niedziela, 4 września 2016

GŁOWA PAŃSTWA MNIE OBRAZIŁA

   Po szczęśliwych wakacjach (nie czytałem prasy, nie słuchałem radia, nie oglądałem telewizji) spędzonych z rodziną zamierzałem powrócić do wirtualnego świata pogodnym wspomnieniem. Nie powrócę. Wracam protestem. Obraziła mnie bowiem pierwsza Duda państwa polskiego twierdząc, że moją ojczyzną, Polską Ludową rządzili zdrajcy. Gdyby to powiedział każdy inny człowiek przeszedłbym nad tym do porządku dziennego. Ale absolwentowi i doktorowi nauk prawnych najsłynniejszego polskiego uniwersytetu nie przepuszczę.
  Opowiem w krótkich słowach, jak zdradzałem swoją ojczyznę Polskę Ludową. W roku 1947 Związek Młodzieży Wiejskiej „Wici” wysłał mnie z Wielunia do Warszawy na trzydniowe seminarium. Ścieżką wśród ruin Nowego Światu przedarłem się do ulicy Kopernika, gdzie zakwaterowano uczestników z całej Polski. W drugim dniu wykładów wzięliśmy udział (cztery godziny) w usuwaniu zgliszcz naszej stolicy. Potem już jako student Uniwersytetu Warszawskiego brałem udział wraz z kolegami z Wydziału Dziennikarskiego w umacnianiu skarpy przy kościele Świętej Anny. Nie pędzono nas knutem do pracy, bo moje pokolenie nosiło w sobie obraz wojny i pragnęliśmy wyrzucić go z siebie jak najprędzej Sadziliśmy drzewa w Parku Kultury i Wypoczynku, jeździliśmy na brygady żniwne, bo wzywała nas do tego Polska Ludowa, nasza ojczyzna. To pokolenie naszych rodziców i my odbudowaliśmy Polskę pod rządami „zdrajców”.
  Po ukończeniu studiów nie byłem posłem, nie sprawowałem żadnych funkcji państwowych, ale zgodnie z zawodem uczestniczyłem w życiu ludowego państwa i wielokrotnie towarzyszyłem najwyższym dostojnikom (zdrajcom) państwa w międzynarodowych wizytach. Z tego właśnie powodu doktor nauk prawnych obywatel, Andrzej Sebastian Duda, głowa państwa, czyli pierwsza Duda obraziła mnie i poniżyła.
  Nie posądzam doktora praw o to, że obraził mnie pod wpływem marychy. Nie, broń Boże. Ale wonne zapachy kadzideł mogły mieć jakiś wpływ na wypowiedź doktora o historii. Najpewniej brednię o „zdrajcach rządzących państwem” podsunęła mu chęć powrotu do pierwszego szeregu akolitów Prezesa, który dwukrotnie pominął go przy rozdzielaniu łask i pochwał, co wredne media upubliczniły.
  Zdrajcy państwa polskiego, Edwardowi Gierkowi towarzyszyłem, gdy składał wizytę we Francji, i witany był po królewsku. Zdrajca Gierek złożył wieniec na grobach polskich żołnierzy pod Monte Cassino i przyjmował go papież Paweł VI.                                                   Z profesorem historii, Henrykiem Jabłońskim byłem w Meksyku, gdzie cała prasa pisała z zachwytem o jego wykładzie, wiedzy i kulturze. W drodze powrotnej z Meksyku „zdrajca Polski”, przewodniczący Rady Państwa zatrzymał się w Kostaryce. Tu w rezydencji, gdy wypoczywaliśmy nad basenem rozmawiał z nami, jak ze studentami. Wspominam to zdarzenie, bo wtedy trafnie zauważył, że za skrótem ”dr” często kryje się dureń.
  Jeżeli głowa państwa wygłasza brednie w stylu kołchozowego politruka to jest to zła zapowiedź dla obywateli. Chłopcy jaskiniowcy już myśl złapali. Zamierzają usunąć z Cmentarza Powązkowskiego groby zdrajców. Nie wierzycie? Prostactwo jaskiniowe zdolne jest do wszystkiego.