środa, 29 maja 2013

MYŚLENIE KRETYNÓW

W kraju, gdzie polityczne myślenie zastępują gry kretyńskie, jesteśmy świadkami sporów  bezproduktywnych. Politycy, jeśli można tak nazwać ludzi sprawujących władzę, nie spierają się o to co robić by obywatelom żyło się lepiej lecz całą energię przeznaczają na to, jak dowalić przeciwnikowi i zdobyć parę głosów.
Toczy się oto spór czy w niedzielę powinny być otwarte hipermarkety i sklepy? W krajach cywilizowanych Europy handel w niedziele odpoczywa. Podstawowe produkty spożywcze, wino i piwo można kupić na stacjach benzynowych. U nas szykuje się ustawę zakazującą handlu w siódmym dniu tygodnia. Kościół, matka większości Polaków, po otrzymaniu doli, nie domaga się, aby dzień święty był wolny od handlu. Problem można rozwiązać w sposób bardzo prosty. Pracownicy supermarketów i sklepów powinni  za pracę w niedzielę otrzymywać podwójne wynagrodzenie, a właściciele supermarketów i placówek handlowych płacić  podatki podwyższone o 50%. I problem sam się rozwiąże.
Dużo kretyńskiego wrzasku podniosły media z tego powodu, że marszałka Sejmu, pani Ewa Kopacz złoży wizytę w Chinach w dniu 4 czerwca - w rocznicę stłumienia demonstracji na Placu Tiananmen. Rozkaz strzelania do demonstrantów wydał Deng Xiaoping, człowiek, który wprowadził Chiny na drogę nienotowanego dotąd w świecie rozwoju gospodarczego, uznawany w Państwie Środka za bohatera narodowego. O zajściach na Placu Tiananmen nie pamiętają najwięksi demokraci i partnerzy Chin. Nasi opłotkowi politycy i dziennikarze żądają, aby pani marszałka przypomniała Chinom o prawach człowieka. Zapomnieli kretyni, że panujący nam miłościwie prezydent, pan Bronisław Komorowski, podpisał z Chińczykami umowę, za co należą mu się słowa uznania, że Polska nie będzie krytykować Chin, a Chiny Polski za przeszłość, prawa człowieka i wewnętrzną politykę. Pomny strat jakie spowodował Bronisław Geremek pouczając chińskich liderów o prawach człowieka. Podstawowym prawem człowieka jest prawo do ludzkiego życia. Milionom Chińczyków standard życia z każdym rokiem się polepsza, bo rządzą państwem profesjonaliści, a nie amatorzy.
Wrzask podniesiono w mediach z powodu wybrania na marszałka województwa podkarpackiego senatora PiS, pana Władysława Oryla. Wrzawa byłaby uprawniona, gdyby media dowiodły, że marszałek nie ma dostatecznego przygotowania profesjonalnego. Przynależność do PiS nie jest powodem do dyskwalifikacji tylko brak intelektualnego, politycznego i moralnego przygotowania. PiS jest partią legalną i jego członkowie mogą sprawować funkcje państwowe. Na marginesie dodam, że nie jestem zwolennikiem PiS. Nie podnoszono wrzasku, gdy premierem został pan Kazimierz Marcinkiewicz, który nie miał kwalifikacji intelektualnych do pełnienia tak wysokiego stanowiska. Marcinkiewicz ma kilka miłych cech: porusza się swobodnie w mediach, jest miły,sprawia dobre wrażenie, jego pobyt w Londynie dowiódł, jeśli wierzyć mediom, że lubi birbantki i hulanki oraz panienki, ale za to media bogobojne go nie krytykują.
Swego czasu inny premier III RP (piłkarz amator) chyba Jan Krzysztof Bielecki palnął w Davos na spotkaniu największych umysłów świata cywilizowanego, że
"45 lat komunizmu wyrządziło Polsce więcej szkód niż okupacja hitlerowska". ( Davos, luty 1991). Przecież jest to kretyńska wypowiedź. Do dziś formacja polityczna pana Bieleckiego wyprzedaje majątek narodowy, który stworzyli Polacy w Polsce Ludowej. Pan Bielecki doradza swojemu kolesiowi. Skutki doradztwa i rządów amatorów odczuwamy na własnej skórze. Media nie wytykają premierom, byłemu i aktualnemu braku kwalifikacji.
Marzy mi się państwo rządzone przez ludzi kompetentnych, media obiektywne i partie o różnych poglądach rywalizujące ze sobą w dziele polepszania życia zwykłych ludzi. Marzy mi się ojczyzna bez szarlatanów, twórców wysp zielonych, bez kucharek, które głoszą na łamach, że ludziom o innych niż one poglądach wolno mniej.

Brak komentarzy: