piątek, 17 listopada 2017

CHŁOPCY ROZBIURKOWCY

Czy jest to zbieg okoliczności, przypadek, że tego samego dnia trzej wicepremierzy : Piotr Gliński, Jarosław Gowin i Mateusz Morawiecki entuzjastycznie wyrazili chęć rozebrania PAŁACU KULTURY i NAUKI w Warszawie? Wsparł ich wiceminister wojny, półgłówek niedouczony, oznajmiając, że saperzy gotowi są natychmiast wysadzić budowlę w powietrze. Amerykańska zaś telewizja pokazała, jak w tumanach pyłu PKiN zamienia się w gruzowisko. Wypowiedzi wymienionych dwóch pierwszych wicepremierów nie będę komentował, bo są one bez znaczenia. Nieco czasu poświecę panu wicepremierowi Morawieckiemu, bo to człowiek wszechstronnie wykształcony, radzący sobie nieźle z polską gospodarką, chwalony przez ekonomistów z innych opcji politycznych i poważnych naukowców. Przyznaję, że pan Morawiecki sprawił mi ogromną przykrość, by nie powiedzieć, że wzbudził odrazę. Ten, wydawało się poważny człowiek ledwo skończył 9 lat zaczął myśleć o zburzeniu daru narodów radzieckich. A teraz, gdy dorósł gotów jest własnoręcznie kilka cegiełek wyszarpać ze znienawidzonej budowli. Nie on jeden wielu przed nim piastujących wysokie stanowiska i wielu współpracowników obcych służb specjalnych, przed wyborami zwłaszcza, pałało chęciami zburzenia PKiN, by zdobyć trochę więcej głosów wśród ciemnego ludu.
Pałac Kultury i Nauki w Warszawie od sześćdziesięciu lat służy społeczeństwu polskiemu niepolitycznie i bezideowo. Mieszczą się w jego murach placówki naukowe, edukacyjne i kulturalne, dość wspomnieć o Polskiej Akademii Nauk, teatrach, salach wystawowych i Sali Kongresowej. Tylko garstka seniorów pamięta, że darczyńcą był Józef Stalin. Ale dziś to nic nie znaczy.
Dziwi natomiast i zasługuje na krytykę postawa pana Morawieckiego, który beztrosko i propagandowo pragnie pozbawić społeczeństwo ogromnego majątku, jakby nie miał na co przeznaczyć pieniędzy państwa. O kosztach wyburzenia nie wspominam Nie przeszła mu nawet przez oświeconą łepetynę myśl, by zapytać współobywateli co sądzą o tym barbarzyńskim pomyśle. Jesteśmy prostactwem człowieka wykształconego oburzeni. Wyraziła nasze uczucia w Internecie pani Zdzisława Vozniuk : „Pałac Kultury i Nauki w Warszawie jest także mój. Podarował mi jego kawałek, kawalątko, bratni naród radziecki. Mnie, narodowi polskiemu, a nie pisowi”
Przypominam rządzącym pyszałkom, że Polska nie jest ich własnością. Nie Wam podarowano Pałac Kultury i Nauki tylko nam. Będziemy go bronić przed barbarzyńcami.

środa, 15 listopada 2017

KIM JEST ZDZISŁAW SIPIERA?

