poniedziałek, 16 września 2013

PARANOJA NIE JEST KARALNA

Mój znajomy, mieszkający w Niemczech, wpadł do Warszawy na kilka dni i podarował mi książeczkę pod przydługim tytułem: " Pasjonująca opowieść fotografa I sekretarza Tajemnice PRL Edward Gierek". Nigdy bym takiej książki nie przeczytał, skoro to jednak prezent rzuciłem okiem... i natychmiast pochłonąłem dziełko jednym tchem. Przeczytałem, bo stworzyli ją ludzie, których znam. Znam bowiem Tadeusza Zagoździńskiego, na podstawie jego relacji tekst, palce lizać, napisał Dariusz Burliński mianując Tadeusza Zagoździńskiego fotografem Edwarda Gierka, który: "Jak cień towarzyszył mu (Gierkowi podk. ewiranta) w jego podróżach po kraju i świecie". Istotnie, Dariusz Burliński ujawnia dobrze skrywaną tajemnicę, że Edward Gierek miał osobistego fotografa, o czym my, koledzy Tadka nie wiedzieliśmy. Ujawnianie tajemnic zaczyna się od sceny przyjazdu I sekretarza KC PZPR, niezapowiedzianego, do Huty Katowice, a dzielny i sumienny strażnik, Zygmunt Rudzki, nie chciał towarzysza Gierka wpuścić do huty, mimo że go poznał, a nogi mu z wrażenia drżały. Komendant groził Rudzkiemu wywaleniem z pracy, ale dobre panisko, Edward Gierek kazał go nagrodzić. Zdjęć z opisanego zdarzenia nie opublikowano, pewno skonfiskowała je cenzura. Pierwsze zdjęcie zrobione przez Zagoździńskiego i opublikowane w książce przedstawia Edwarda Gierka, jak z małżonką Stanisławą, śpieszy na spotkanie z brukselską Polonią (1972 rok). Tak się składa, że ja też szedłem w orszaku. A wieczorem zaprowadziłem kolegów dziennikarzy na uliczkę erotycznych uciech. Uliczkę opisałem w moich wspomnieniach: www.kronikarzprl.com.pl. Tadek poprosił mnie wtedy o pożyczkę, bo miał ochotę na szampana, ale szybko obliczyliśmy, że nasze wspólne zasoby dewizowe nie wystarczą nawet na jednego kielonka.
Zdarzyło się, że jeszcze kilkakrotnie brałem udział w wizytach Edwarda Gierka w ZSRR, w Szwecji, we Włoszech (Monte Cassino, Watykan), we Francji, ale osobistego fotografa nie widziałem. Zdjęcia robili koledzy Tadeusza z CAF: Zbigniew Matuszewski, Stanisław Dąbrowski, Marek Langda i inni. W moim archiwum zachowały się książeczki, wtedy "poufne" wydawane przez MSZ, w których są wymienieni wszyscy uczestnicy delegacji. "Cienia" (Tadka Zagoździńskiego) w tych książeczkach nie ma, spotkałem go dopiero w samolocie lecącym z prof. Henrykiem Jabłońskim, przewodniczącym Rady Państwa do Meksyku i Kostaryki. Zdjęcia profesorowi w Meksyku i Kostaryce robił Roman Baliński, z CAF, a Tadek prowadził rozmowy  z przewodniczącym Rady Państwa. Dariusz Burliński ujawnia w swoim tekście te tajne debaty:"Najbardziej pozytywną postacią w całym KC był z pewnością profesor Henryk Jabłoński... Podczas wizyty na Kostaryce zapytałem go:
- Pan jest niejako prezydentem, przecież wiele rzeczy może pan zrobić.
- Ja mogę, proszę pana, tylko ułaskawić.To wszystko, co mogę, piastując tę funkcję - odpowiedział". Tadziu polubił profesora, z fantazją ujawnia i opisuje jak Henryk Jabłoński przysypiał na plenarnych posiedzeniach KC.
Z relacji Dariusza Burlińskiego wynika, że Tadek niezbyt lubił Edwarda Gierka, bo mu wypomina, zadłużenie Polski.W 1975 roku - pisze z przyganą - Polska miała już 8,4 miliarda dolarów długu, w 1977 - 14,9 miliarda, a w 1979 już prawie 24 miliardy! Spłaciliśmy je dopiero w 2012 roku!"  I wszystko jasne! Tadzio wytłumaczył nam, dlaczego miliony Polaków cierpią w III RP biedę. Przez długi Gierka. Przemilcza, że Edward Gierek zaciągając pożyczki stworzył 2,1 miliona miejsc pracy, wybudował nowe szpitale, szkoły, drogi i trasy ... Wie o tym każdy myślący Polak. Dariusz Burliński powtarzając banał o zadłużeniu, słowem nie wspomina, ile III RP uzyskała dolarów sprzedając, za 10 procent wartości, zakłady pracy wybudowane w dekadzie Edwarda Gierka.
 Osobisty fotograf Edwarda Gierka, Tadeusz Zagoździński wspomina o osiągnięciach swojego tatusia, który zdobył w Norwegii "zdjęcia wysokich dowódców hitlerowskich wykonane przez osobistego fotografa Adolfa Hitlera". Prawda, że jest to subtelne skojarzenie? Przecież te zdjęcia nie były nigdy utajnione!
Najważniejszą tajemnicę nosił w swojej główce Tadeusz Zagoździński przez wiele długich lat aż ją wreszcie ujawnił, za co powinno mu się pomnik wznieść wysokopienny. Dariusz Burliński, osobisty biograf Tadzia Zagoździńskiego ujawnia ostatnią tajemnicę "komunistycznej partii : "Trzeba zresztą wiedzieć, że w KC PZPR istniał specjalny wydział  do tworzenia dowcipów. To jest jedna z tajemniczych rzeczy, które działy się wtedy w naszym kraju. O tym wielu nie pisało. Specjaliści tworzyli polityczne dowcipy, a potem puszczali je specjalnymi kanałami i czekali , gdzie dany dowcip wypłynie. Potem analizowali, jakimi drogami i w jakich kręgach pojawiają się informacje, które wychodzą z KC. Tym bardzo interesowało się MSW".  Tadeusz Zagoździński i jego osobisty biograf, Dariusz Burliński to prawdziwi szczęściarze. Paranoja nie jest karalna.
PS. Przedostatnie siedem stron omawianej książczyny sprawiło mi smutek. Wybitny polski dziennikarz, człowiek prawy i szlachetny, z którym znajomość poczytywałem sobie za zaszczyt, uwiarygodnił brednie swoim nazwiskiem i tekstem "GIEREK WIECZNIE ŻYWY..." Janusz Rolicki. Ciągle się łudzę, że nie czytał wynurzeń osobistego fotografa, spisanych przez Dariusza Burlińskiego.

1 komentarz:

Aluminek pisze...

Świetny i rozbudowany post.
Ciekawy jest fragment o strażniku. Szkoda, że cenzura musiała sie wtrącić.
Nie miałem okazji przeczytać tej książki, ale będę sie starał wejść w jej posiadanie.