Radość zapanowała w Polsce, gdy pan Donald
Tusk powrócił z Brukseli, dla ojczyzny ratowania. Abym nie był posądzany o to,
że jestem agentem TVP - Info ogłaszam, iż pan Donald jest postacią barwną,
inteligentną i zaradną, nie chcę używać słowa sprytną. Już w młodości dobrze
się zapowiadał, przepowiadano mu nawet sukcesy w sporcie (lubi kopać piłkę),
ale po wymalowaniu protestu przeciw komunie i zejściu z komina zajął się
polityką co w tamtych czasach było nie lada wyczynem. Nie zaniedbywał twórczych
obowiązków patriotycznych, wzmacniał ojczyznę nie tylko protestami. W 1978
wziął ślub cywilny z panią Małgorzatą, wydali na świat dwójkę uroczych dzieci, zwiększając
w ten sposób szeregi przeciwników komuny.
A kiedy Ojciec Narodu, elektryk wózkowy,
przeskoczył przez płot murowany, przed panem Donaldem Tuskiem otworzyły się
wrota sukcesu. Piął się na szczyty polityczne wykorzystując swój talent. Już
był bliski zwycięstwa, ale pan Jacek Kurski, niecnota pisowska, wygrzebał panu
Donaldowi dziadka z Wehrmachtu co prawdziwy sukces nieco opóźniło. Powiadają,
że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Nasz bohater czasu nie
marnował, choć zarzucają mu niechętni, że jako wicemarszałek Senatu trochę się
lenił. Nie mają racji. Pan Tusk wiedział, że prawdziwe decyzje nie zapadają na
Wiejskiej. Obserwowanie życia na politycznych wierchach i politycznych bagnach,
wzbogacało jego wiedzę i przybliżało sukces.
W roku 2005, po 27 latach życia na kocią
łapę, liberał Donald Tusk wziął ślub kościelny! Świętym węzłem małżeńskim
Donalda i Małgorzatę połączył abp Tadeusz Gocłowski. W ten oto prosty sposób, liberał
Tusk zapewnił sobie neutralność, a nawet przychylność hierarchów i kleru,
najbardziej wstecznej siły politycznej w Polsce.
A gdy został premierem ogłosił, że lubi
ciepłą wodę co oznaczało wykluczenie wojen politycznych, za co mu się oklaski
należą. Głosił też, że im mniej państwa w życiu kraju tym lepiej dla państwa.
Najważniejsze problemy obywateli („zwykłych ludzi” to jego ulubiony zwrot) miała
rozwiązywać niewidzialna ręka wolnego rynku.
Rząd Tuska nie prowadził wojen politycznych,
nie posortował Polaków na lepszych i gorszych. Wprost przeciwnie. Przygarniał ludzi
PiS i korzystał z ich pomocy. Radosława
Sikorskiego, byłego ministra obrony w rządzie PiS, mianował ministrem spraw
zagranicznych. Jarosława Gowina też uhonorował ministerialnym fotelem, a obecny
premier Mateusz Morawiecki doradzał mu jak używać niewidzialnej ręki rynku.
Do największych sukcesów Tuska zaliczam
stworzenie „Zielonej Wyspy”. Beneficjenci „Zielonej Wyspy”, na koszt państwa obżerali
się ośmiorniczkami, a miliony zwykłych ludzi zapieprzały na hańbiących umowach śmieciowych,
które rozkwitły w państwie Tuska do niebywałych rozmiarów.
Donald Tusk nie trzymał się kurczowo głoszonych
zasad. Wspólnie z PiS powołali Instytut Pamięci Narodowej, który tworzy wygodną
dla rządu historię. Państwowy instytut zamienia
żołnierzy przeklętych w bohaterów, a ludzi zasłużonych dla Polski oblewa pomyjami.
W Państwowym IPN powstał nawet dział prokuratorski dla ścigania zbrodniarzy
komunistycznych. Każdy może na stronie IPN sprawdzić ilu zbrodniarzy osądzono i
ile wydano milionów na wysokie pensje prokuratorów. Wszystkie ustawy
restrykcyjne Platforma Obywatelska uchwalała wspólnie z PiS. Obie partie skorzystały
z doświadczeń faszystów i stalinistów i wprowadziły w Polsce „demokratycznej” odpowiedzialność
zbiorową.
Donald Tusk przed wyborami obiecywał, że
Europejska Karta Praw Podstawowych będzie w całości ratyfikowana, jeśli PO
wygra wybory. PO wygrała, Tusk został premierem, a ratyfikacja rozpłynęła się w
dywagacjach i kruczkach prawniczych.
W rozmydlaniu spraw Donald Tusk ma sukcesy nie
podlegające dyskusji. Oto swego czasu klub poselski PO złożył wniosek o
postawienie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro prze Trybunałem Stanu za łamanie
prawa. Dyskusje w komisjach trwały długo, materia była wszak skomplikowana. Miano
osądzić premiera i ministra, a nie pospolitych złodziejaszków. 25 września 2915
roku doszło w Sejmie do głosowania. Wniosek Platformy Obywatelskiej przepadł.
Do przyjęcia wniosku zabrakło 5 głosów. Głosowało 425 posłów. Aby postawić pana
Zbigniewa Ziobrę przed Trybunałem Stanu powinno 276 posłów zagłosować za
przyjęciem. Tymczasem wniosek poparło 271 posłów, przeciw było 152. W
głosowaniu nie wzięło udziału 9 posłów z PO i 7 z PSL. Nie wzięła udziału w
głosowaniu ówczesna premier rządu, pani Ewa Kopacz! Już z Brukseli szef Platformy Obywatelskiej
Donald Tusk tak skomentował wynik głosowania: „Trybunał to nie jest dobry
pomysł. Nawet jeśli narobili dużo złych rzeczy”
Nie będę wyliczał afer z czasów rządów Tuska,
sprytnie zamiecionych pod dywan. 14 września 2014 roku w blogu „DO CHRZANU…” w poście „Naobiecywał i czmychnął” pisałem: „Sięgnąłem po prasę. Łamy gazet i tygodników wręcz
ociekały sukcesem. Tytuły głosiły: Donald Tusk prezydentem Europy, Donald Tusk
przewodniczącym Rady Europejskiej, Polak, Donald Tusk królem Europy. Ten
ostatni tytuł przypadł mi najbardziej do gustu, albowiem zawiera istotę tego
sukcesu. Przewodniczący Rady Europejskiej ma bowiem podobne uprawnienia jak
królowa UK. Pan Tusk, podobnie jak pan Jerzy Buzek, szkód Europie nie wyrządzi,
a nam, mam nadzieję, będzie lżej. A co dla niego najważniejsze, pan Tusk, nie
będzie musiał rozliczać się z realizacji obietnic.”
Teraz powrócił i zapowiedział walkę „Dobra ze
Złem”, co nic nie znaczy. Obiecuje, że odbierze PiS-owi władzę co też nic nie
znaczy. Nie wiem, jaką Polskę zamierza budować. Nie wiadomo czy do gmachu w
Alejach Ujazdowskich przyjedzie na Białym Koniu czy na Kasztance?
A co najważniejsze nie mam pewności, jak się
zachowa, gdy mu zaproponują np.stanowisko szefa NATO, albo sekretarza generalnego
ONZ. Porzuci Ojczyznę i znowu czmychnie?