piątek, 8 marca 2013

ULĘGAŁKI, SZCZAW, MIRABELKI


Zanim napiszę o szkodliwości jedzenia szczawiu muszę się cofnąć do czasów przed komunistycznych i wspomnieć moją babcię, która gotowała smaczną i pożywną zupę szczawiową, przyozdabiała ją jajkiem na twardo, pokrojonym na ćwiartki. To nie była zwykła zupa, ale pyszota! Jestem przekonany, że w niebie babcia moja też gotuje szczawiową dla aniołów, świętych i błogosławionych.
Sięgnąłem do wspomnień po wysłuchaniu uczonego, profesora i posła w jednym, pana Stefana Niesiołowskiego. Jego wykład na temat szkodliwości jedzenia szczawiu, ulęgałek (pierdziołek) i mirabelek dowodzi, że szczaw spożywany w taki sposób, jak to czynił pan profesor, jest szkodliwy, dla umysłu, co swoim istnieniem potwierdza dobitnie poseł, uczony i profesor.
Usiłował on potwierdzić znaną prawdę, że w komunie jadał szczaw i popijał octem, co rzuciło mu się na mózg. W dodatku jadał szczaw nie myty, ulęgałki wycierał tylko o spodnie, a mirabelki marynował. Teraz natomiast, gdy wspólnie z panami D. Tuskiem i Jackiem V. Rostowskim usypali w oceanie kryzysu Zieloną Wyspę, zwaną także Polską, ludzie nie chcą jeść surowego szczawiu,ulęgałek-pierdziołek, o mirabelkach nie wspominam. Pan poseł Niesiołowski jada w wytwornej restauracji sejmowej, gdzie ceny pożywnych dań nie są wygórowane (bo chyba dotowane?), więc trudno mu uwierzyć, że w III RP 800 tysięcy dzieci nie dojada.
Opowiadał mi dobrze poinformowany osobnik, że w restauracji sejmowej poseł zamówił pączki. Podała je bardzo ponętna kelnerka. Chcąc być szarmancki poseł ozwał się do niej w te słowa:
- Za pączki całuję rączki.
Kelnerka na to:
- A gdybym podała panu posłowi zupę… tu zawiesiła głos…szczawiową?

Brak komentarzy: