sobota, 10 czerwca 2017

NA ODCHODNE (Renia)

Ojciec przysłał z Glasgow list, w którym informował mnie, iż podjął decyzję, że po ukończeniu pierwszej klasy liceum w Kaliszu, przeniosę się do jego brata, Franciszka Chrzanowskiego, kierownika szkoły podstawowej w Czernicach koło Wielunia. Mama spakowała mi manatki do plecaka i wyruszyłem w podróż życia . Dręczyły mnie obawy i pociągało nieznane. Stryja Franka i stryjenkę Julię, też nauczycielkę poznałem już wcześniej. Piętrowy budynek szkoły ze świeżej czerwonej cegły, położony pod lasem, oddalony o jakieś pół kilometra od wsi, prezentował się imponująco. Stryjenka sprawiała wrażenie osoby surowej za to kuzynki Ania i Jadzia były przemiłe. Zakolegowaliśmy się natychmiast.
Stryj poinformował mnie, że zamieszkam w internacie. Uznałem, że powinien wiedzieć, iż nie będę chodził na religię.
Renia i ja (1948)


 Mama Reni Halina Krysztofińska z Pruskich.(1929)

Ojciec Reni Stanisław (1929)


 Renia, Teresa i Mama w Masłowicach (1939)


Tadeusz Pruski, dziadek. Zamość (1902)

Teresa Dziankowska- siostra, Ewa-córka, Renia (1962)


- Twój wybór - powiedział. Musisz zdawać sobie sprawę z tego, że będziesz osamotniony, a może nawet spotkasz się z szykanami. Jak zapewne wiesz twój ojciec i ja jesteśmy niewierzącymi. Ja jednak co niedzielę idę do kościoła, bo gdyby mnie ludzie z Czernic na mszy nie widzieli, nie przysyłaliby dzieci do szkoły. Po za tym ksiądz Łukaszewski jest mądrym człowiekiem, nic nie stracisz, przeciwnie zyskasz, bo zdobędziesz wiedzę z pierwszej ręki, a nie z broszur. Nie chciałem sprawiać stryjowi przykrości i przyjąłem jego radę. Jak to się skończyło opiszę w następnym poście.
Teraz o najważniejszym wydarzeniu w moim życiu. W Liceum im. Tadeusza Kościuszki w Wieluniu poznałem Renię Krzysztofińską. Mieszkała ze swoją siostra Teresą w internacie po przeciwnej stronie ulicy. Internat prowadziły siostry zakonne. W budynku dziewcząt mieściła się wspólna stołówka. Rano, przed lekcjami, w południe i wieczorem spotykaliśmy się z koleżankami na posiłkach, pod czujnym okiem zakonnic, które odpędzały od nas „grzeszne pokusy”. Wysiłki dziewic zaślubionych Jezusowi na nic się zdały. Zakochałem się w Reni, a ona uczucia odwzajemniła, choć burz nie uniknęliśmy, trwa to uczucie do dziś! 7 marca 1948 roku po raz pierwszy, w szkolnej świetlicy, pocałowałem Renię. Renia była dziewczyną bardzo wesołą, imponowała nam inteligencją i oczytaniem, w oczach miała ujmującą radość, choć nie głaskało ją życie po głowie. Gdy miała trzy latka straciła ojca, a mamę, nauczycielkę w Masłowicach (w 1943 roku) zabrali Niemcy i zamęczyli na śmierć, w miejscowości Rybka. Grobu mamy nigdy Renia i Teresa nie odnalazły. Dziewczynkami w czasie niemieckiej okupacji zaopiekowali się obcy ludzie. A po wojnie państwo. Renia ukończyła polonistykę Uniwersytetu Warszawskiego i zdobyła tytuł magistra filologii polskiej.

1 komentarz:

Probus pisze...

Ciekawe. Naprawdę ciekawe! Proponuję to wszystko drukować, by potomni i ich przyjaciele mogli kiedyś przeczytać. Serdecznie pozdrawiam!