wtorek, 21 października 2014

KOCIOKWIK BUTNYCH i NIEKOMPETENTNYCH

Takiego dnia w polskiej polityce jeszcze nie było. Najpierw marszałek Sejmu, były minister spraw zagranicznych, pan Radosław Sikorski ochrzanił dziennikarzy. Potem premierka III RP, pani Ewa Kopacz zbeształa marszałka Sejmu, a na koniec minister spraw zagranicznych, pan Grzegorz Schetyna dał popis niekompetencji stwierdzając, że: "polską politykę zagraniczną prowadzi prezydent i minister spraw zagranicznych". W ten sposób wykazał się nieznajomością obowiązującej konstytucji.W Art.146 punkt.1 konstytucja stanowi, że "Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną Rzeczypospolitej Polskiej". Zaś Art.133 punkt 3 stwierdza, że "Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem".
Jeśli pan Grzegorz Schetyna nie widzi różnicy między słowem "prowadzi", a słowem "współdziała" to nie powinien być ministrem spraw zagranicznych!
Pan Grzegorz Schetyna usiłując złagodzić kompromitację swojego partyjnego kolesia, pana Radosława Sikorskiego, zachował się jak watażka stwierdzając, że "sprawa (blamażu Sikorskiego - uwaga M.Ch) jest zamknięta". Panie Schetyna, takie oświadczenia może pan składać w Platformie Obywatelskiej. My, obywatele bezpartyjni, odrzucamy pański autorytarny bełkot.
Platforma Obywatelska już nie jeden raz zamiotła pod dywan kompromitujące ją afery. Wszystko wskazuje na to, że i tym razem uda jej się schować pod dywanem bezprecedensową kompromitację pana Sikorskiego. Człowiek butny, który przyznaje się do słabej pamięci nie powinien być marszałkiem Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, bo jest to obraza większości obywateli.
Zadziwiająca jest postawa mediów elektronicznych, nie atakują Radosława Sikorskiego, mimo że potraktował dziennikarzy butnie i obraźliwie. Mam już dosyć tej cholernej sitwy "niezależnych " mediów i neoliberalnych polityków.

PAN PREZYDENT DRZEWKA SADZI

Wybraliśmy się z Renią, w niedzielny poranek, do Łazienek Królewskich, by poodychać nieskażonym powietrzem historyczno - patriotycznym i zrobić kilka jesiennych fotek. Park w tym roku nie imponuje orgią kolorów, liście na drzewach poszarzałe, kolory zużyto prawdopodobnie na pomalowanie "zielonej wyspy", czyli III Sarmacji - Neokolonii.
Smutni i przygaszeni zamierzaliśmy wracać, gdy Renia zawołała: popatrz, jaka niespodzianka, wskazując na nowe drzewko !
W rzeczy samej na środku łączki stało drzewko, a ściślej dąbek... posadzony przez samego prezydenta, pana Bronisława Komorowskiego. Dębczak poruszył moją wyobraźnię do tego stopnia, że oczami duszy ujrzałem, jak pan prezydent każdego dnia sadzi jedno drzewko. W ciągu jednej kadencji mógłby zalesić całe Mazowsze i część 
Kujaw. Przeszedłby do historii, jak Kazimierz Wielki, który zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. O panu Bronisławie Komorowskim przyszłe pokolenia mówiłyby "zastał Polskę ogołoconą, a zostawił zalesioną". I nie wiadomo dokąd poszybowałaby moja wyobraźnia, gdyby nie kamień ze złotą tabliczką, na której wyryto...
Natychmiast postawiłem sobie pytanie skąd wziąć tyle kamieni, gdy prezydent zacznie zalesiać ojczyznę? Drzewka dostarczyliby z pewnością leśnicy. O to się nie martw, uspokoiła mnie Renia, miłościwie nam panujący kupi w Stanach Zjednoczonych, mają przecież Góry Skaliste.
Wtedy, taki już mam charakter, postawiłem sobie pytanie: za czyje pieniądze ściągnięto do Łazienek Królewskich ten wielki kamień? Może pan prezydent pokrył koszty z własnej, skromnej pensji? Czy pan prezydent wie o tym kamieniu i tabliczce? Może podrzuciły mu ten kamulec przydupasy przypochlebne?
Ilekroć otwieram Internet oglądam pana prezydenta na kolanach w katedrach, kościołach i przed hierarchami. Pan prezydent z dumą obnosi się ze swoją wiarą. Demonstracja wiary przez pana prezydenta uprawnia mnie do pytania. Czyż wystawiony w Łazienkach Królewskich kamień z tabliczką, z okazji posadzenia drzewka "wolności", nie jest grzechem pychy?