piątek, 23 listopada 2012


CAŁUSY WIEJSKIE

Wygrana pana Janusza Piechocińskiego z panem prezesem Waldemarem Pawlakiem stała się na kilka dni polityczną sensacją. Dwaj bohaterowie nie kryli zdziwienia, wszak wicepremier i prezes miał ugruntowaną pozycję w partii. Szalę przechyliły młode wilczki na korzyść Piechocińskiego.
Zwycięzca sprawiał wrażenie nie tylko zaskoczonego, ale, tak mi się wydaje, wystraszonego. Chłopska przezorność kazała mu stłumić radość z sukcesu. Klękał więc i mówił, że nie jest żadnym prezesem, ale służącym czy sługą. Zarzekał się, że nie wejdzie do rządu tylko będzie unowocześniał partię- Polskie Stronnictwo Ludowe, aby w siłę rosło i plon przyniosło bogaty, w postaci mandatów w Wysokiej Izbie w następnych wyborach.
Nie podzielam powszechnej niemal krytyki PSL panoszącej się w mediach. Oceniam partię chłopów polskich pozytywnie za jej rozsądek i trzeźwość postępowania. Jest to jedyna partia, która nie straciła rozumu. Razi mnie u ludowców nadmierna przykościelność, demonstracyjnie okazywana. Wieś nie jest aż tak klerykalna, jak jej liderzy.
Nowy prezes Piechociński wniesie do partii z pewnością wiele nowego jeśli nie da się spacyfikować starym wygom. Znalazł się bowiem w dość trudnej sytuacji. Nie przewidział, że jeśli nie wejdzie do rządu spotka się z ostrą krytyką własnego środowiska. Objęcie stanowiska wicepremiera będzie dla niego wielkim ryzykiem. Wszak Donald Tusk, zwolennik drobnych kroczków, prochu nie wymyśli i ma już z górki. W ciągu trzech lat PiS tak się ośmieszy, że przestanie być groźny, straci na tym PO, a z nią PSL. Zresztą dziś nie ma pewności czy PO dotrwa w obecnym składzie do wyborów.
Musi więc nowy prezes mocno pogłówkować nad tym jak wyjść z tej kłopotliwej sytuacji bez strat, grożących partii i jemu osobiście.
Ceremoniał przejmowania prezesury obfitował w wiele ciekawych zdarzeń. Część działaczy demonstrowała wprost swoją niechęć wobec nowego lidera. Mądry i praktyczny Waldemar Pawlak nie potrafił godnie oddać władzy. Przykład?
Żegnano prezesa czule i serdecznie. Ustawiła się nawet długa kolejka, gdy nowy prezes chciał ucałować starego ten powstrzymał go stanowczym gestem i buzi nie dał. Piechociński musiał obejść się smakiem.
W mojej rodzinnej wsi śpiweają: Na kapuście drobne liście nie dam buzi organiście

Brak komentarzy: