środa, 6 marca 2013

NIESFORNY...KALISZ


Pan Ryszard Kalisz gra ostatnio niesfornego Dyzia. Zmienił swój image (obraz), stąd w telewizjach widzimy radosnego, uśmiechniętego pana, który twierdzi, że nie można go usunąć z SLD, bo on działa dla dobra partii, którą zakładał, pisał statut… i po tych słowach wylicza swoje nieocenione zasługi. No i wspomina skromnie, że w rankingu plasuje się zaraz za prezydentem. Dziękuje tym, którzy porównują go do Jacka Kuronia. Nie dodaje, że Kuroń prowadząc w rankingach przegrał sromotnie wybory prezydenckie.
Ryszard Kalisz łże publicznie, sądząc, iż nikt nie sięgnie do statutu SLD. Otóż statut SLD, tworzony także przez „wybitnego prawnika”, w rozdziale 2 – zatytułowanym „Członkowie oraz sympatycy partii” w art.5 pkt.2 głosi:
„Członek SLD nie może należeć do innej partii politycznej, działać na jej rzecz albo kandydować do
organów władzy publicznej z listy wyborczej innej niż lista wyborcza SLD, chyba że na
kandydowanie wyrazi zgodę rada właściwego szczebla”.
Zaś w pkt.3 napisano:
„Członkowie partii w swoim postępowaniu kierują się Kartą Zasad Etycznych Sojuszu Lewicy”.
Tymczasem niesforny Rysio uważa, że bez zgody władz SLD może wspierać Palikota, Siwca i Kwaśniewskiego, albo jak mówi działać na rzecz centrolewicy. Usiłuje stworzyć listę, wspólnie ze wspomnianą trójką, do parlamentu UE. O programie nie wspomina i słusznie, bo nie istnieje, chodzi jedynie o… tak, tak, o pieniądze.
Dziś Kalisz przekonał się boleśnie, że zarząd SLD nie akceptuje jego faryzeuszowskiej postawy. Im wcześniej zbierze się sąd partyjny tym lepiej, dla SLD.

Brak komentarzy: