Jazgot przedwyborczy przerósł moje siły, nie śledziłem
więc, jak dawniej przebiegu kampanii wyborczej. Ale w niedzielę o 20,30
włączyłem TVN 24. Dziennikarze, kamerzyści, sprawozdawcy, operatorzy dźwięku,
oświetlacze dali z siebie wszystko, aby widzów rozweselić. Przez studia
przewinęła się cała plejada autorytetów, profesorów, polityków, zabrakło
głosicieli słowa bożego, a to chyba przez braci Siekielskich. Jak tylko
zakończyła się godzina ciszy w sudio TVN 24 pojawił się jakiś Liroj, konfederat
narodowy, który ględził bez sensu, w roli zwycięscy.
TVN 24 zaprezentowała widzom partie i partyjki różnych
nurtów politycznych i intelektualnych.
Gdy na zaproszenie pierwszej treserki wśród
dziennikarek, pani Moniki Olejnik, pojawił się na ekranie pan Aleksander
Kwaśniewski, umieszczony dwukrotnie pod prezydenckim żyrandolem, w czasach, gdy
lewica rozdawała karty, pomyślałem: były prezydent z pewnością grzecznościowo
powie kilka słów o SLD. Nie powiedział. Zadałem sam sobie pytanie czyżby SLD się
rozwiązał, bowiem do północy słowo – Sojusz Lewicy Demokratycznej nie padło z
żadnych ust ani razu.
Pojawił się
natomiast w sztabie wyborczym Koalicji Europejskiej pan Włodzimierz Czarzasty i
zaprezentował się doskonale. W roli statysty.