piątek, 24 maja 2013

NOWE ŚWIĘTO

Znowu zakomunikowano nam radosną wiadomość. Dzień 4 czerwca zostanie ogłoszony "Świętem Wolności i Praw Człowieka", w ten sposób zmierzający do upadku zwycięzcy pragną uczcić wyborcze zwycięstwo "Solidarności", tej pierwszej, cnotliwej i dziewiczej.
O wolności, dla bogatych pisać nie zamierzam, skoro się nachapali niech się cieszą. Natomiast jeśli chodzi o prawa człowieka to mam olbrzymie wątpliwości, albowiem herszt zwycięzców i wnioskodawców, mimo obietnic, nie ratyfikował jeszcze Europejskiej Karty Praw Podstawowych. Mam więc nadzieję, że 4 czerwca wyjdziemy na ulicę i będziemy domagali się spełnienia obiecanek. W pochodzie będą kroczyć ci, którzy żyją pod kreską, poniżej granicy  egzystencji: cierpiący z niedojadania, aby nie zdechnąć wydobywają resztki pożywienia ze śmietników, chorzy którym nie starcza na wykupienie leków, bezrobotni i bezdomni. Czasy, kiedy dostawało się mieszkania od "komunistycznego" państwa minęły wszak bezpowrotnie. Należy się spodziewać, że do pochodu przyłączą się zatrudnieni na umowach śmieciowych, bo te umowy zawierane w XXI wieku są krzyczącym dowodem naruszania podstawowych praw człowieka przez wyzyskiwaczy, zwanych obecnie dobroczyńcami. Z pewnością nie zabraknie w pochodzie inaczej myślących, inaczej kochających, którzy są każdego dnia poniżani przez bezczelnych projektodawców święta wolności i praw człowieka. Ten pomysł pokazuje jak trzymający władzę oderwali się od skrzeczącej polskiej rzeczywistości.
Jeśli sięgnąć pamięcią w przeszłość to ustanawianie świąt, czczenie rocznic i tworzenie nowych "bohaterów" zawsze jest zwiastunem zapowiadającym schyłek formacji politycznej, która sprawuje władzę i na potęgę tworzy świat wirtualny, w postaci wysp zielonych i tym podobnych idiotyzmów.
Dlatego popieram projekt święta wolności i praw człowieka. Im szybciej je utworzycie tym szybciej piekło was pochłonie. Szerokiej drogi.

wtorek, 21 maja 2013

KOCIOKWIK ZWYCIĘZCÓW


Kto by się spodziewał, że pogromcy "komunizmu" skoczą sobie do gardeł i zaczną się obrzucać obelgami?
Nie dziwię się, że Ojciec Narodu, mówiąc ludzkim językiem, wkurwił się jak nigdy dotąd. Pułkownikowi Kuklińskiemu pomniki wznoszą, a jego wciąż pomawiają, poniżają i szkalują. A teraz usiłują zrzucić go z cokołu, który po przeskoczeniu przez płot słusznie mu się należy. Jedynie Andrzej Wajda, mimo kłopotów finansowych ( Amber Gold ) pozostaje wierny ideałom i film montuje dla upamiętnienia victorii solidarnościowej.
A taki Borusewicz Bogdan ośmiela się sugerować Polakom, że mianował Lecha Wałęsę na bohatera narodowego, ikonę sprawiedliwości, demokracji i solidarności. To tak jakby ktoś twierdził, że Napoleonowi koronę cesarską na głowę wsadził jakiś klecha w purpurze.
A do tego, niejaka bohaterka, Henryka Krzywonos twierdzi, że Borusewicz, a nie Wałęsa obalił "komunizm". Profesorkowie i prokuratorzy z IPN słuchają tych niedorzeczności i milczą. To też osamotniony Ojciec Narodu ( mam tylko jedną armię- Danutę) musi bronić się sam. Przyłożył więc bohaterce Krzywonos z grubej rury i ujawnił, że (ta bohaterka) nie ma mózgu.
Czy tylko ona?
Lwica demokracji i solidarności międzybohaterskiej Justyna Pochanke (młodnieje i pięknieje z każdym występem) próżno usiłowała skłonić Ojca Narodu, aby przeszedł nad obelgami do porządku dziennego. Pan były prezydent nie ma zamiaru się wycofywać. Obiecał publicznie, że jeszcze niejedno ujawni, skoro IPN milczy.
Pani Monice Olejnik ( pięknieje i lat jej ubywa z każdym dniem), która dziś wystąpiła z kolczykiem w uchu wielkości koła kołowrotka mojej babci, świętej pamięci, oczywiście, powiodło się lepiej. Przesłuchując pana Władysława Frasyniuka (też bohatera) na okoliczność kociokwiku wydobyła z niego wiadomość, że pan Donald Tusk jest leniem intelektualnym. Ocena bohatera Frasyniuka, ułomności pana premiera, odkryciem Ameryki nie jest, ale miło słyszeć, gdy mówi to jeden z najmądrzejszych bohaterów "Solidarności". Gdyby nie solidarnościowy fragment życiorysu i fakt, iż jest kapitalistą, mógłby z powodzeniem zostać szefem lewicy polskiej i w każdych wyborach miałby zapewniony mój głos.
Mam jednak nadzieję, że gdy pan komandos Piotr Duda wraz z perkusistą, panem Pawłem Kukizem obalą rząd, pana Donalda Tuska,pan Frasyniuk zgodzi się zostać premierem państwa polskiego w kryzysie.
Rzucam tedy hasło, a Wy je łapcie: pan Władysław Frasyniuk na premiera, a pan Lech Wałęsa na spiżowy cokół!