poniedziałek, 5 listopada 2012

PREZYDENT BEZ PAŃSTWA


    Media niezależne wysmagały patriotycznym biczem, miłościwie nam panujących: pana prezydenta Bronisława  Komorowskiego, panią marszałkę Ewę Kopacz, pana premiera Donalda Tuska i wielu pomniejszych celebrytów, że nie stawili się na II Patriotycznych Uroczystościach Pogrzebowych, prezydenta bez państwa, pana Ryszarda Kaczorowskiego.
   Ten skromny księgowy, 19 lipca 1989 roku, po nagłej śmierci  prezydenta na uchodźctwie, Kazimierza  Sabbata objął urząd prezydenta Polski. Było to wydarzenie w pewnym sensie groteskowe, bo w granicach Polskiej Rzeczpospolitej  Ludowej mościła już sobie gniazdko „Solidarność”, dla wielu synonim demokracji.
  W tym samym dniu 19 lipca 1989 roku, Zgromadzenie Narodowe wyłonione w wolnych wyborach, wybrało na prezydenta państwa polskiego Wojciecha Jaruzelskiego. Mieliśmy więc dwóch prezydentów, jednego, który stał na czele państwa i drugiego, który nie miał państwa i nikt go nie wybierał.  Ale szybko, ten bez państwa, niemal z dnia na dzień stawał się symbolem walki o wolność, równość  i braterstwo. Napisałem dwa ostatnie słowa z rozpędu, bo o równości w nowej demokracji nie było mowy, a tym bardziej o braterstwie Polaków.
  Każdy nowy ustrój potrzebuje własnych symboli.  Pan Ryszard Kaczorowski ozdobiony szarfą i gwiazdą srebrzystą nadawał się na ikonę nowej demokracji, jak nikt inny. Tragiczna śmierć w katastrofie smoleńskiej  nadała procesowi powstawania symbolu dramatycznego wymiaru.  Na jak długo?
   Swego czasu usiłowano z Jacka Kuronia, przesympatycznego kreatora zupek dla bezrobotnych, uczynić ikonę lewicy, bez sukcesów.  Bo na szczęście symbole zwykli ludzie wybierają sobie sami, bez nieustannego prania mózgów przez media niezależne.
  Dlatego nie znajduję uzasadnienia  dla patriotycznego bełkotu mediów z okazji Drugiego Pochówku Prezydenta bez Państwa.