sobota, 24 czerwca 2017

NA ODCHODNE (rok 1948)

Rok 1948 zapisał się w mojej pamięci wydarzeniami ważnymi i bolesnymi. Ważne-zjednoczenie organizacji młodzieżowych. Przestałem należeć do "Wici". wstąpiłem do ZMP. No i definitywnie przestałem chodzić na lekcje religii, a właściwie zostałem wyrzucony przez księdza Józefa Łukaszewskiego. Ksiądz opisywał nam, jak Matka Jezusa poczęła. Kiedy wyrzekł słowa : anioł pański zwiastował Marii pannie i poczęła z Ducha świętego podniosłem rękę i, jak ten złośliwy Dyzio wypaliłem : proszę księdza, ja słyszałem, że anioł pański zmajstrował Marii pannie i zegnał na Ducha świętego. Ksiądz Józef Łukaszewski, człowiek o gołębim sercu poczerwieniał, podszedł do mnie bez słowa, chwycił mnie za kołnierz i wyrzucił z klasy. Powiadają, że nieszczęścia chodzą parami i jest w tym cała prawda. Minęło zaledwie kilka dni, gdy doszło do następnego nieszczęścia. Pewnego wieczoru, na kolacji, gdy z wiaderek rozlano nam w stołówce zupę, Renie krzyknęła :"robale"! A gdy zaczęliśmy rozglądać się po ścianach dodała "w zupie"! Rzeczywiście w zupie pływały białe robaczki. Wsparłem Renię i zacząłem walić łyżką w talerz.Dołączyli do nas wszyscy. Przybiegły zakonnice, przełożona usiłowała nas uspokoić, jej apel wzmógł tylko nasze oburzenie. Gdy czasami wspominamy z Renią to wydarzenie zastanawiamy się skąd w nas było tyle gniewu. Nie wiadomo, jakby zakończył się protest, gdyby w drzwiach stołówki nie pojawił się pan dyrektor liceum, Wojciech Rzutkowski. Zapanowała niesamowita cisza. Dyrektor, człowiek surowych zasad przywołał nas do porządku, opowiedział jakie "polewki" jadali uczniowie w Sparcie i zapewnił, że na kolację jadł tę samą zupę co my. Wiecie przecież, że Jasio przynosi mi posiłki, przygotowywane przez siostry, takie same jak wasze. Jasio był jak my uczniem, mieszkał z dyrektorem i pochodził z Warszawy. Nic więcej o nim nie wiedzieliśmy.
 Następnego dnia przyczailiśmy się z Ryśkiem Hałaczkiewiczem, napadliśmy na Jasia, otworzyliśmy wiklinowy koszyczek i stwierdziliśmy, że  tego właśnie dnia pan dyrektor jadł na obiad złocistego kurczaczka. Poinformowaliśmy o tym wszystkich w czasie kolacji. 
 Następnego dnia, pan Wojciech Rzutkowski, autor książki "Kultura duszy duszą kultury" wyrzucił Ryśka Hałaczkiewicza i mnie z internatu. W czasie wakacji ojciec przysłał mi list, który zamieszczam.
 Grażyna Kozubal pierwsza przewodnicząca ZMP w liceum (1948)

 Konferencja ZMP powiatu w wieluńskiego (1949)
 Rysiek Hałaczkiewicz i ja w tle kościółek św. Barbary (1948)
 Hałaczkiewicz i ja na wystawie we Wrocławiu (1948)
 Mieszkańcy internatu (1948)
List od ojca

1 komentarz:

Probus pisze...

Jak zwykle, ciekawe. Pozdrawiam!