piątek, 7 lutego 2014

ZIMOWA OLIMPIADA POD PALMAMI

Media neoliberalne i prawicowe, oczywiście niezależne od widzów, słuchaczy i czytelników, jeszcze nigdy w historii swojego istnienia nie wykazywały tyle troski o finanse Polski, co w ostatnich dniach dziesięciu o miliardy Rosji, marnowane przez Władimira Putina. Osobnik ten, zdaniem "całej prawdy przez całą dobę" maluje trawę w Soczi, na zielono zamiast na czerwono, zmusza ludzi, aby malowali różne urządzenia farbą olejną (białą). Wybudowane obiekty to jeden wielki blichtr,syf i dwa sedesy w jednym pomieszczeniu. Aby dostać się do takiego sraczyka trzeba mieć przepustkę i anioła stróża z KGB. Na domiar złego Putin kazał wybudować fabrykę śniegu, miast przywieźć do Soczi śnieg z Syberii. Zdaniem żurnalistów z nad Wisły, Putin powinien zorganizować Zimową Olimpiadę na Syberii właśnie, bo tam śniegu skolko ugodno.
Czekałem więc na otwarcie Olimpiady Zimowej w Soczi z pewnym napięciem. Interesował mnie przede wszystkim moment zapalenia znicza. Czy uda go się zapalić, bo podobno w drodze do Soczi zgasł, a byli i tacy co twierdzili, że go żuliki ukradli. Jeszcze bardziej niż sam płomień nurtowało mnie pytanie kto znicz zapali. Media nadwiślańskie sugerowały subtelnie, że może tego dokonać sam Władimir Władimirowicz lecąc na łabędziu, albo na rakiecie, której Barack Obama nie wypuścił w kierunku Syrii.
Na szczęście znicz płonie, a widowisko pokazane na stadionie podobało mi się bardzo, choć sprawozdawca sportowy TVP 1 wzbogacał je własnymi uzupełnieniami, zdradzającymi, że nie lubi on Rosji, a zwłaszcza lokomotywy rewolucji, którą to dziadek sprawozdawcy zatrzymał nad Wisłą z obawy, aby nie wpadła do Atlantyku. Tatuś sprawozdawcy sportowego TVP 1 nie miał już tego szczęścia i hordy Putina w 1945 roku dotarły do Łaby. Dzięki pułkownikowi Kuklińskiemu musiały się jednak wycofać nad Wołgę.
Według grona komentującego (TVP 1) widowisko w Soczi, Putin pokazał same banały. A jedna pani, którą zapytałem co myśli o programie artystycznym, odpowiedziała wprost: zabrakło mi łagrów zbudowanych przez Putina na Syberii.
Do dyskusji włączył się również pan prezydent, nie, nie Putin, tylko Bronisław Komorowski, który stwierdził, że według jego wiedzy olimpiada w Soczi kosztuje więcej niż 50 miliardów dolarów. Nasz ukochany prezydent wykręcił się sianem odpowiadając na pytanie, dlaczego nie wybrał się do Soczi.
Ja też nie wiem. Domyślam się dlaczego nie przyjechał prezydent Obama, Putin wyperswadował mu, żeby nie walnął rakietami w Syrię. Angela Merkel zwichnęła nogę na nartach, siedziała więc przy kominku i oglądała imprezę w Soczi w telewizji, ale jak będzie trzeba zbuduje z Putinem jeszcze jeden rurociąg po dnie Bałtyku. Wiadomo też dlaczego nie przybył do Soczi prezydent Francji Francois Hollande. Podłapał nową panienkę, a żaden Francuz nie przedłoży olimpiady nad rozkosze z nową panienką. To wprost niewyobrażalne!
A nasz ukochany prezydent, dlaczego nie pojechał? Według tego co powiedział Piotrowi Kraśce z TVP 1 nie mógł, bo Putin wydał na Soczi więcej niż 50 miliardów dolarów, a nie wybudował (to mój domysł) nawet skromnej kaplicy. To gdzie nasza pierwsza głowa państwowa miała się modlić? Pod palmą?

środa, 5 lutego 2014

STRACH w MNIEJSZYM PAŁACU

Wiewiórki wybudziły się z zimowego snu, a to niezbity dowód, że zima ma się ku końcowi. W Pałacu Mniejszym rząd może z ulgą odetchnąć.
Wszak przez tegoroczną zimę o mało nóg sobie nie połamał. Przypomnę, że odważna wicepremierka odpowiedziała przytomnie, że spóźnienia pociągów spowodował klimat. Zwróciła w ten sposób uwagę żurnalistom, aby nie wszczynali paniki, no i że w poważnym państwie wicepremier nie jest od pilnowania punktualności pociągów. Żurnaliści nie dali za wygraną. Premierowi, naszemu ukochanemu, zatrzęsły się porcięta i jął przepraszać za słowa pani wicepremierki. Aliści życie sprawia czasem niespodzianki. Gdy na Lubelszczyźnie zamiecie zasypały dojazd do jakiejś wsi, odważny pan premier odpowiedział, że w zimie zdarzają się takie przypadki. Dał w ten sposób żurnalistom do zrozumienia, aby mu głowy nie zawracali. Zachował się naturalnie, bo w państwie liczącym ponad 38 milionów mieszkańców premier nie powinien takim drobiazgom czasu poświęcać. Nie minęła nawet godzina, gdy premier oświadczył stanowczo, że zasypanym wsiom na Lubelszczyźnie trzeba koniecznie pomóc. Wysłał tam nawet ministra, postawił na nogi wojewodzinę i wykazał zainteresowanie. Trzęsły mu się portki, że słupki notowań spadną. Obwinianie premiera za fakt, że zasypało drogi w powiecie hrubieszowskim jest absurdalne. Premiera należy krytykować za to, że administracja terenowa i samorządy źle pracują, są niesprawne i obojętne na ludzkie kłopoty, że nie pełnią roli służebnej wobec obywateli-podatników. Zima bywa wszędzie. Pewnej zimy nasza córka, Ewa zafundowała nam wycieczkę do Gstaad, kurortu miliarderów z całego świata, głośnych artystów, reżyserów (Polański), słowem giga bogaczy. W górach śnieżyca zasypała tory. Staliśmy około pól godziny. Szybko zaspy usunięto i dojechaliśmy do Gstaad, by na własne oczy zobaczyć bajecznie bogatych. W mojej pamięci do dziś tkwi miliarderka, w starszym już wieku, przyodziana wytworne futro, prowadząca na złotej smyczy stworzenie podobne do pieska, a za tą parą kroczył dostojnie lokaj, w specjalnym dziwacznym stroju ze złotą szufelką w lewej ręce i z miotełką z platynowych drucików w prawej, na wypadek, gdyby piesek raczył zrobić kupkę.
O spóźnionym pociągu napisały gazety, dano migawki w telewizjach. Nikomu nie przyszło do głowy, by oskarżać rząd. No cóż, Szwajcaria to poważne państwo.