niedziela, 9 grudnia 2012

CO NAM GROZI


Pan profesor Leszek Balcerowicz, formalny legalizator koncepcji rozwoju Polski, opracowanej przez Sorosa – Sachsa, nazwanej później „szokową terapią”, albo transformacją Balcerowicza, skutki której najbiedniejsze warstwy społeczeństa czyli zwykli ludzie, odczuwają do dziś, ogłosił w telewizji, że kolejki w przychodniach i szpitalach w Polsce można zmniejszyć wprowadzając choćby minimalne, symboliczne opłaty. Kto mu podsunął ten pomysł jeszcze nie wiadomo, wiadomio natomiast co grozi zwykłym ludziom zrealizowanie przez rząd neoliberalny tej koncepcji.
Nie wiem w jakich przychodniach i klinikach leczy się pan prof. Leszek Balcerowicz, wiem natomiast, że nie ma on najmniejszego pojęcia o organizacji i funkcjonowaniu polskiej służby zdrowia. Polska służba zdrowia oparta jest na nieufności i podejrzliwości. Władze panśtwa nie ufają lekarzom i pacjentom, co jest źródłem rozkwitu biurokracji. A przy tym przedstawiciele rządu bezczelnie kłamią. Wspomnę tylko o tym, że 35 procent lekarzy w kraju nie podpisało umów z NFZ, bo uznało je za poniżające.
Lekarze pierwszego kontaktu przestali leczyć, kierują pacjentów do specjalistów i wypisują recepty. Ostatnia lekarka pierwszego kontaktu, zbadała mnie dwa lata temu. Trzej lekarze, jej następcy, którzy mnie przez dwa lata leczyli, nigdy mnie nie zbadali. Przynoszę im papierki od specjalistów, a oni na tej podstawie wypisują recepty. Lekarze specjaliści nie mają prawa dać mi więcej leków niż na trzy miesiące. Tymczasem tuż za miedzą wypisują recepty na pół roku, a nieco dalej na rok. Recepta zarejestrowana w jednej aptece funkcjonuje we wszystkich aptekach kraju. Pacjent nie może kupić więcej leków niż zapisano. W Polsce jednolity program komputerowy nie funkcjonuje. Mam nadzieję, że 1,5 miliarda złotych, które rząd D.Tuska wyciągnie, w tym roku, z naszych kieszeni przy zakupie leków przeznaczy na stworzenie systemu komputerowego.
Gdy po wprowadzeniu haniebnej ustawy o refundacji leków idę do lekarza pierwszego kontaktu szpera on w książeczce, by wpisać procent refundacji. A kolejka za drzwiami rośnie. Tu jest pies pogrzebany. Przykładów można przytoczyć więcej.
Sięgnąć do kieszeni pacjentów, panie profesorze Balcerowicz, potrafi każdy głupiec.

Brak komentarzy: