środa, 4 czerwca 2014

RADOSNE ŚWIĘTO WOLNOŚCI

Jak Polska długa i szeroka obywatele III RP świętują 25 lat wolności. Przy okazji wspominają stare straszne czasy, ocet w slkepach, bo kiełbasy nie było! Polacy żarli mirabelki w sosie szczawiowym. W Polsce Ludowej nie było nic.
Nie było głodnych dzieci, nie było bezrobotnych (czy się stoi czy się leży dwa tysiące się należy), nie było bezdomnych, choć na mieszkanie czekało się dość długo. A bloki z dużej płyty pobudowali komuniści, by oszpecić ojczyznę naszą ukochaną. Nie było wykluczonych, ale było trochę "zakluczonych", nie było takiego małego przyrostu naturalnego, jak obecnie, choć była ustawa dopuszczająca aborcję, nie było płatnego szkolnictwa wyższego, ale poziom nauki był niski. Wystarczy spojrzeć na różnych prezydentów i premierów o profesorze Nałęczu nie wspomimnając.
Na świętowanie 25 lat wolności zjechał do Warszawy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Mr Barack Obama, który wraz z naszym ukochanym panem prezydentem zrobił sobie zdjęcie w zakładach naprawczych sprzętu latającego, zwanego w skrócie F-16. A prezydent Polaków błysnął erudycją językową i objaśnił CZCIGODNEMU GOŚCIOWI jakie słowa amerykańskie zaczynają się na literę "F". I nie pomylił fly z flay.Pan prezydent Bronisław Komorowski po obejrzeniu F-16 postanowił podnieść budżet zagrożonej ojczyzny do 2% na zbrojenia. Widoczne nasi bracia amerykańscy zamierzają opchnąć Polsce jakieś przestarzałe rakiety.
Od pierwszych sekund pobytu CZCIGODNEGO GOŚCIA, prezydenta największego mocarstwa świata lud Warszawy wył z zachwytu. Musiano zamknąć ulice, aby chronić C.G.przed wezbraną rzeką szczęścia. Na Placu Zamkowym GOŚĆ DOSTOJNY i CZCIGODNY palnął taką mówkę, że lud warszawski łzy szczęścia ronił ze wzruszenia. Mr Barack Obama pochwalił wolny rynek i warszawskie drapacze chmur. O historycznym miejscu, z którego przemawiał nie wspomniał, chyba dlatego, że zburzyli je Niemcy, a odbudowali komuniści, a Zamek Królewski odrestaurowano za czasów herszta komunistycznego, Edwarda Giereka
Zapewne zbieg okoliczności sprawił, że w Warszawie w tym samym czasie co DOSTOJNY, CZCIGODNY i KOCHANY GOŚĆ bawił pan Eric Schmidt, prezes firmy globalnej- Google. Wspominam o jego pobycie, bo pragnę zaapelowć, by podrzucił panu Barackowi Obamie jakiś link o historii Starego Miasta w Warszawie, może się człek podciągnie i wzbogaci swoją wiedzę historyczną.
O naszych historykach, sprawujących władzę, nie wspominam, im już nic nie pomoże. Skreśliłem te słowa w 25 rocznicę wolności, którą  wywalczył umiłowany Ojciec Narodu po przeskoczeniu przez płot z zasiekami.

Brak komentarzy: