piątek, 28 lutego 2014

KTO CHCE UMIERAĆ ZA UKRAINĘ - WYSTĄP

Kiedy pan Radosław Sikorski, były poddany królowej Wielkiej Brytanii, były przyjaciel talibów, były minister obrony, w rządzie pana Jarosława Kaczyńskiego, którego (Sikorskiego) spłakana armia żegnała patriotycznym kawałkiem: "...śpij kolego w ciemnym grobie..." , a obecny premier, pan Donald Tusk, wynajął i obsadził na stanowisku ministra spraw zagranicznych III RP pojawia się w telewizji, napuszony jak indor, i ostrzega Putina Władimira Władimirowicza, aby nie naruszał integralności Ukrainy, a jego były koleś i szef Jarosław Kaczyński, premier też były, poddaje każdą wypowiedź ministra surowej krytyce to ja, zwykły obywatel i podatnik sumienny, cieszę się jak dziecko. Albowiem jest to znak, iż polska groteska rozkwita, jak niegdyś Zielona Wyspa.
Czekam w napięciu na dzień, gdy ci dwaj politycy wsiądą na kasztanki i wyruszą z odsieczą, by bronić majdanowej demokracji. Nie wiem czy państwo zauważyliście, że w Kijowie narodził się nowy rodzaj demokracji. Rządzi Majdan, decyduje Majdan, stanowiska rozdaje i zatwierdza Majdan. Cud, miód, paluszki lizać. Kto nakarmi Ukraińców jeszcze nie wiadomo. Nie wiadomo też kto zechce umierać za Ukrainę i za Krym. Prezydent Barack Obama rakiet na Moskwę nie wyślę, bo Ameryka atakuje tylko słabych, tych którzy rakiet nie mają i w rewanżu na Waszyngton nie skierują. NATO trochę popyszczy i na tym poprzestanie. Unia Europejska jest zbyt mocno powiązana interesami z Rosją, aby za Ukrainę umierać.
Przykład Majdanu jest zbyt niebezpieczny. Wzorując się na Majdanie rosyjska ludność na Krymie bierze swoje sprawy we własne ręce. Czy przykład Majdanu zacznie działać w innych państwach? Tego jeszcze nikt nie wie. Nie wykluczone, że wszystko może się zdarzyć.

czwartek, 27 lutego 2014

WARTO RZUCIĆ OKIEM

Artykuł dowcipny, ukazujący w prawdziwym świetle media. Zachęcam do lektury.

środa, 26 lutego 2014

ROZMOWA WNUCZKI z BABCIĄ

W nowoczesnym, warszawskim tramwaju linii 35 wnuczka (około 5,5 l.) zwraca się do babci ( 75 l ) :
- Babciu, czy chciała byś być moją wnuczką, a ja byłabym twoją babcią?
- To niemożliwe, wnusiu.
- Babciu, nie na zawsze, ale tak na trochę.
- A dlaczego ci na tym zależy?
- Bo jak się jest babcią albo mamą czy tatą, to wszystko wolno, a jak się jest dzieckiem to nic nie wolno.
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Babciu, jak ja nie chcę jeść obiadu, to muszę za karę siedzieć w swoim pokoju, a gdybyśmy się zamieniły to ty byś za mnie posiedziała.
- Jak mogłabyś zamknąć babcię w pokoju, Pan Jezus by się na ciebie pogniewał.
- A nieprawda, bo Pan Jezus nie żyje. Sama widziałam jak wisi na dwóch kijach.
- Nie na kijach, wnusiu, a na krzyżu; źli ludzie go zabili, ale potem zmartwychwstał, to znaczy ożył.
- To nie prawda. tata mówił do mamy, słyszałam, żeby mi nie robić zupy z mózgu. Jak człowiek umrze, to umrze i już.
- To mi się nie podoba, muszę z twoim tatą o tym porozmawiać.
- Tak jest zawsze: jak chcę coś wiedzieć, to mówią, że jestem za mała. A ja nie wiem, czy z tego mózgu będzie zupa pomidorowa czy jabłkowa, bo jabłkową lubię.

wtorek, 25 lutego 2014

KLON PREMIERA D. TUSKA

Wiosna zbliża się do  bram zielonej wyspy, już niedługo pan premier sprawdzi zapewne czy minister, Bartosz Arłukowicz, uzdrowił służbę zdrowia. Czy kolejki do lekarzy są krótsze? Pragnę poinformować pana premiera, że się wydłużyły. Wczoraj (24. 02. 2014) zadzwoniłem do szpitala MSWiA, gdzie przeniesiono lekarzy neurologów z przychodni na ulicy Sandomierskiej, z prośbą o wizytę u pani doktor, albowiem lekarz pierwszego kontaktu nie może mi wypisać recepty, bo nie ma informacji od specjalisty, zaproponowano mi wizytę... w grudniu! Jeśli tak ma wyglądać skracanie kolejek do lekarzy to ja uniżenie proszę pana premiera, miłościwie nam panującego, aby wywalił pana ministra zdrowia na bruk, natychmiast. Jeśli tego nie uczyni, a ja umrę będę każdej nocy, jako duch, nawiedzał premiera i go łaskotał. I żaden egzorcysta ani borowik mnie nie odstraszy.
Renia, moja żona niekanoniczna, osoba o gołębim sercu usiłowała mi wytłumaczyć, abym na podstawie jednego zdarzenia nie wyciągał zbyt pochopnych wniosków. Skutek odniosła odwrotny, bo tak mi skoczyło ciśnienie, że musiałem udać się  do kardiologa. Opaczność widocznie miała mnie w opiece, gdyż ciśnienie mi podskoczyło dzień przed wizytą u kardiologa. Dodam na marginesie, że czekałem na spotkanie z doktorem pięć miesięcy i szesnaście dni. Doktor opukał mnie z przodu i z tyłu, zmierzył ciśnienie, wypisał receptę i wyznaczył następną wizytę na...październik 2014 roku!
- Panie doktorze, powiedziałem nieśmiało, pan chyba nie słucha co mówi nasz premier, ukochany przez zwykłych ludzi, przecież mają być kolejki skrócone, a pan je wydłuża.
- Drogi pacjencie, rzekł doktor, ja się pana pytam: po co pan słucha premiera, jak pan nie będzie go słuchał nie będzie miał pan problemów.
- Nie dawałem za wygraną, może ma pan rację doktorze, ale chyba nie chce, aby pana kolega po fachu, B. Arłukowicz, znalazł się na bruku, w charakterze bezrobotnego.
Na to doktor.
- Proszę nie stresować się pacjencie. Premier nie wyrzuci ministra, który jest jego klonem. Podobnie jak szef obiecuje i obietnic nie dotrzymuje. Amen.