niedziela, 8 lipca 2018

NA ODCHODNE (upomnienie)

Byłem wydawcą w czasach reglamentacji (braku) papieru, panowała wówczas moda na pisarzy robotników i wspomnienia zwykłych ludzi . Staszek Zagórski, mój kolega ze studiów, dziennikarz i wydawca w Łomży, ogłosił konkurs ogólnopolski na wspomnienia ludzi pochodzących ze wsi... Powołał mnie do jury konkursu, przeczytałem ponad sto fascynujących prac, wybrane przeze mnie fragmenty wspomnień opublikował w „Kulturze” Janusz Rolicki, sławny dziennikarz i autor super ciekawych książek – ostatnia „Nieznośny urok PRL”.
To też teksty nadsyłane do KAW przez robotników traktowałem z wyjątkową życzliwością. Nie podzieliłem opinii, Anny Susickiej, ( magister filologii polskiej) która kładąc na moim biurku maszynopis powiedziała: tego się nie da czytać.
Poleciłem więc redaktorowi Piotrowi Halbersztatowi, (też magister filologii polskiej) do którego miałem całkowite zaufanie, ocenę tekstu. Z Piotrem pracowałem w PKF, skąd przeniósł się do „Kultury” na sekretarza redakcji. Po wprowadzeniu stanu wojennego nie został zweryfikowany, zamierzał zostać taksówkarzem, ale Basia Siwińska, też z PKF, poprosiła mnie, więc go przyjąłem do „Fikcji i Faktów”. Piotr zgodził się z oceną redaktor Susickiej.
Przeczytałem tekst osobiście, Renia – mgr filologii polskiej, widząc moje zmagania też zapoznała się z maszynopisem i orzekła, że gdyby autor zgodził się z krytycznymi ocenami i solidnie popracował to można by utwór uratować. Zaprosiłem Autora do redakcji, przez kilka godzin dyskutowaliśmy, strona po stronie, ustalaliśmy co zmienić… Autor opuszczał redakcję, jak sądziłem przekonany do poprawek.
Upłynęło około dwóch tygodni od tego czasu, a Autor się nie pojawił. Wezwał mnie natomiast zastępca szefa KAW, Tadeusz Kaczmarek, dał mi do przeczytania skargę, którą Autor wysłał do generała Wojciecha Jaruzelskiego, udzielił mi upomnienia i polecił niezwłocznie książkę wydać.
Chciałem się zastrzelić, ale mój zastępca do spraw graficznych, Mirosław Pokora, znany artysta grafik, wzbogacający książki swoimi ilustracjami, głośny z satyrycznych rysunków zamieszczanych w prasie polskiej, przyjaciel Jerzego Urbana z „Po prostu” wyperswadował mi, że nie warto.
Redakcja przygotowała więc książkę do druku, Andrzej Arcimowicz zaprojektował okładkę, Basia Siwińska wszystkie papierkowe dokumenty.
Zaniosłem tak przygotowany utwór do wiceszefa KAW, Tadeusza Kaczmarką, położyłem dzieło na biurku ze słowami „podpiszcie towarzyszu”.


Nie podpisał. To była dopiero pierwsza skarga, niewinny początek…Ciąg dalszy w następnym odcinku.

1 komentarz:

Probus pisze...

Chętnie czytam, bo ciekawe. Pozdrawiam!