sobota, 21 czerwca 2014

POSZUKIWANIE WIATRU W POLU

Służby nasze państwowe z ogromną determinacją poszukują sprawców, którzy nagrali rozmowy intymne prominetów z grupy trzymającej władzę. Prokuratura, ABW i prawdopodobnie inne jednostki tajne, poszukują taśm z nagraniami, a tak naprawdę to  psubratów, którzy ośmielili się naruszyć prawo chroniące grupę sprawującą władzę. Wysiłki organów państwa, istniejącego tylko teoretycznie, są funta kłaków warte, bo taśmy nie istnieją. Ostatnim nagrywającym nad Wisłą na taśmie celuloidowej był wielce zasłużony dla demokracji, z całym szacunkiem, Adam Michnik, a jego nikt nie ścigał za opublikowanie rozmowy z panem Rywinem, choć...tu się ugryzłem w język.
Najsławniejszy w Najnieszczęśliwszej III RP redaktor naczelny, pan Sylwester Latkowski, nie kupował żadnych taśm. Pewnego ranka otworzył laptop i znalazł linki przysłane przez krasnoludki. Nie wiadomo skąd, może z Afryki, z Australii, z USA czy Brazyli. Linki otworzył i zaczął je publikować, co wstrząsnęło grupą trzymającą władzę, która w panice, na oczach zdumionego społeczeństwa zaczęła się wzajemnie kompromitować. Oczywiście, w trosce o państwo.
Aby w pszyszłości żaden szpion nie mógł zakłócić niebiańskiego spokoju rządzącym należy wykreślić z prawa zakaz nagrywania i będziemy mieli problem z głowy. Powiem więcej pan prezydent, Najśmieszniejszej w Europie III RP, powinien ogłosić konkurs z nagrodami, w postaci orderów, wyprodukowanych koniecznie, w sprywatyzowanej Mennicy Polskiej i obdzielać nimi najzdolnieszych nagrywaczy. Może wtedy nie będzie tak wesoło jak obecnie, ale nastąpi rozkwit wolności.

czwartek, 19 czerwca 2014

PREMIER czy OJCIEC CHRZESTNY ?

Po bezprecedensowym wtargnięciu słóżb represyjnych do redakcji "Wprost"  pan Donald Tusk, jeszcze premier "demokratycznego" państwa, rankiem dnia następnego ( 19.06.2014) na konferencji prasowej pytał czemu ma służyć nielegalne nagranie rozmów dostojników państwa?                                                                                                  Nie ulega wątpliwości, że nagrywający usiłują zaszkodzić Polsce i rządowi. A jeśli jest inaczej, jeśli nagrywający, ryzykując więzieniem, kierowali się szlachetnymi pobudkami? Jeśli chcieli pokazać obywatelom III RP kto nimi rządzi, jakimi  pobudkami kierują się dostojnicy, jaki prezentują poziom intelektualny i moralny, jakim posługują się językiem ? Na pierwszej konferencji prasowej pan Donald Tusk, po ojcowsku, skarcił swojego żołnierza za słownictwio i zapewnił obywateli, że rozmowa dwoćh dostojnuków - ministra i prezesa- przerywana toastami, była podyktowana troską o państwo.Pytam więc czy wypowiedź ministra pokazująca jak można skłonić szefa mennicy do uległości jest tej troski wyrazem?  Premier nie dymisjonując ministra, który dał się podsłuchać, popełnił błąd. Powierzając mu wykrycie sprawców podsłuchu postąpił jak ojciec chrzestny z głośnego filmu. I dowiódł, że nie ma kwalifikacji do kierowania państwem. Nie pierwszy raz. Pan Donald Tusk wykazuje skłonności autorytarne w kierowaniu państwem. Ponad 2 miliony podpisów zebrane przez związkowców z "Solidarności" wylądowało w koszu. Podobnie było z podpisami rodziców sześciolatków. Nie dopuścił do dyskusji obywateli. Pan Donald Tusk nie rozumie istoty współczesnego państwa demokratycznego. Udzielone poparcie w wyborach traktuję jak upoważnienie do autokratycznego rządzenia. Tymczasem kartka wyborcza, we współczesnym państwie demokratycznym, jest zawarciem umowy z wyborcami do rządzenia w dialogu z obywatelami. Wielokrotnie pisałem o nieudolności tego rządu. Autostrady, lotnisko w Modlinie, kolej, przekształcanie państwa w montownię, lecznictwo w marnym stanie, fatalna polityka zagraniczna to tylko kilka przykładów niekompetencji. Nadszedł już czas, aby obywatele podziękowali panu Donaldowi Tuskowi, za dobre intencje. Afery podsłuchowej pod dywan nie uda się zamieść. Wtargnięcie sił represyjnych do redakcji "Wprost" jest zamachem na nasze prawa i próbą zastraszenia.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

AFERA? JAKA AFERA? KABARET w BURDELU !

