Cieszyliśmy się,
że Fikcje i Fakty ocalały, jako książka. Moje „wstępniaki” poddawano
wewnętrznej cenzurze. Szef redakcji Wydawnictw Seryjnych, Bolesław Kowalski
miewał od czasu do czasu wątpliwości, prosił więc o rzucenie okiem na moje
wynurzenia szefa KAW, Dobrosława Kobielskiego, znanego z wielu talentów, który
na cenzora się nie nadawał.
Na wszelki wypadek
jednak Fikcje i Fakty poddane zostały ocenie. Przyjąłem decyzję za fakt
normalny, a recenzję za fikcję. Zwłaszcza elaborat przygotowany przez Bohdana
Kosteckiego. Recenzent ów nie pozostawił na zespole suchej nitki. Główny zarzut
to „okcydentalizm”, zachłyśnięcie się zachodem i zachodnimi wynalazkami. Oto kilka cytatów z
recenzji Kosteckiego. „Cykl światopoglądowy uzupełnia bardzo jednostronnie redagowany
dział nowinek technicznych. Koncentruje się on wyłącznie na najnowszych
osiągnięciach elektroniki w wysoko rozwiniętych krajach kapitalistycznych,
głównie w odniesieniu do wysokiej jakości sprzętu użytkowego /gramofony
cyfrowe, elektroniczne aparaty fotograficzne, minikomputery domowego użytku/. I
tu dochodzimy do bardzo niepokojącego zjawiska. Redakcja F i F obszar świata
socjalistycznego pomija całkowicie.” Bohdan
Kostecki zalecał pisanie „…o programie gazyfikacji ciężkiego i dostawczego
transportu miejskiego Moskwy czy o metodzie mycia …rzek”.
No cóż?
Recenzje,
recenzjami. Dla zespołu najważniejsi byli czytelnicy. Fikcje docierały do
(wymieniam państwa skąd otrzymywaliśmy listy): Szwecji, Belgii, Holandii,
Francji, Szwajcarii, Kanady, Republiki Południowej Afryki i Australii. Pani
Grażyna Ostaszewska z RPA napisała: „Proszę mi wierzyć, że tak daleko od kraju
pańskie „Fikcje i Fakty” nabierają dla nas szczególnego znaczenia…mimo, że
chodzimy do góry nogami…”
Pani E. K ze
Szwecji: „czytam od deski do deski „F i F”, ale dlaczego za osobę roku uznał
Pan milicjanta?...”
Z kraju. Pani, Barbara Rożniakowska: „F i F jest to czytadło
dla kucharek z nieco lepszych domów, ale
po przejrzeniu ostatnich numerów dodałabym, że państwo od czasu do czasu
podkradają „F i F’ służbie…”
Pan, Piotr E.
Liczner ze Śremu: „Już bardzo długo „chodzę” za „F i F” , jak na razie
szczęście mi dopisuje. Nie oznacza to jednak, że wszystkie egzemplarze ”F i F”
udało mi się zdobyć. Właśnie zdobyć, a nie kupić, bo taka jest skala
trudności.”
W pięćdziesiątym,
jubileuszowym, zeszycie odpowiadając
czytelnikom, na pytania napisałem: „I tu doszliśmy do pierwszego paradoksu.
„Fikcje i Fakty” trzeba zdobywać. Jak wykazały nasze własne badania , 40%
kiosków w stolicy „F i F-u” nie otrzymuje. A jednocześnie parę tysięcy
egzemplarzy zalega w magazynach. Czym to tłumaczyć? W realnym socjalizmie
wszystko jest możliwe. Rzucamy więc hasło: przystąpmy wreszcie do budowy
sprawnego socjalizmu i sytego, oczywiście”
„Fikcje i Fakty”
były sukcesem wydawniczym w tamtych czasach. Osiągnęliśmy nakład 200.000
egzemplarzy! Mimo reglamentacji papieru, ocen krytycznych i połajanek.
Prosząc o
wybaczenie nieskromności zamieszczam trzy zdjęcia.