Dzieląc się wspomnieniami, piszę w pierwszej
osobie, nie o mnie jednak chodzi, ale o czasy, w których przyszedłem na świat,
w których żyłem, uczyłem się i pracowałem. Prawicowe siły panujące
przedstawiają Polskę Ludową, jako państwo gnębione przez komunistów,
deprecjonują odbudowę Polski ze zniszczeń wojennych i dorobek pokoleń, postęp
cywilizacyjny, rozkwit kultury, awans najbiedniejszych warstw społecznych…
Z cenzury prawica uczyniła symbol ucisku. W
ZSRR i NRD cenzury prewencyjnej nie było, wystarczy porównać prasę polską,
radziecką i enerdowską, by sobie uzmysłowić różnicę. W prasie polskiej toczyły
się dyskusje i spory, krytykowano negatywne zjawiska i instytucje źle
pracujące. Współpracowałem z wieloma redakcjami, na łamach dzienników i
tygodników zamieszczałem artykuły, w większości były to materiały krytyczne.
Posłużę się
przykładem „Polityki” Artykuł „Beczka śmiechu czy goryczy ?” (Polityka nr 6/ 1966) spotkał się z krytyczną oceną sekretarza
Komitetu Warszawskiego PZPR, który orzekł:" "Jeśli idzie o niektóre artykuły "Polityki" - jak np. redaktorów: A. Mikke "Stołeczne paradoksy", Paszyńskiego "Mity i City", M. Chrzanowskiego "Beczka śmiechu czy goryczy", to ich wspólną cechą jest tendencja - w oparciu o odpowiednio dobrane i skomentowane materiały - podejmowania problemu generalniejszego, spraw związanych z koncepcją kierowania życiem i rozwojem miasta.
Wedle autorów wspomnianych artykułów władze miasta prawidłową koncepcją rozwoju Warszawy nie dysponują. To natomiast co robią charakteryzuje się brakiem realnych perspektyw, niekonsekwencją."
Wedle autorów wspomnianych artykułów władze miasta prawidłową koncepcją rozwoju Warszawy nie dysponują. To natomiast co robią charakteryzuje się brakiem realnych perspektyw, niekonsekwencją."
Uznałem słowa towarzysza sekretarza za
samokrytyczne i pisałem dalej.
Moim artykułem
„Polityka” rozpoczynała niezmiernie krytyczny cykl o stanie służby zdrowia
„Obyśmy zdrowi byli”, zakończony dyskusją lekarzy, profesorów, pielęgniarek i
pacjentów na spotkaniu w Warszawie.
Kierownik działu
krajowego „Polityki” redaktor, Józef Śmietański, stwierdził pewnego razu, że
nie mogę bez przerwy pisać krytycznie, powinienem pokazać, że widzę także
pozytywy. Wręczając mi delegację wysłał mnie w koszalińskie, gdzie w kilkunastu
PGR, dyrektorami byli absolwenci wyższych uczelni rolniczych. Pokaż młodych
bohaterów. Miałem napisać laurkę. Przywiozłem „DZIESIĘCIU GNIEWNYCH
DYREKTORÓW.” (Polityka
nr 4 /1968)
Mój artykuł
„Oficerowie produkcji czy technokraci” (Polityka nr 32/1968) skrytykował na łamach organu partii ( Trybuna Ludu 16.09. 1968) Juliusz Wacławek. Dostało się też
Andrzejowi K. Wróblewskiemu za „Anatomię załogi” ( Polityka nr 33/1968). Odpowiedzieliśmy solidarnie z Andrzejem
K. Wróblewskim artykułem „Robotnicy i technokraci” (Trybuna Ludu nr 275 6.10. 1968).
Z Januszem
Kędzierzawskim wzięliśmy w obronę młodego rolnika, Wacława Kupczyka ze wsi
Budzicz, w powiecie trzebnickim, gdzie jego rodzice wraz z całą wsią z za Buga
po wojnie się osiedlili, żyli i gospodarowali po staremu. Wacław Kupczyk,
student III roku Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu sprawdzał swoja wiedzę
na 7 hektarach, sprawdzał z powodzeniem, bo kupił „warszawę” produkowaną w FSO.
(Sławna kiedyś fabryka już nie istnieje). Sąsiedzi donieśli, gdzie trzeba, że
Kupczyk złoty skarb wykopał, a władze zaczęły węszyć, podejrzewać,
przesłuchiwać…
Większość moich artykułów publikowanych na
różnych łamach dotyczyła niedoskonałości występujących w Polsce Ludowej. Kiedy
dziś słyszę, jak prawicowi politycy usiłują obrzydzić tamte czasy to wiem, że
są to ludzie o ograniczonych zdolnościach umysłowych, którzy swoim prostactwem
obrażają miliony uczciwych Polaków.
1 komentarz:
Gdyby rzeczywiście istniała taka cenzura, jak głoszą, wiele filmów nigdy by nie powstało. Jakoś nie wspominają prawoskrętni, czyja mamusia pracowała w cenzurze. Rozdwojenie jaźni? Pozdrawiam!
Prześlij komentarz