Profesora, Karola
Modzelewskiego w czasach jego młodości (1955 r.) wysłano na brygadę żniwną do
PGR, gdzie zobaczył „...wielkie majątki ziemskie w stanie kompletnego upadku…”
„Spaliśmy w prymitywnych barakach na zapchlonych siennikach, ale nie przyjechaliśmy
przecież do eleganckiego hotelu, a z plagą pcheł walczyliśmy, paląc i
wymieniając słomę.” Przytoczyłem fragmenty z książki „Zajeździmy kobyłę
historii, wyznania poobijanego jeźdźca” , by wyrazić mu współczucie, że miał
pecha, bo ja dwa lata wcześniej (1953 r.) w towarzystwie koleżanki z roku, nie
przymuszany przez nikogo pojechałem do PGR-u w powiecie węgorzewskim, gdzie miałem
doskonałe warunki i miesiąc ciekawych wakacji. W tym samym czasie, Renia,
(Wydział Filologii Polskiej UW) też z własnej woli, znalazła się w PGR, gdzie
przeżyła nawet, o tym nie wiedząc, spotkanie z ministrem Państwowych
Gospodarstw Rolnych.
O przygodzie Reni
i mojej serdecznej koleżance za chwilę. Teraz kilka słów o zachowaniu żniwnych koleżanek
i kolegów z różnych uczelni i środowisk, znających wieś z literatury. Dla nich
wszystko w tym PGR było egzotyką, ja urodzony i wychowany na wsi czułem się jak
w domu, a kierownik gospodarstwa powierzył mi nawet traktor, którym dokonywałem
podorywek ściernisk.
Spaliśmy w
czystych pomieszczeniach, a posiłki nie różniły się od tych, które
przygotowywała moja babcia, Józefa
Grudzińska, w Strzałkowie.
Renia
Krzysztofińska, moja sympatia wiązała snopki w innym PGR. Pewnego dnia w samo
południe, gdy słońce prażyło niemiłosiernie brygada studencka zrobiła sobie
przerwę i właśnie w tym momencie na polnej drodze pojawiło się kilka czarnych
limuzyn. Renia nie pamięta czy były to czarne wołgi, bo motoryzacja nigdy ją
nie interesowała. Pamięta natomiast, że z samochodów wysiadło kilku mężczyzn w czarnych
garniturach, a najwyższy z nich ryknął: do roboty darmozjady i leniuchy. Ledwo
skończył Renia wstała ze snopka i odpowiedziała: jest pan źle wychowanym
człowiekiem, bo zamiast powiedzieć dzień dobry wymyśla nam od darmozjadów. Nie
jest to pana folwark… w tym momencie dostrzegła, że mężczyźni stojący za
wysokim dają jej znaki, by przestała mówić. To ją rozsierdziło jeszcze bardziej
i wygarnęła wysokiemu co o nim myśli. Zapytana o nazwisko przedstawiła się i
powiedziała, gdzie studiuje.
Kurz jeszcze nie
opadł po odjeżdżających samochodach, gdy dowiedziała się, że obraziła ministra
PGR, Hilarego Chełchowskiego. Po powrocie na uczelnię rektor Uniwersytetu Warszawskiego, pan
Stanisław Turski zaprosił Renię na rozmowę, wysłuchał relacji, westchnął głośno
i życzył Reni dobrych ocen na egzaminach.
Z kronikarskiego
obowiązku wspomnę tu, że wiele koleżanek z roku darzyło mnie zaufaniem. Renia
mówiła, że jestem „babskim sołtysem”. Przychodziły do mnie po porady, zwierzały
się ze swoich przeżyć i kłopotów. Darzyły mnie zaufaniem, bo umiałem słuchać i
nikomu nie powtarzałem naszych rozmów. Jedna, bardzo piękna koleżanka,
podarowała mi nawet swoje zdjęcie z dedykacją „Najmilszemu koledze z wydziału.
Weronika” Imię jest nieprawdziwe. Do dziś przechowuję je w albumie. Mniej
urodziwe koleżanki trochę jej dokuczały, a ja często ją broniłem. Przed zakończeniem
roku akademickiego właśnie, pochodząca z rodziny robotniczej, nie najlepiej
sytuowanej, zapytała mnie jak będę spędzał wakacje? Odpowiedziałem, że wybieram
się na brygady żniwne. Mogę z tobą jechać?
Wyruszyliśmy razem do PGR-u na żniwa i nasza
przyjaźń trwała do końca studiów. Minęły lata. Pewnego dnia dowiedziałem się o
spotkaniu autorskim mojej pięknej koleżanki. Kupiłem natychmiast książkę. Kiedy
skończyła swoją opowieść podszedłem z książką prosząc o autograf. Zorientowałem
się, że mnie nie poznała.
- Weroniko, nie
poznajesz mnie?
- Nie, jak się
nazywasz?
- Chrzanowski
- To ty mnie
wysłałeś na żniwa do PGR-u!
Zaniemówiłem. Mój
przyjaciel z czasów studiów, gdy mu powtórzyłem rozmowę, pocieszył mnie: nie
przejmuj się, teraz wielu beneficjentów Polski Ludowej twierdzi, że straszliwie
cierpiało za PRL.
2 komentarze:
Jeździło się na wykopki, sadzenie lasu. Oby go nie wycięli w ramach dekomunizacji. Pozdrawiam!
Puszczę już dekomunizują.
Prześlij komentarz