy ?” (Polityka nr 6/ 1966) spotkał się z krytyczną oceną sekretarza
Komitetu Warszawskiego PZPR, który orzekł:" "Jeśli idzie o niektóre artykuły "Polityki" - jak np. redaktorów: A. Mikke "Stołeczne paradoksy", Paszyńskiego "Mity i City", M. Chrzanowskiego "Beczka śmiechu czy goryczy", to ich wspólną cechą jest tendencja - w oparciu o odpowiednio dobrane i skomentowane materiały - podejmowania problemu generalniejszego, spraw związanych z koncepcją kierowania życiem i rozwojem miasta.
Wedle autorów wspomnianych artykułów władze miasta prawidłową koncepcją rozwoju Warszawy nie dysponują. To natomiast co robią charakteryzuje się brakiem realnych perspektyw, niekonsekwencją."
Wedle autorów wspomnianych artykułów władze miasta prawidłową koncepcją rozwoju Warszawy nie dysponują. To natomiast co robią charakteryzuje się brakiem realnych perspektyw, niekonsekwencją."
Uznałem słowa towarzysza sekretarza za
samokrytyczne i pisałem dalej.
Moim artykułem
„Polityka” rozpoczynała niezmiernie krytyczny cykl o stanie służby zdrowia
„Obyśmy zdrowi byli”, zakończony dyskusją lekarzy, profesorów, pielęgniarek i
pacjentów na spotkaniu w Warszawie.
Kierownik działu
krajowego „Polityki” redaktor, Józef Śmietański, stwierdził pewnego razu, że
nie mogę bez przerwy pisać krytycznie, powinienem pokazać, że widzę także
pozytywy. Wręczając mi delegację wysłał mnie w koszalińskie, gdzie w kilkunastu
PGR, dyrektorami byli absolwenci wyższych uczelni rolniczych. Pokaż młodych
bohaterów. Miałem napisać laurkę. Przywiozłem „DZIESIĘCIU GNIEWNYCH
DYREKTORÓW.” (Polityka
nr 4 /1968)
Mój artykuł
„Oficerowie produkcji czy technokraci” (Polityka nr 32/1968) skrytykował na łamach organu partii ( Trybuna Ludu 16.09. 1968) Juliusz Wacławek. Dostało się też
Andrzejowi K. Wróblewskiemu za „Anatomię załogi” ( Polityka nr 33/1968). Odpowiedzieliśmy solidarnie z Andrzejem
K. Wróblewskim artykułem „Robotnicy i technokraci” (Trybuna Ludu nr 275 6.10. 1968).
Z Januszem
Kędzierzawskim wzięliśmy w obronę młodego rolnika, Wacława Kupczyka ze wsi
Budzicz, w powiecie trzebnickim, gdzie jego rodzice wraz z całą wsią z za Buga
po wojnie się osiedlili, żyli i gospodarowali po staremu. Wacław Kupczyk,
student III roku Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu sprawdzał swoja wiedzę
na 7 hektarach, sprawdzał z powodzeniem, bo kupił „warszawę” produkowaną w FSO.
(Sławna kiedyś fabryka już nie istnieje). Sąsiedzi donieśli, gdzie trzeba, że
Kupczyk złoty skarb wykopał, a władze zaczęły węszyć, podejrzewać,
przesłuchiwać…
Większość moich artykułów publikowanych na
różnych łamach dotyczyła niedoskonałości występujących w Polsce Ludowej. Kiedy
dziś słyszę, jak prawicowi politycy usiłują obrzydzić tamte czasy to wiem, że
są to ludzie o ograniczonych zdolnościach umysłowych, którzy swoim prostactwem
obrażają miliony uczciwych Polaków.
poniedziałek, 12 marca 2018
CIURY PiS-owskie
Czytając
renomowane tygodniki zauważyłem, nie bez zdziwienia, że poważni żurnaliści,
doktorzy nauk, a nawet profesorowie poświęcili sporo uwagi wypowiedzi
opóźnionego intelektualnie, duchowego prostaczka, który ogłosił, że w 1968 roku
nie było Polski. Padły nawet pytania, jeśli Polski nie było, to gdzie się autor
urodził? W Kaczystanie, to chyba oczywiste.
Kaczystan to
państwo komiczne, pochłonięte przeszłością i pisaniem nowej historii przez
polityków, a nie profesorów. Kaczyści z nienaturalną pasją walczą z komunizmem
choć komunistów w Polsce tyle, że można ich zmieścić na jednej kanapie. A przy
tym komunistom chińskim i wietnamskim składają oficjalne wizyty, mizdrzą się do
komuchów i zabiegają o inwestycje. Czy nie sądzicie, że jest to polityczna i
moralna paranoja? W tempie, iście stachanowskim, pod osłoną nocy, jak szubrawcy
uchwalają i nowelizują przeróżne ustawy restrykcyjne. Nowelizacja ustawy o IPN
(Instytut Pisowskiej Nienawiści?) narobiła im tyle kłopotu, że nie mogą się
pozbierać. Aby zatrzeć klęskę, w pośpiechu wysmażyli ustawę degradacyjną i
ciemną nocą pozbawili prezydenta Polski, Wojciecha Jaruzelskiego stopnia
Generała.
W tym miejscu
protestuję przeciw nikczemnym czynom kaczystów i pytam: czy ciury pisowskie
mogą zdegradować Generała?
Pod osłoną, budują
w pośpiechu pomnik, w sąsiedztwie Grobu Nieznanego Żołnierza. Widzieliście
Państwo ten projekt? Lud czyli suweren nadał mu już nazwę. Schodki Prezesa. Koń
by się uśmiał.
Nie ma jeszcze
ustawy, że koniom śmiać się z Prezesa nie wolno i chyba nie uchwalą, bo stadniny
koni zdekomunizowali czyli zniszczyli.
Subskrybuj:
Posty (Atom)