środa, 21 marca 2018

NA ODCHODNE (Z Chełmskiej na Wilczą)


Gdy po wprowadzeniu stanu wojennego Jasiu Grzelak mnie nie zweryfikował czyli wyrzucił z pracy, podobny los spotkał Renię, znaleźliśmy się w olbrzymiej pustce. Renia odwołała się do sądu i sprawę wygrała, do pracy wróciła tylko na jeden dzień, by pokazać złoczyńcom, że nie maja władzy absolutnej i okazać im pogardę.
  Do mnie przyjechał, czego się nie spodziewałem, Julian Bartosz z Wrocławia i zaproponował mi pracę. Nie znajduję słów, aby wyrazić mu za to wdzięczność. Okazał się moim przyjacielem, gdy znalazłem się w sytuacji beznadziejnej.
 W końcu, z Chełmskiej przeniosłem się na Wilczą, do Krajowej Agencji Wydawniczej, którą kierował Dobrosław Kobielski, człowiek urodzony jedno pokolenie za wcześnie, znakomity menedżer, świetny organizator, wielki i odważny ryzykant. Lista jego zalet jest nieskończenie długa, w tym miejscu wspomnę jeszcze o jednej, dawał swoim pracownikom dużo swobody, nie ingerował w pomysły, porażki twórcze podwładnych przyjmował ze spokojem i zrozumieniem. KAW wydawał nie tylko książki, drukował pocztówki, tłoczył płyty winylowe, czasowo dla zdobycia dewiz skupował makulaturę, by kupić pierwszy w Polsce „fotoskład,” tak się wtedy nazywało komputerowe „ łamanie tekstów książek.”
Przyjęto mnie w KAW życzliwie. Abym się nie nudził Kobielski zlecił mi realizację filmu reklamowego o firmie. Dzięki temu poznałem szybko potęgę KAW, odwiedziłem bowiem wszystkie oddziały wojewódzkie KAW zbierając materiał do scenariusza.
Trafiłem do redakcji „Wydawnictw Seryjnych.” i zostałem zastępcą redaktora naczelnego, miałem do dyspozycji jednoosobowy pokój, biurko i trzy krzesła. W pokoju stała ogromna szafa, a w niej… o tym w innym odcinku. To właśnie w mojej redakcji powstawał głośny wówczas i ceniony „Ekspres Reporterów”, wydawano powieści, poezję, książki sportowe, kucharskie i poradniki.
Kierownik redakcji sportowej, Tadeusz Olszański przyszedł do mnie z pomysłem stworzenia „czytadła” książki do pociągu, dalekobieżnego autokaru, do kolejki, do poczekalni lekarskiej. Pomysł podobał mi się bardzo. Tytuł budził zastrzeżenia. Zaprosiłem więc redaktorów wszystkich działów, by podyskutować o „czytadle”. Uczestnicy dyskusji zgłosili różne propozycje, nie szczędzono nam krytyki. Magda Czaputowicz, koleżanka ze studiów, wręcz pomysł zniszczyła. Zarzuciła nam, że będziemy ogłupiać ludzi. W takiej atmosferze powstały „Fikcje i Fakty”. Tytuł wymyśliła Anna Susicka. Pierwszy numer (nakład 50.000) rozszedł się, jak świeże, pachnące bułeczki. I wtedy zaczęły się, niespodziewane, kłopoty… (CDN)

1. Okładka pierwszego zeszytu Fikcji i Faktów.
2. Okładki FiF z różnych okresów.







2 komentarze:

Probus pisze...

Przybyłem, ujrzałem, przeczytałem.
Pozdrawiam!

DO CHRZANU pisze...

Dziękuję.