środa, 10 lipca 2013

KATASTROFA ELBLĄSKA

Teraz, kiedy ucichły fanfary zwycięzców i lamenty pokonanych kilka refleksji dotyczących "wyborów" w pięknym  Elblągu. Użyłem cudzysłowu, bo cóż to były za wybory, gdy siostrzane partie stanęły na ringu. Wrócę do tego wątku za chwilę. W czasie mojej młodości (czasy niedoborów) najstarsza wówczas redakcja w PRL zamieściła na pierwszej stronie moje zdjęcie, zrobione na jarmarku w jakimś powiatowym mieście Lubelszczyzny. Zdjęcie przedstawiało efektowną piramidę zbudowaną z bliźniaczo podobnych (identycznych) garnków. Zdjęcie miało świadczyć, że zaopatrzenie poprawia się z dnia na dzień. Ukazało się na dwa tygodnie przed wyborami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie podpis pod zdjęciem wymyślony przez samego redaktora naczelnego. Brzmiał on następująco: "Jest z czego wybierać". Była to w istocie prawda o tamtych wyborach. Przez trzy dni i dwie noce cała redakcja zamazywała ten prawdziwy napis.
Podobnie w Elblągu dwie partie o jednakowych programach starały się o głosy zdezorientowanych wyborców. W istocie PO i PiS, gdy im się dokładnie przyjrzeć różnią się w drobiazgach. PO partia liberalna-konserwatywna (kojarzy się z ladacznicą cnotliwą), a PiS partia patriotycznie- konserwatywna (kojarzy się z księdzem dyrektorem,panem Tadeuszem Rydzykiem). A obie partie są do szpiku kości prawicowe. Wybór więc mieszkańcy Elbląga mieli żaden.
To tak na marginesie. Nie zamierzam wgłębiać się w szczegóły. Piszę o Elblągu, bo sięgnięto tam po brudne taśmy, czyli śmierdzące argumenty.
Od czasu, gdy niekwestionowany autorytet moralny, pan redaktor Adam Michnik, nagrał skrycie Lwa Rywina i bezkarnie taśmy opublikował, otworzył nową kartę w dziejach polskiego społeczeństwa. Ludzie zaczęli nagrywać się masowo. Sąsiadka nagrywa sąsiadkę, konkurent konkurenta, minister sprawiedliwości wicepremiera, kochanka ukochanego, proboszcz biskupa i tak w nieskończoność. Świadczy to o potędze moralnego autorytetu i sile jego oddziaływania. Kto mógł nagrać kandydata PiS, pana Jerzego Wilka? Chyba nie jego zwolennicy. Z pewnością partia konkurencyjna, która ma ogromne doświadczenie w tej dziedzinie. W przeszłości udało jej się wyeliminować pana Włodzimierza Cimoszewicza z walki o prezydenturę. A gdy sądy stwierdziły, że oskarżenia były bezpodstawne, twórcom brudnej roboty włos z głowy nie spadł.
Morał z tego płynie jeden: nie powinniśmy w wyborach kierować się emocjami, a racjonalnym namysłem, opartym na faktach. Nie można wybierać spośród rywalizujących partii prawicowych. Czy za dwa lata przyjdzie czas lewicy?