KIM JEST ZDZISŁAW SIPIERA?
  Wpadłem wczoraj do Izy ( Izabeli) mojej przyjaciółki z lat młodości (pracowaliśmy razem 13 lat) bom dawno jej nie odwiedzał. Zastałem ją całą w nerwach, usiłowałem wezwać lekarza, ale stanowczo mi zabroniła. Zgodziła się bym pobiegł do apteki po środki uspokajające.
  Gdy po zażyciu kropelek nerwy wróciły do normy zapytałem co się stało?
- Wyobraź sobie, że niejaki Sipiera osobnik nikomu nie znany, (Zdzisław Sipiera – wojewoda mazowiecki) usiłuje ulicę Armii Ludowej nazwać imieniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
 - Znając twoje, Izuniu korzenie i poglądy jestem mile zaskoczony, że bronisz ulicy Armii Ludowej.
  - Ależ Mirku, ja bronię prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który spoczywa wśród królów, wykazał się niespotykaną odwagą i nie uląkł się świstu kul putinowskich, na pierwszej linii frontu. Jak można narodowemu bohaterowi przydzielić ulicę Armii Ludowej?  Przecież to nie ulica, a ogryzek ulicy. Co innego, gdyby ulicę Marszałkowską albo Aleje Jerozolimskie uszczęśliwić imieniem Lecha Kaczyńskiego. Słowa złego bym nie powiedziała. Ten, jak mu tam, Sipiera to jakiś dywersant. Dziwię się, że pan Jarosław Kaczyński godzi się na poniżanie własnego braciszka.

 - Masz rację Izo, wiesz, w tej chwili przypomniało mi się pewne zdarzenie w Łodzi z czasów przebrzydłej komuny. Władze centralne poleciły, aby główną ulicę miasta nazwać imieniem generalissimusa Józefa Stalina. Ulica główna w tym mieście to Piotrkowska, a peryferyjna nosiła nazwę Główna. I tę właśnie przemianowano na ulicę Stalina. Czy pan Sipiera nie urodził się aby w Łodzi? 

niedziela, 12 listopada 2017

JAROSŁAW SAMOZWANIEC - ZWYCIĘZCA


  Dlaczego samozwaniec? Bo rządzi państwem bez umocowania prawnego, konstytucja nie przewiduje takiej formy rządów, więc wbrew panującemu przekonaniu, iż w ten sposób uniknie Trybunału Stanu przed Trybunałem go postawią. Konstytucja nie przewiduje bowiem rządów samozwańczych.
  Dlaczego zwycięzca? Wczorajsze święto niepodległości wskazuje na duże, głośne i płomienne poparcie. Płomienne, bo płomienie rozświetlały mroki kaczystowskich manifestacji.
  Panu Jarosławowi Kaczyńskiemu, jak nikomu dotąd, udało się posortować społeczeństwo polskie na gorszych („gorszy sort”) i lepszych obywateli, na tych, którzy stoją tam, gdzie stało ZOMO i skupionych wokół samozwańca, lepszych Polaków. W tym buńczucznym zwycięstwie kryje się robal klęski, historia bowiem, nie tylko nasza, pokazuje, że skłócone narody zawsze klęski ponoszą. Przypomnę w tym miejscu, że konstytucja nie przewiduje takich podziałów. Wręcz przeciwnie głosi, że wszyscy obywatele są równi  wobec prawa.
  Jarosław Kaczyński rządzi państwem wzniecając nienawiść, wykorzystuje w tym celu najniższe instynkty drzemiące w naturze ludzkiej.
  Sprytnie posługuje się w rządzeniu wrogiem, który Polsce zagraża. Prezydent Federacji Rosyjskiej, pan Władimir Putin stał się oficjalnym uosobieniem wroga, straszy się nim dzieci i dorosłych – łatwowiernych, przez całą dobę.
  Pomocnicze role spełniają Niemcy (reparacje wojenne), a ostatnio Ukraińcy.
No i oczywiście strach jest wielkim sojusznikiem rządów samozwańca. W XXI wieku rząd pana Kaczyńskiego zastosował odpowiedzialność zbiorową, odrzuconą przez demokratyczne, cywilizowane państwa. To metoda haniebna. Straszy się demonstrantów przesłuchaniami i rewizjami. W pośpiechu usuwa się sędziów. I oczywiście z niespotykaną zajadłością zwalcza się „komunistów i złodziei” Złodziej jest wszak synonimem komunisty. Ale są też dobrzy komuniści to ci, którzy służą samozwańcowi.