Już po kilku
tygodniach studiów dostrzegłem podziały na moim roku, nie tyle polityczne co
obyczajowe i środowiskowe. My, z prowincji bez kindersztuby zafascynowani
stolicą, trochę zagubieni, bez lekkości bycia i miejscowi, dobrze ubrani i
zadbani, pewni siebie. W drugim semestrze, gdy się lepiej poznaliśmy ujawniły
się także podziały polityczne. My z ZMP i nasi koledzy z ZSP.
Zajęcia odbywały
się w kilku budynkach. Za Starą Dziekanką sąsiadowaliśmy z seminarium
duchownym. W czasie przerwy w wykładach koleżanki kokietowały alumnów
spacerujących ze spuszczonymi głowami. Na Oboźnej, za Teatrem Polskim, w
budynku kupców też mieliśmy wykłady i zebrania ZMP. Przyjmowano nas tu z
nieufnością. Zdarzyło się, że w sali
przed zebraniem ZMP wielu z nas zauważyło na wewnętrznym parapecie okna leżący
krzyż. Ja np. pomyślałem, że ktoś zapomniał go powiesić. Dopiero na drugi dzień
po zebraniu rozszalała się burza. Krzyż znaleziono połamany na drobne kawałki.
W tamtych latach demonstrowaliśmy swój antyklerykalizm, śpiewaliśmy: „…nie
papież nam wybrzeże dał, nie Śląsk biskupów był…” Ale nie było wśród nas
barbarzyńców.
Interweniował abp.
Bronisław Dąbrowski. Dziekan Wydziału Dziennikarstwa, Aleksander Litwin
(człowiek skory do usuwania studentów) wskazał palcem na mojego przyjaciela,
nie dysponując żadnymi dowodami. To prawda mój przyjaciel był jednym z
najwyższych studentów roku, ale nie mógł sięgnąć krzyża, nie wchodząc na
drabinkę. Poprosiliśmy dziekana o dowody. Nie dysponował żadnym i
właśnie, dlatego zbuntowaliśmy się i przyjaciela obroniliśmy. Dodam, że przez
całe zebranie siedzieliśmy obok siebie.
Podobno abp. Dąbrowski
ekskomunikował sprawcę. Czy dysponował dowodami? Jeśli je miał, dlaczego nie
przedstawił ich dziekanowi i nam? Napisałem,
że dziekan był skory do usuwania studentów. Na moim roku studiowało dwóch
kolegów Skowronków, jeden wysoki i szczupły, drugi niski i dobrze zbudowany.
Przysadzistemu dziekan zaproponował przeniesienie na studia rolnicze. Nie był
to przypadek odosobniony. Nie pierwszy i nie ostatni.
Ostatnim
przypadkiem byłem ja. Tolek Kruczkowski, kolega z roku udzielający się w ZSP
został poproszony przez dziekana na rozmowę. Aleksander Litwin zakomunikował
mu, że zostanę przeniesiony do SGGW. Z szokowany, opowiedział mi przebieg
rozmowy.
- Tolku, to są
niestosowne żarty.
- Przysięgam, że
mówię prawdę.
- Powtórzysz to
publicznie?
Proszę mi
wybaczyć, ale muszę, nieskromnie, o tym napisać. Na roku cieszyłem się zaufaniem. Przez jedną
kadencję byłem nawet sekretarzem OOP PZPR, na wydziale. Koleżanki i koledzy
przychodzili do mnie z bardzo osobistymi problemami. Wielu osobom pomogłem.
Kilku studentów z młodszego roku przyszło np. ze skargą, bo ich kolega nazwał
Mickiewicza klerykałem. Ów kolega skończył USP. Podziękowałem im za zaufanie.
Kiedy wy- tłumaczyłem -chodziliście do bibliotek i teatrów, nasz kolega
fedrował węgiel w kopalni. Proszę, nie obrażajcie się na niego, powinniście mu
raczej pomóc. Inny pojawił się wystraszony, bo dwóch mężczyzn w cywilnych
ubraniach zaciągnęło go do prywatnego mieszkania i przesłuchało. Pytali skąd ma
takie kolorowe skarpetki, czy ma rodzinę za granicą, czym się krewni tam
zajmują? W szarości tamtych czasów kolorowe skarpetki budziły nieufność…A
bikiniarze byli wyśmiewani.
Pewno dziekan nie
spodziewał się, że jego rozmowa wywoła oburzenie. Do mojego protestu
przyłączyli się asystenci, wsparli mnie wszyscy, doskwierały im bowiem
arbitralne rządy dziekana, bronił ZMP, organizacja partyjna i komitet
uczelniany partii. Dziekan Litwin musiał opuścić Wydział.
Po październiku
1956 roku twierdził, że usunęli go stalinowcy!
2 komentarze:
Tak kiedyś pisałem: "Brońmy krzyża" - http://tiny.pl/h15qm Pozdrawiam!
Przeczytałem, wspaniały tekst.Brońmy krzyża!
Przede wszystkim brońmy go przed umieszczaniem w miejscach gdzie nie będzie należycie poszanowany.
Czy z powodu umieszczenia go w sali obrad Sejmu posłowie stali się lepsi? Mądrzejsi? Uczciwsi? Sami widzimy, że to miejsce bywa areną gorszących scen, zwłaszcza spektakli nienawiści, kłamstw i pomówień. Aż dziwne że Chrystus jeszcze nie zszedł z tego krzyża i nie zapłakał.
Czy z powodu krzyży wiszących w salach lekcyjnych uczniowie stali się lepsi niż wcześniej? Od czasu do czasu pojawiają się w telewizji w w internecie filmiki z różnymi bulwersującymi scenkami. Jakoś nikt nie przejmuje się wiszącym symbolem chrześcijaństwa i wiary. Zresztą, te filmiki to zapewne mniej niż wierzchołek góry lodowej.
Wiszą krzyże w urzędach i sklepach. Czy jesteśmy lepiej i uczciwiej obsługiwani dlatego, że wisi tam krzyż? Urzędnicy nie wyciągają rączek po łapówki? Sprzedawcy nie wciskają nam kiepskiego towaru?
Można jeszcze wymienić niemało przykładów, choćby polityków założycieli partii i stowarzyszeń katolickich oraz innych, którzy swoim życiem pokazują postępowanie biegunowo odległe od tego co głoszą. Ludzi wykorzystujących krzyż dla osiągania korzyści politycznych i własnych przy okazji. Przykładem może być też sprawa "krzyża smoleńskiego". Znalazł się w kościele po wielu gorszących scenach niegodnych uczciwych katolików głoszących miłość bliźniego. Były nawet problemy z poświęceniem go. Teraz o nim ucichło. Oczywiście do dziś w You Tube krąży mnóstwo filmów z tymi wydarzeniami.
Zastanówmy się zatem zanim umieścimy krzyż poza świątynią, domem modlitwy czy własnym domem. Czy w publicznym miejscu będzie skłaniał nas do refleksji nad naszym życiem i postępowaniem wobec bliźniego? Czy nie wystarczy mieć Boga w sercu? Czy to co na pokaz, zawsze jest szczere? Nie profanujmy krzyża przez umieszczanie w niegodnych miejscach.
Prześlij komentarz