W połowie długiego
korytarza wysłuchałem argumentów dyrektora Nowaka i wróciłem do gabinetu.
Aleksander Zawadzki zaczął rozmowę całkowicie uspokojony, słuchał mojej relacji
uważnie. Nie wierzył i nie wiedział, że straż marszałkowska tak gorliwie chroni
go przed pracownikami. Po kilku dniach przekonał się, że mówiłem prawdę i
podjął odpowiednie decyzje personalne. Po zakończeniu remontu Belwederu opuścił
gmach na Wiejskiej, w jego gabinecie pracował marszałek Sejmu. Dzięki pełnionej
funkcji miałem szczęście poznać profesora Oskara Lange, który był zastępcą przewodniczącego
Rady Państwa. Rozmowy miały charakter bardziej akademicki, profesor – student,
z tym, że częściej, ja - student zadawałem pytania, a profesor odpowiadając, objaśniał
zawiłości ekonomii socjalistycznej.
W Belwederze bywałem, można powiedzieć,
służbowo. W czasie jednej z wizyt Aleksander Zawadzki zakomunikował mi, że
pojadę wraz z redaktorem naczelnym „Rady Narodowej”, Michałem Szpringerem do
NRD.
- Niemcy zaprosili
tylko redaktora naczelnego, poinformowałem Zawadzkiego, w jakim charakterze mam
tam wystąpić?
- Wasz wyjazd
załatwi Skrzeszewski, był przecież ministrem spraw zagranicznych, zna się na
tym, nie musicie się martwić. Stanisław Skrzeszewski piastował w tym czasie
funkcję sekretarza Rady Państwa. Dodam, że poznaliśmy się w dość dziwnych
okolicznościach. Statut partii stanowił, że składki od członków przyjmuje
sekretarz POP, a członkowie opłacają je osobiście. Tymczasem Stanisław
Skrzeszewski przysłał mi składkę przez swojego asystenta. Nie przyjąłem.
Minister zjawił się osobiście, trochę
zdziwiony, a trochę rozbawiony. Przeczytałem mu odpowiedni fragment statutu i
dodałem – to wy towarzyszu, a nie ja, uchwalaliście statut.
W Berlinie
przyjęto nas bardzo serdecznie, odwiedziliśmy Weimar, Lipsk, Drezno i kilka innych
miast, gdzie zapoznaliśmy się z pracą enerdowskiego samorządu, był to mój
pierwszy wyjazd zagraniczny. Na pożegnanie wręczono nam albumy pamiątkowe.
W stolicy NRD
mieszkała moja serdeczna koleżanka, kaliszanka, Kazia Marczak, jej mąż pracował
w polskiej misji, w Berlinie Zachodnim. Państwo Gałązkowie zabrali mnie do
Berlina Zachodniego, gdzie po raz pierwszy w życiu piłem Coca Colę, napój w
Polsce nieznany, ściślej zakazany, jako symbol imperializmu.
Wspomnę jeszcze
tylko o dwóch zdarzeniach związanych z Aleksandrem Zawadzkim. Pisałem już, że
mieszkaliśmy z Renią i córeczką Ewą w jednym pokoiku w domku fińskim, kuchnię i łazienkę mieliśmy wspólną z Olą i Jankiem Czapczyńskimi. Pewnego
razu zadzwonił do redakcji dyrektor Franciszek Nowak i poprosił, abym za pół
godziny był gotowy, bo przyjedzie po mnie samochodem. Pojechaliśmy na
Krakowskie Przedmieście, zatrzymaliśmy się na placyku przed kościołem, tuż za
budynkiem Pałacu Namiestnikowskiego i piechotą ruszyliśmy w stronę kawiarni
Telimena, nie wstąpiliśmy na kawę lecz weszliśmy do kamienicy obok na drugie
piętro. Dyrektor wyjął klucz i otworzył drzwi. do mieszkania (dwa pokoje z
kuchnią). Tu dowiedziałem się, że „mieszkanie jest dla was towarzyszu
sekretarzu. Przydział dostajecie z puli przewodniczącego Rady Państwa”.
Zaniemówiłem i osłupiałem. Gdy doszedłem do siebie poprosiłem dyrektora, aby
podziękował przewodniczącemu Aleksandrowi Zawadzkiemu i jednocześnie przeprosił
za to, iż nie mogę tego daru przyjąć. Jak przestanę być sekretarzem, a
towarzysz Aleksander Zawadzki przyzna mi to mieszkanie wtedy z wielką chęcią wprowadzę
się tu z rodziną. Gdy
przebieg zdarzenia zrelacjonowałem żonie, Renia powiedziała, że postąpiłem
słusznie. Ale w jej oczach dostrzegłem maleńki cień smutku. Upłynęło nieco czasu od tego zdarzenia. Otrzymałem telefon z Belwederu,
że towarzysz Zawadzki zaprasza mnie na rozmowę. Spotkanie odbyło się na tarasie
Belwederu, przy kawie i ciasteczkach. Aleksander Zawadzki zaproponował mi pracę
na stanowisku zastępcy dyrektora (Franciszka Nowaka), a kiedy on zostanie
ambasadorem, ja miałem przejąć jego stanowisko. Zachowałem się jak Józef Ślimak
z „Placówki” Prusa, zapytałem Aleksandra Zawadzkiego czy mogę naradzić się z
żoną? Po
dwóch dniach odpowiedziałem, że czuję się zaszczycony propozycją i dziękuję
towarzyszowi Przewodniczącemu za zaufanie, ale nie znalazłem w sobie dość
kwalifikacji, by sprostać tak poważnemu stanowisku państwowemu. Było to moje
ostatnie spotkanie z Aleksandrem Zawadzkim. Kadencja sekretarza POP PZPR
dobiegła końca. Nie zgodziłem się ponownie kandydować, mimo że na zebraniu
zgłoszono moje nazwisko.Zdjęcia:
1. Weimar; 2. Dom GOETHEGO; 3.Wpis do albumu; 4.Berlin Zachodni; 4 Państwo Gałązkowie i ja w Berlinie Zachodnim.
1. Weimar; 2. Dom GOETHEGO; 3.Wpis do albumu; 4.Berlin Zachodni; 4 Państwo Gałązkowie i ja w Berlinie Zachodnim.
1 komentarz:
Jeszcze i tu zajrzałem, by zaspokoić swoją ciekawość. Dobrej nocki życzę!
Prześlij komentarz