środa, 28 marca 2018

NA ODCHODNE (Sukces)


Cieszyliśmy się, że Fikcje i Fakty ocalały, jako książka. Moje „wstępniaki” poddawano wewnętrznej cenzurze. Szef redakcji Wydawnictw Seryjnych, Bolesław Kowalski miewał od czasu do czasu wątpliwości, prosił więc o rzucenie okiem na moje wynurzenia szefa KAW, Dobrosława Kobielskiego, znanego z wielu talentów, który na cenzora się nie nadawał.
Na wszelki wypadek jednak Fikcje i Fakty poddane zostały ocenie. Przyjąłem decyzję za fakt normalny, a recenzję za fikcję. Zwłaszcza elaborat przygotowany przez Bohdana Kosteckiego. Recenzent ów nie pozostawił na zespole suchej nitki. Główny zarzut to „okcydentalizm”, zachłyśnięcie się zachodem i  zachodnimi wynalazkami. Oto kilka cytatów z recenzji Kosteckiego. „Cykl światopoglądowy uzupełnia bardzo jednostronnie redagowany dział nowinek technicznych. Koncentruje się on wyłącznie na najnowszych osiągnięciach elektroniki w wysoko rozwiniętych krajach kapitalistycznych, głównie w odniesieniu do wysokiej jakości sprzętu użytkowego /gramofony cyfrowe, elektroniczne aparaty fotograficzne, minikomputery domowego użytku/. I tu dochodzimy do bardzo niepokojącego zjawiska. Redakcja F i F obszar świata socjalistycznego pomija całkowicie.”                                                                       Bohdan Kostecki zalecał pisanie „…o programie gazyfikacji ciężkiego i dostawczego transportu miejskiego Moskwy czy o metodzie mycia …rzek”.
No cóż?
Recenzje, recenzjami. Dla zespołu najważniejsi byli czytelnicy. Fikcje docierały do (wymieniam państwa skąd otrzymywaliśmy listy): Szwecji, Belgii, Holandii, Francji, Szwajcarii, Kanady, Republiki Południowej Afryki i Australii. Pani Grażyna Ostaszewska z RPA napisała: „Proszę mi wierzyć, że tak daleko od kraju pańskie „Fikcje i Fakty” nabierają dla nas szczególnego znaczenia…mimo, że chodzimy do góry nogami…”
Pani E. K ze Szwecji: „czytam od deski do deski „F i F”, ale dlaczego za osobę roku uznał Pan milicjanta?...”
Z kraju. Pani,  Barbara Rożniakowska: „F i F jest to czytadło dla kucharek  z nieco lepszych domów, ale po przejrzeniu ostatnich numerów dodałabym, że państwo od czasu do czasu podkradają „F i F’ służbie…”
Pan, Piotr E. Liczner ze Śremu: „Już bardzo długo „chodzę” za „F i F” , jak na razie szczęście mi dopisuje. Nie oznacza to jednak, że wszystkie egzemplarze ”F i F” udało mi się zdobyć. Właśnie zdobyć, a nie kupić, bo taka jest skala trudności.”
W pięćdziesiątym, jubileuszowym,  zeszycie odpowiadając czytelnikom, na pytania napisałem: „I tu doszliśmy do pierwszego paradoksu. „Fikcje i Fakty” trzeba zdobywać. Jak wykazały nasze własne badania , 40% kiosków w stolicy „F i F-u” nie otrzymuje. A jednocześnie parę tysięcy egzemplarzy zalega w magazynach. Czym to tłumaczyć? W realnym socjalizmie wszystko jest możliwe. Rzucamy więc hasło: przystąpmy wreszcie do budowy sprawnego socjalizmu i sytego, oczywiście”
„Fikcje i Fakty” były sukcesem wydawniczym w tamtych czasach. Osiągnęliśmy nakład 200.000 egzemplarzy! Mimo reglamentacji papieru, ocen krytycznych i połajanek.
Prosząc o wybaczenie nieskromności zamieszczam trzy zdjęcia.