Pan Donald TUSK, jeszcze premier, na konferencji prasowej objaśnił naród, że nie ma żadnej afery. A właściwie jest afera, ale tylko wtedy, gdy nieznany sprawca nagra skrycie rozmowę dwóch dostojników państwowych, wtedy jest to naruszenie prawa. Natomiast, gdy jakiś osobnik nagra skrycie swojego przyjaciela i rozmowę upubliczni nie narusza prawa. Doszło do tego, że historyk daje nam interpretację prawa.
Wróćmy do afery. Czy jest aferą, gdy minister spraw wewnętrznych spotyka się z prezesem NBP w resteuracji i pochylają się nie tylko nad talerzami, ale z troską rozmawiają o sytuacji gospodarczej państwa i szukają sposobów wyprowadzenia ojczyzny z zagrożeń? Wtedy nie ma żadnej afery. No, trzeba przyznać, że trochę się nawalili i zaczęli rzucać chujami i kurwami. Nie da się ukryć, że  trochę przesadzili. Przesada zasługuje na krytykę. Ale z drugiej strony czy prezes NBP mógł o członku RPP powiedzieć "członek"? Wykazałby się ubóstwem słownictwa. Chuj znaczy przecież to samo co członek. Pan premier okazał panu ministrowi pełne zaufanie. Podtrzymany na duchu minister uznał się za pokrzywdzonego i złożył do prokuratury doniesienie na tych co go podsłuchali. Prokuratura wdroży śledztwo i zleci służbom specjalnym, które podlegają ministrowi, wykrycie jaczejki. Wszystkie tropy prowadzą bowiem na wschód. Już wczoraj podzieliłem się przypuszczeniem, że winien będzie Putin. Premier Tusk opowiadał przez godzinę bajki dziennikarzom.
Jak określić wydarzenia, które się dzieją nad Wisłą? Moja propozycja: Kabaret w burdelu !

niedziela, 15 czerwca 2014

JAKA PIĘKNA KATASTROFA... PODSŁUCHOWA

Afera podsłuchowa rozwija się w niesamowitym tempie. Ojciec skrytych nagrań, pan Adam Michnik, z całym szacunkiem, mógłby dziś nagrywać zaledwie w przedszkolu. Wczoraj, zaszokowany, napisałem słów kilka o aferze. Dziś po nocnych przemyśleniach i całodziennych wysłuchiwaniach przeróżnistych wypowiedzi zwracam się do moich przyjaciół i znajomych z Internetu z apelem: powołajmy Komitet Obrony pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza, nie ze wzgłlędu na jego znamienitego przodka, laureata Nagrody Nobla, ale dlatego, że nam, zwykłym ludziom, powiedział najprawdziwszą prawdę. Za słowa: "Państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje" należy pana ministra nagrodzić, a nie karać. Na taką szczerość, bowiem, w ciągu "25 lat wolności" nie zdobył się żaden minister. Nie należy też karać prezesa NBP, za używanie słów "kurwa", "chuj" itp, albowiem lud polski posługje się tymi słowami codziennie, w wolne soboty i niedziele. Z licznych wypowiedzi wynika, że pan minister i pan prezes spotkali się w restauracji "Sowa & Przyjaciele" prywatnie. To zrozumiałe, wiedzą wszak, że w ich gabinetach zainstalowano podsłuch rządowy. W tym momencie muszę biesiadnikom zadać pytanie: za zakąskę i trunki płaciliście własnymi złociszami czy rządowymi kartami? Jeśli kartami to powinniście pieniądze zwrócić. Pan Donald Tusk zapowiedział, że wypowie się o katastrofie w poniedziałek (16 czerwca o godzinie 15), stawiam wszystkie polskie jabłka, których nie kupi pan prezydent Putin, przeciw wszystkim orzechom, które musi rozgryść pan premier Tusk, że z katastrofy  rząd wyprowadzi, nasz genialny premier.  Poradził sobie już z niejedną aferą. Najprawdopodobniej złoży projekt ustawy, którą Sejm uchwali w sprinterskim tempie, zobowiązującą ministrów jego rządu, by na prywatne pogaduszki z innymi państwowymi dostojnikami spotykali się w kościołach, tam ich może podsłuchać co najwyżej Stwórca, a nie KGB, jak zasugerował pan Andrzej Barcikowski, były szef ABW, a obecnie dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa u prezesa Marka Belki w NBP. Tak czy owak okaże się, że nie ma afery, a podsłuch zmontował Władimir Władimirowicz Putin.